Latest post of the previous page:
Wiedziała, że szuka właśnie niej, ale nie mogła się ruszyć.Nulla dies sine linea!
212Może coś w ten deseń: Wiedziała, że będzie jej szukał, więc przepchnęła się do przodu i wspięła na palce, żeby mógł odnaleźć ją w tłumie. On jednak szedł ze spuszczoną głową. Spojrzy na nią za chwilę.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Nulla dies sine linea!
214No to w ten deseń, tylko odwrotnie! 

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Nulla dies sine linea!
215Nie chcę zaśmiecać czata, a naszło mnie na nostalgię i wspominanie wszystkich opowiadań, i tych z szuflady, i tych wydanych... A dokładniej, na wspominanie pierwszych zdań - i pierwszych akapitów. Niektóre niedokończone, wszystkie ukochane..
Pokaz grafomaństwa i narcyzmu. Ależ tego się nazbierało...
Kiedyś zrobię z tego wpis na blogu. Na pewno. A na razie pretekst, by prokrastynować i nie pisać ani materiałów dydaktycznych, ani książki
Dziewczynka i jej skrzat

Kiedyś zrobię z tego wpis na blogu. Na pewno. A na razie pretekst, by prokrastynować i nie pisać ani materiałów dydaktycznych, ani książki

Dziewczynka i jej skrzat
BurzaDziewczynka uwielbiała bajki opowiadane przez skrzata.
Siedziała wtedy cichutko, z minką poważną i zasłuchaną. Opowieści kończyły się zawsze tak samo — wszyscy w nich żyli długo i szczęśliwie. Źli ludzie, rzecz jasna jeżeli tacy pojawiali się w bajce, byli surowo karani, albo — co dziewczynkę cieszyło nawet bardziej — przechodzili wewnętrzną przemianę i stawali się dobrzy. Ci, co byli dobrzy od samego początku, otrzymywali na końcu nagrodę. Małe zaginione księżniczki wracały do swoich mamuś, rodzeństwo odnajdywało drogę powrotną z zaczarowanego lasu, a książę w ostatniej chwili ratował królewnę ze szponów złego smoka.
Sprawiedliwość grabarzaZnowu czuła na sobie dłonie, niecierpliwe, szorstkie, sprawiające ból.
Próbowała się wyrywać, łzy spływały jej po policzkach. W tym koszmarze krzyczała i w rzeczywistości krzyczała naprawdę; obudziła się w ramionach Mariusa zapłakana, a on kołysał ją, mrucząc uspokajająco, że to tylko sen, tylko sen. Nie musiał nawet pytać, co jej się śniło.
Talenty odmiennych ludziNiektórzy twierdzą, że po śmierci każdy wygląda tak samo.
Petr był innego zdania. Zastanówcie się nad tym chwilę, a na pewno przyznacie mu rację. Weźmy najpierw naturalną różnorodność rodzaju ludzkiego — mamy ludzi grubych, chudych, wysokich, niskich. Umierają w różnym wieku, z tysiąca różnych powodów. Przemnóżmy teraz to wszystko przez stopień zaawansowania rozkładu, dodajmy rozmaitość ubrań, szmat, czy nawet zwykłych worków, w które są ubierani w ostatnią drogę. Spójrzmy na otrzymaną liczbę możliwych kombinacji — i nagle okazuje się, że słowa „po śmierci każdy wygląda tak samo” to bzdura, że zamiast tego należałoby powiedzieć „po śmierci każdy wygląda inaczej”. Każdy trup jest inny — banał, zwykły truizm, płaskie zdanie równie oczywiste jak „każdy zachód słońca jest inny” lub też „każdy wychodek jest inny”. Petr widział w ciągu swojego życia setki trupów i każdy z nich był na swój sposób unikalny. A jednak, wśród ciał przywiezionych dzisiaj, dwa były unikalne w sposób wyjątkowy.
