185
autor: szopen
Pisarz
Czterdzieści tysięcy znaków, kolejne dwa rozdziały (nie całe). Trochę rzeczy, które trzeba będzie potem mocno poprawiać i może nawet przepisywać, ale są też sceny, które mi się osobiście podobają. Problem polega tylko na tym, że to, co podoba się mi i często stanowi dla mnie istotę książki, czytelników może odrzucać, a wszak piszę dla czytelnika, a nie dla siebie. Zaczynam też poważnie wątpić, czy uda mi się zrozumiale przedstawić to, co chciałbym powiedzieć. Być może skupię się tylko na czysto rozrywkowym aspekcie, jakieś filozoficzne rozważania pozostawiając ludziom bardziej kompetentnym intelektualnie.
Według pierwotnego planu jestem mniej więcej w połowie, ale ten plan zawierał kilka rzeczy, które postanowiłem wyrzucić (w zbożnym celu, by nie wrzucać w powieść rzeczy, które są fajne, ale nic nie wnoszą do akcji), a z kolei będę musiał dodać parę innych, których w pierwotnym planie nie było.
Do tego zapewne rzecz będzie puchnąć w czasie szlifowania, bo dużo jest gwałtownych skoków, brakuje opisów miejsc i postaci, może przydadzą się też podbudowy psychologiczne postaci (mądra nazwa dla introspekcji i pogaduszek o d* maryni). W tej chwili mam 240k - do końca lutego mam zamiar dopisać jeszcze ze trzydzieści tysięcy, może mniej, może więcej; potem podszlifować i uspójnić (bo w tej chwili w kilku miejscach zmieniałem koncepcję w czasie pisania i w efekcie np,. potrafi zmienić się imię jednej z postaci) i można komuś podesłać do wstępnej, bardzo wstępnej oceny. Potem - uwzględnienie uwagi, szlifowanie, i druga połowa.
Całość w tej chwili oceniam na 500 tysięcy znaków, koło trzystu stron (niezbyt standardowego maszynopisu). Być może nieco więcej, ale nie więcej niż sześćset. Raczej nie mniej. Tak więc, widać światełko w tunelu, i oby nie było to światło nadjeżdżającego pociągu.
Added in 1 minute 49 seconds:
Jeszcze jedno - boję się trochę, czy moi poprzedni beta nie zarzucą mi powtarzania dynamiki niektórych relacji z mojej poprzedniej próby. Zarzut poniekąd byłby słuszny, bo istotnie trochę sam siebie kopiuję (bo skoro tamta powieść nie zdobyła wydawcy, to czemu by z niej nie czerpać pomysłów do innych?). Z drugiej strony, bardzo mi zależy, by jedną z postaci uczynić sympatyczną na dłuższą metę. Zobaczymy, czy się uda.