Dziecko jest bezwstydne i nie ma poczucia winy. Tego trzeba się dopiero nauczyć. A czego konkretnie będziesz się wstydzić - tak, to zależy od przypadku (chyba że przyjmujemy teorię reinkarnacji i uznajemy, że mamy wpływ na to, gdzie i kiedy przyjdzie nam się urodzić i wzrastać).
Taka śmieszna anegdota na boku: odświeżałam sobie ostatnio "Odyseję". I wiesz co? Ten bohaterski Odys ani razu sam się nie umył ani nie ubrał. Jeśli akurat nie było w okolicy kobiety, która by go umyła i ubrała, to on chodził brudny i śmierdzący jak zwierzę. I się nie wstydził!

Ja, chociaż rozumiem, że przecież inna kultura i tam bohater się do tak prozaicznej czynności jak umycie swej osoby zniżać nie mógł, to będąc wytworem kultury naszej, nie potrafię przez to na niego spojrzeć jak na bohatera, bo widzę jedynie dużą dzidzię! Wyobrażasz sobie Bonda, który się samodzielnie nie umyje ani nie ubierze?
I z "utratą niewinności" to samo: ona wynika z doczepienia ogona, z narzucenia informacji, czego się wstydzić należy, czyż nie? To jest nie tyle odjęcie, co dodanie. Nie tyle utrata, co przyczepienie ogona. Konieczne, żeby być istotą społeczną w konkretnym społeczeństwie.