Noc, dzień i poranek przed ostatnim polowaniem— No więc dobrze, może faktycznie pomysł zatrudnienia utopców w marynarce nie był najlepszy — ciągnął kapitan Skutwiński swoim smutnym, bezbarwnym głosem. — Ale na początku nie było żadnych problemów. Owszem, marynarze byli sceptyczni, niektórzy nawet odmawiali służby. Byliśmy na to przygotowani. Organizowaliśmy pogadanki, wyjaśnialiśmy korzyści przynoszone załodze. Rozdawaliśmy ulotki o tonących marynarzach, ratowanych przez utopce. Pokazujące sympatyczne utopce wybijające dziury we wrogich okrętach. Nie zrażaliśmy się trudnościami. Wykorzystanie unikalnych talentów wszystkich obywateli naszej ojczyzny to obowiązek każdego postępowego rządu.
Miś dla superbohateraIskra spadła krótko po drugiej nocnej warcie, gdzieś na południe od Ostahafan. Przeleciała niemal dokładnie nad głową Alkeona, akurat, kiedy otworzył oczy, ostatecznie rezygnując z prób zaśnięcia. Przez chwilę jeszcze miał nadzieję, że to przywidzenie, albo spadająca gwiazda, jakich wiele można dojrzeć w nocy o tej porze roku. Potem usłyszał odgłos odległego grzmotu, stłumiony przez odległość, i nie mógł już dłużej udawać przed sobą samym wątpliwości. Usiadł wtedy powoli, krzyżując nogi i starając się zapanować nad przyśpieszonym oddechem.
Karwulf— Chcę misia — powiedział kapryśnie superbohater, wykrzywiając buzię.
— Och, zamknij się. — Buthorst był zmęczony. Bardzo, bardzo zmęczony. Usiadł ciężko na twardym, stalowym krześle i rzucił na szklany stół trzymany w ręku raport.
— Nie będzie misia? — zaniepokoił się superbohater.
Chłopiec do umieraniaJam jest Karwulf, zabójca trzech bestii, ten który przeszedł morze i który gołą dłonią chwyta płomienie. Ojcem moim był Baatar Beren z klanu Niedźwiedzi, Sewerag, człowiek o silnych ramionach i mężnym sercu. To po nim odziedziczyłem ciemną cerę i czarne włosy. Brązowe oczy mam po matce, Wesełce z Radowidów, kobiecie przeklętej przez bogów i ludzi.
BuryTego ranka Chłopiec umierał w wyjątkowo parszywym nastroju. Klient był niezdarny, na dodatek strasznie sapał, nawet jeszcze zanim zabrał się do rzeczy. Dłonie miał zimne i spocone, nieprzyjemnie śliskie, o krótkich, tłustych paluchach. Chłopiec chętnie by go w te palce ugryzł, ale tego nie było w scenariuszu, a każde odstępstwo od scenariusza mogło skutkować utratą pięćdziesięciu patyków (po potrąceniu podatku). Szarpał się więc tylko i szamotał, lecz gdy nieomal udało mu się wyrwać, uznał, że i z szarpaniem nie może przesadzać. To właśnie wtedy ją dostrzegł — w ciągu krótkiej jak mgnienie oka chwili, kiedy, prawie wolny, przypadkiem obrócił głowę. Stała wśród widzów, po prawej stronie Macaulaya, młoda, wysoka, niesamowicie piękna. Zdążył zauważyć tylko tyle, zanim klient znowu przycisnął go do materaców.
ImagoOd samego początku podejrzewałem, że gospodarz zapraszając mnie do miasta tak naprawdę chciał się mnie pozbyć. Dwulicowy szczur. Niechby nawet próbował we śnie zatłuc kapciem, już by uczciwiej to wyglądało. Ale nie, fałszywiec wolał udawać, że straszliwie łaknie mojego towarzystwa w Chojmaniu w czasie targów. No wiecie, żebym przyniósł szczęście w handlu. Jakby nie mógł po prostu powiedzieć prosto w oczy, że już skrzacich usług nie potrzebuje. Nawet nie musiałby nic tłumaczyć, głupi nie jestem. W końcu widziałem, co się we wsi działo w ciągu ostatniego pół roku.
Przynoszę wam pokójPierwsze imago Laurencja zobaczyła na lotnisku, kiedy razem z Warrenem czekała na pojazd mający ich zabrać do budynków ambasady. Istota miała ponad dwa i pół metra wzrostu, a rozmiaru dodawały jej jeszcze czułki na głowie i ogromne skrzydła pokryte rozmyślnymi, kolorowymi wzorami. Laurencja przystanęła, zafascynowana, zapominając o trzymanym w ręku aparacie holograficznym.
