Dziennik cranberry

1
Ekhm. No niby ja też powinnam grzecznie i systematycznie pracować nad powieścią - o Czarnych Kotach (genetycznie modyfikowanych szpiegach).
Ale nie wiem, czy nazwanie DZIENNIKIEM czegoś, co ma nadzieję być popychane do przodu raz na święty nigdy, nie jest daleko idącym nadużyciem.

Na razie od 2 tygodni usiłuję zrobić konspekt. Taki mniej więcej. Żeby kręgosłup fabularny był. Myślałam, że jak mam pomysł na książkę od 4 lat, to se siądę i se konspekt machnę. BUACHACHACHA!!

No więc od 2 tygodni powieść nie ma kręgosłupa, ja mam czczość umysłową, huśtawkę emocjonalną i drę się na rodzinę.
Zakładam więc wątek - z nadzieją, że przynajmniej na Was nie będę się drzeć :P
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

2
cranberry pisze:Myślałam, że jak mam pomysł na książkę od 4 lat, to se siądę i se konspekt machnę. BUACHACHACHA!!
To jest tak piękne, że aż mi łzy poszły :)

Będę trzymać kciuki. Za konspekt i książkę :) Powodzenia!
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

3
Nie chcę Cię martwić, ale ja miałam pomysł na książkę od lat siedmiu i jak się za nią wreszcie porządnie wzięłam, to ułożenie jako takiego szkicu - który i tak ma do tej pory więcej dziur niż ser szwajcarski - zajęło mi cztery miesiące. :)
Ale myśl i pisz! Trzymam kciuki.
Nikt nie kupi powieści urban fantasy, żeby w środku znaleźć polskie kino moralnego niepokoju.
by Bel

5
cranberry pisze:Dzięki, dziewczyny, czuję się wsparta w swoich trudnych dla normalnych ludzi do zrozumienia problemach :D
Nie ma ludzi normalnych, są tylko nieprzebadani.
Czymam kciukasy :D

6
No, to ja się zamelduję. W akcie szalonej autodestrukcji napisałam w dwa dni (a raczej noce) 26k pierwszego rozdziału, potem oczywiście solidnie to odchorowałam (bo przecież żadnych obowiązków mi z tej okazji nie ubyło ;) )

I powiem Wam, że chociaż rozdział jest w 90% do przepisania od nowa (a będzie to przepisanie po raz CZWARTY), to i tak jestem bardzo zadowolona. Lubię te sceny, lubię bohaterów i chociaż normalnie nie cierpię poprawiać już napisanego tekstu, to tu widzę, co i gdzie było kompletnie nieprzemyślane i bez bólu napiszę od nowa. Bo normalnie nie piszę w takim tempie i na wariata.

Poza tym głównego kręgosłupa fabularnego ani tytułu oczywiście nadal nie ma :P
Chyba pakuję bohaterów na samym początku w takie bagno, że nawet jeżeli ich z niego potem wyciągam, to nie zrobi to już na czytelniku wrażenia... Muszę wymyślić JESZCZE GORSZE bagno :P
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

7
W takim razie super :-)
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

8
cranberry, idziesz kompletnie na żywioł? Czy może bohaterów już znasz?
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

9
B.A.Urbański, oj, nie absolutnie nie na żywioł :D Ja na żywioł nie umiem.

4 lata temu wymyśliły mi się postaci i główny zarys początku książki. Notatki zostawiłam i pisałam coś, co było czymś w rodzaju prequela do tej powieści - zbiorek powiązanych fabularnie opowiadań (wyszło ok. 650k). No i teraz doszłam chronologicznie do początku powieści (zasadniczo ma się ją dać czytać i bez zbiorku), a w międzyczasie okazało się, że:

- Postaciom zmienił się charakter, więc punkt A, w którym kończył się pomysł najbardziej wyjściowy, wcale nie jest dla nich żadnym końcem czegokolwiek.
- Doprowadziłam ich do punktu B, ale nawet, gdyby nie był to deus ex machina (jakoś by się to dało uzasadnić), to napięcie na końcu książki byłoby chyba dużo mniejsze (niższe stawki) niż na początku.

Więc wychodzi na to, że dopiero w punkcie B musi się NAPRAWDĘ zacząć dziać.