Dobry wojak BuryPierwsze pół godziny po skoku oznaczały strach — i mdłości.
Wykrycie statku powracającego w normalną przestrzeń jest nieuniknione – stąd strach. Mdłości biorą się z szaleńczych manewrów mających utrudniać wrogom celowanie, manewrów nie do zniesienia bez odpowiedniej dawki środków przeciwwymiotnych. Kiedyś, gdy Dukovic był jeszcze kadetem, koledzy w ramach głupiego żartu podmienili mu regulaminową porcję tabletek na zwykłe witaminy. Od tamtego czasu skoki przez morze Satoshiego kojarzyły się Dukovicowi z odorem wymiocin.
CzarbrończyniWszystko się zaczęło, gdy czwarta samodzielna półbrygada zamiast obiecanego i z dawna oczekiwanego transportu piwa, otrzymała dwieście dwadzieścia trzy skrzynki z ręcznie haftowanymi chusteczkami do nosa. Nie oznacza to oczywiście, że bunt został wywołany przez chusteczki, jak to próbowali potem przedstawiać mniej rozgarnięci przedstawiciele prasy. W innych okolicznościach zostałyby one pewnie przyjęte z życzliwością i skwapliwie wykorzystane, chociaż może niekoniecznie zgodnie z przeznaczeniem. Nie jest także prawdą, że wyhaftowano na nich wywrotowe hasła, chyba że za takowe uznać napis „twoja matka chce być z ciebie dumna” albo „bronisz swojej dziewczyny”. Po prostu skrzynki z piwem obiecano już dawno i nieodmiennie ich brak tłumaczono trudnościami z zaopatrzeniem, działalnością wewnętrznych wrogów i złośliwością leśnych demonów, poterczuków czy innych laskowików. Trudno się więc dziwić żołnierzom, od tygodni zmuszanych do picia nędznych nalewek w brunatnym kolorze, że chusteczki były przysłowiową słomką łamiącą grzbiet wielbłąda. „Piwa dostarczyć nie mogą, a zasranych ścier to kurwa dwieście skrzynek przysłali” — tak dokładnie brzmiało zdanie, które rozpoczęło bunt.
Smutna historia o miłości ze szczęśliwym zakończeniemPrzekaz był tak silny, tak gwałtowny i nagły, że Armelia zatoczyła się i nieomal upadła. Dostrzegła polanę wypełnioną po brzegi czarną, włochatą masą. W chwilę później biegła przez las, otoczona braćmi z tego samego miotu, nie zważając na ból mięśni. Dowódca kazał się śpieszyć, więc śpieszyła się, zaciskając szczęki, niesiona głodem i nienawiścią. Teraz była ptakiem — z zawrotną prędkością przemknęła nad rzeką, nad lasem kłębiącym się setką żyć i śmierci, aż wreszcie runęła w dół niczym kamień.
Wojownik i wiedźmaW pierwszej chwili nie mogłem pojąć, co robi stado wilków wokół rosnącej na polanie, otoczonej niskimi krzewami lipy. Dopiero po chwili, wytężając wzrok, zauważyłem między nagimi gałęziami ciemny kształt. Nie wyglądało to na wróbla; wiewiórka nie wytrzymałaby tak długo bez jednego ruchu. Jakby odpowiadając na moje myśli, kształt poruszył się, rozprostował i wtedy rozpoznałem skrzata.
Zabójca przedsmokówPrzejście otwarło się tuż przed południem, na zachód od wsi — dokładnie tak, jak obiecywała to wiedźma. Mgła wirowała, rozbłyskując dziesiątkami barw — wszystko do tej pory bez jednego dźwięku i gdyby chłopiec stał ledwo sto kroków dalej, już nie zauważyłby dziejących się tu cudów — i nagle rozpękła, ukazując jasny tunel o drżących ścianach. Równocześnie gwałtowny wiatr przewrócił chłopca na ziemię, a przeciągły grzmot przetoczył się po ziemi. Rościk roześmiał się, szczęśliwy. Widział wcześniej już wiele Przejść, a jednak za każdym razem był tak samo oczarowany. Wciąż leżąc, podniósł głowę i spojrzał ponownie w kierunku nowo powstałego tunelu. Natychmiast poderwał się na nogi. Ktoś nadchodził.
Struny umarłychDobrze, więc chcesz wiedzieć, na czym polega mój zawód? Chłopcze, ale żeś się wysilił z tym pytaniem. To proste. Zabijam przedsmoki. A czego się spodziewałeś? Że chusteczki w kwiateczki haftuję, a nazwę to sobie wybrałem dla celów marketingowych? A, rozumiem -- masz na myśli, na czym to właściwie polega. No cóż, postawiłeś mi piwo, zasługujesz na uczciwą odpowiedź. Wszakże, jedno piwo to nie jest zbyt dużo. Mógłbym opowiedzieć ci ciekawą historię, no, ale sam rozumiesz... Dziękuję. Lubię domyślnych.
Paweł dobrze wiedział, że jest martwy. Wiedział, że ból szarpiący mu mięśnie jest tylko zwykłym złudzeniem. Wiedział też, że narastające zmęczenie – to po prostu efekt przyzwyczajenia do ciała, które już od dawna nie istnieje. Złudzenia łatwo ignorować. Wystarczy zatopić się w myślach, opuścić głowę, udawać, że się nie widzi własnych butów wznoszących brunatny pył. Udało mu się wspiąć się na kolejne wzgórze, zanim pozwolił, by przyzwyczajenie rzuciło go na kolana.
Nulla dies sine linea!
216Ej, to z misiem jest fajne! 

Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
Nulla dies sine linea!
217I co złego jest w tym pierwszym zdaniu? Jakże kluczowym dla literatury? Bez kpiny! Kluczowe, podobno, dla dalszego czytania książki, czyż nie? Mi się podoba. Zwyczajne. A następne mogą być lepsze.
Sporo tego masz. Ile skończonych?
Pisarz miłości.
Nulla dies sine linea!
218Skończonych większość; łatwiej wymienić nieskończone (Karwulf, Bury to zaledwie parę akapitów tu i tam plus pomysł). Pozostałe w większości opublikowane: Imago na papierze, Sprawiedliwość Grabarza wyróżnione na konkursie - niedawno wysłane gdzieś tam, ale dopiero co. W Esensji: Struny Umarłych, Talenty odmiennych Ludzi, Wojownik i wiedźma. W Fahrenhajcie: Smutna historia o miłości, Czarbrończyni, Chłopiec do umierania. Zabójca przedsmoków w QFancie, DObry wojak bury w Smokopolitan. Przynoszę wam pokoj przyjęte do Fantastyki, czeka na swoją kolej. Noc, dzień i poranek wysłane, czekają, ale coś czuję, że nic z tego nie będzie - było przyjęte do Creatio Fantastica, ale wkurzyłem się czekając i wycofałem. Skąd się biorą skrzaty - wysyłałem, nie podobało się, powędrowało do szuflady. Aaaa są jeszcze dwa, też wysłane, nie podobało się:
Kłobuk
Kłobuk
Jaś, Małgosia i coś jakby zła czarownicaTo nieprawda, że nienawidziłem Samuela. Nie życzyłem mu także śmierci i uważam, że postąpił przesadnie, spisując testament, a potem uciekając na pole. Owszem, byłem wściekły, ale też na moim miejscu każdy inny skrzat byłby wściekły tak samo albo i bardziej, a przecież nigdy przedtem przed wściekłymi skrzatami Sam się nie chował. Zresztą wcześniej wiele razy mnie denerwował. Na przykład, gdy zmarnował podarowane nam przez Szmida piwo, bo potrzebował naczynia na zbieranie deszczówki — jeszcze teraz mnie cholera bierze, jak sobie przypomnę. Albo kiedy wpadł na pomysł, by przerobić stare zużyte trepy na sandały i przez pomyłkę, rozumiecie, przez pomyłkę zapłacił wędrownemu gnomowi za podziurawienie moich przepięknych skórzanych buciszków. Krzywdy jednak Samowi nigdy nie uczyniłem i teraz też bym mu raczej nic nie zrobił. To znaczy, jak tylko by przetrwał pierwszy atak furii.