Więc na razie w moim funkcjonującym głównie w głowie planie akcji bohaterowie stoją w punkcie B, rozglądając się bezradnie, a ja mam obłęd w oczach.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

11
Ignite, desperacja :D

Weekend podsumuję tak - problem powieści własnej mnie przerósł. Czytałam drugą połowę Behemota Wattsa, więc mam teraz kompletnie rozjechany tą książką mózg. Watts jest genialny, ale nawet ja przyznam, że czasem nieco szarżuje. Jest inspirujący pod każdym względem (językowo, sposobem patrzenia na rzeczywistość, naukowo), ale o ile po małej dawce aż chce mi się pisać, o tyle po dużej jestem w stanie lekkiego szoku pourazowego i mam wrażenie, że cokolwiek napiszę, to mi wyjdą różowe, słodkie i puszyste Hello Kitties.

Dlatego akurat Hello Kitties, bo (B.A.Urbański) ta moja książka to o GMO agentach Czarnych Kotach, co mam o nich opko w linku w podpisie (Nocą wszystkie koty są czarne).
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

13
Bilans weekendu zwyczajowo przedłużonego o już-nie-wolny poniedziałek:
- Behemot (czyli rozjechany mózg, patrz wyżej)
- Grawitacja (skoro z mózgu już i tak niewiele zostało)
- dobre wieści w temacie ogólnoliterackim.

Efekt punktu trzeciego - euforia pikująca gwałtownie w panikę i zablokowanie problemu Wielkiego Finału Powieści na amen :D
Ciężko jest pojąć aHtystę :P
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

14
cranberry, B.A. stwierdza, że podoba mu się to, co pisałaś o puncie A i B., a nawet B.A. :)

A punkt B jest daleko już w powieści?

O tych Twoich kocich agentach, B.A. słyszał już dawno. Do roboty i brać się za następną.
A planujesz coś może w klimatach cyberpunka?
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

15
B.A.Urbański, :D
A wiesz, poniekąd to JEST problem, że z punktu A do punktu B, a następnie z B do A, no przyjmijmy że A' (A prim), moja Ty inspiracjo :mrgreen:
Poniekąd, bo jednak niedokładnie. No i potem jednak do C, jak mniemam.

Punkt B, jeżeli rzeczywiście ma być początkiem tego, czego wg mnie brakuje czyli "wielkiego finału" - ostatecznego i głównego zapętlenia fabularnego - powinien chyba być jakoś w 3/4 całości. Chyba. Mniej więcej. Chociaż, hmmm, w poprzedniej powieści to mi chyba ten moment, że "a teraz się już dzieje, co dziać musi, nieuchronnie zmierzając ku punktowi kulminacyjnemu i zakończeniu" przypadł jakoś w 80%.

Oczywiście teraz, przy drugiej, mówimy cały czas wyłącznie o planie - napisane nie mam jeszcze nic poza tymi 25k pierwszego rozdziału do napisania od nowa i jakimiś notatkami z czasów, kiedy mi się jeszcze wydawało, że lepiej nabazgrać dwie strony niby ostatecznej narracji, żeby "złapać scenę", niż zapisać to roboczo na pół strony notatek, tylko z pojedynczymi "złapanymi" dialogami czy zdaniami.

"Koty" to w zasadzie jest (albo - bywa, bo natężenie zależy od opowiadania) lekki cyberpunk. To jest ten sam świat co "Cyberdziadek". Krótkie opowiadanie, które pójdzie w "SF po polsku 2", to też jest cyberpunk w wersji light.

Ogólnie jakoś to mi się bardziej naturalnie pisze - takie "teraz tylko odrobinę dalej", być może dlatego, że właśnie jak czytam takie "Ślepowidzenie" to wychodzę z założenia, że "prawdziwego" cyberpunku to ja nie obsłużę moim brakiem wykształcenia biologicznego, a z kolei programistyczne wydaje mi się takie... przaśne i codzienne :)
W końcu żyjemy w cyberpunku, na swój sposób.

A z kolei przytłaczający, duszny pesymizm tego podgatunku na dłuższą metę by mnie chyba wykończył nerwowo.

B.A., widzisz, sam mnie prowokujesz do takich obszernych wynurzeń.
Sam się prosił, nie? :mrgreen:
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Maraton pisarski”