No i rozpoczęte, nie skończone, też o skrzacie Burym, pół strony i pomysł niejasny, nawet bez zakończenia:— Przepraszam, czy pan szanowny już zdechł? — zapytał kruk, przekrzywiając łeb.
— Spadaj — warknąłem. Za pierwszym razem odpowiedziałem ścierwojadowi wyjaśnieniem powiązań łączących jego rodzinę, ze szczególnym uwzględnieniem matki i okoliczności jego przyjścia na świat. Teraz nie miałem już siły.
— Czyli nie zdechł? — upewnił się kruk, podskakując bliżej. Przestąpił z nogi na nogę, przypatrując mi się uważnie. — Ale chyba już niedługo? Nie chciałbym szanownego pana napocząć przed czasem.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem, czego chce Burquardt, sądziłem, że się przesłyszałem. Ostatecznie rzadko się zdarza, by wywiad wojskowy kogoś delegował do nakłonienia do ucieczki dezertera. Na ścianie wisiał plakat mający właśnie do dezercji zniechęcać, grożąc strasznymi konsekwencjami w przypadku nie wykonywania rozkazów przełożonych lub samowolnego opuszczenia jednostki wojskowej. Trudno było nie zauważyć pewnej sprzeczności między słowami dowódcy a treścią znajdującego za jego plecami plakatu. Moja reakcja nie powinna więc nikogo dziwić.
Nulla dies sine linea!
219Na blogu wywiad z Romkiem Pawlakiem:
http://radomirdarmila.pl/2019/08/03/wyw ... pawlakiem/
https://i.ibb.co/262J5kz/romek-wywiad.png[/mimg]
http://radomirdarmila.pl/2019/08/03/wyw ... pawlakiem/
Nulla dies sine linea!
220Ooo, mój idol 

Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Nulla dies sine linea!
221Zacząłem trochę skrobać i w ciągu trzech dni dobiłem do trzydziestu tysięcy znaków (łącznie). Zastanawiam się cały czas, czy dobrze zaplanowałem początek. Po raz kolejny chcę prowadzić akcję linearnie, od A do B, bez żadnych meandrów, bez skoków akcji w przód i w tył - ale może właśnie nie powinienem...
No nic. Dzisiaj dokończę pierwszy rozdział oraz rozplanuję jeszcze raz całość - mam wszystko wprawdzie spisane na kartkach, ale wychodzi mi z nich nawet nie dwieście tysięcy znaków, więc trochę trzeba się zastanowić, gdzie co dodać.
No nic. Dzisiaj dokończę pierwszy rozdział oraz rozplanuję jeszcze raz całość - mam wszystko wprawdzie spisane na kartkach, ale wychodzi mi z nich nawet nie dwieście tysięcy znaków, więc trochę trzeba się zastanowić, gdzie co dodać.
Nulla dies sine linea!
222Nic się nie dzieje, włóczenie się po sieci zabiera sporo czasu, więc uznałem, że trzeba z tym coś zrobić. Postaram się unikać wery do końca sierpnia, a jak sił starczy (bo trudno przeżyć bez tak świetnej ekipy), to i dłużej. Wrócę, jak będę miał się czym pochwalić (co oznacza albo napisanie większej ilości znaków, a nie stroniczki czy dwóch; albo coś gdzieś opublikuję, co mniej prawdopodobne). Zapewne postanowienie złamię, bom człek woli słabej, ale spróbować warto.
Nulla dies sine linea!
223To na razie nic nie znaczy, żadnych terminów, wszystko palcem pisane po wodzie, ale...
Obie Pana propozycje "Pożar" i "Tęcza" się nam podobają i wstępnie mam je oznaczone jako "do wydania".
Z "Pożarem" ze względu na objętość, chcieliśmy iść w stronę trylogii lub dylogii.
"Tęcza" nie nastręcza problemów tego typu i będziemy zainteresowani jej wydaniem.
Nulla dies sine linea!
224• "Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia" • "Jem kamienie. Mają smak zębów." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
Nulla dies sine linea!
225Wiedziałam, że w końcu coś u Ciebie ruszy!
Gratulacje, szopen. Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło gładko, szybko i do pozytywnego finału.

Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
Nulla dies sine linea!
226Super!
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze