Jeśli przegapiłem jakieś formatowanie czy cokolwiek zmieniłem, proszę autorów o szybki kontakt.
Tekst A
Ewa2
WWWAdam_Kłos stanowił wiarygodne i obszerne źródło informacji o ogromnej niewiadomej, jaką stanowiła Ewa_Kłos. Analiza kolejnych zapisów ujawniła, że prawdopodobieństwo uzyskania od niego dodatkowych danych wzrastało proporcjonalnie do czasu, jaki spędzali razem. Jako możliwie znaczący czynnik pod uwagę brała także postępy w zajęciach ogrodniczych, które podejmował każdego dnia wokół nagrobka, lecz próby oszacowania podobnego związku nie dały satysfakcjonujących rezultatów.
WWW― Na razie muszą wystarczyć tulipany... ― mówił właśnie Adam_Kłos, ocierając czoło zanieczyszczoną ziemią rękawicą. ― Ale jak tylko Kamilowi przejdzie to szaleństwo, poproszę go, żeby sprowadził mi niezapominajki. To były jej ulubione kwiaty.
WWW― Ulubione ― powtórzyła Ewa2. ― Charakteryzujące się największym spośród określonej grupy pozytywnym zabarwieniem afektywnym. Czy tak?
WWWWykonał gest zaklasyfikowany w jej bazie danych behawioralnych jako wzruszenie ramion. Była to statystycznie najczęstsza reakcja, gdy prosiła go o określenie stopnia poprawności posiadanej definicji. Drugą, czasami współwystępującą, była prośba o ponowne sformułowanie zapytania.
WWWTym razem jednak Adam_Kłos milczał, nie zaniechawszy swojej działalności. Zapytany w niedalekiej przeszłości o jej cel, odparł „żeby było ładniej”. Dopiero Twórca, czyli Karol_Kłos, wyjaśnił Ewie2, że chodziło o podniesienie walorów estetycznych określonego zakresu przestrzeni.
WWW― Walory estetyczne ― przemówiła. ― Stopień, w jakim wizualne poznanie danego obiektu lub zespołu obiektów wywołuje reakcję afektywną. Czy tak?
WWWAdam_Kłos wyprostował się i wykonał sekwencję ruchów, które, jeśli poprawnie go zrozumiała, minimalizowały odczucie dyskomfortu wywoływane długotrwałym przebywaniem w nachylonej pozycji.
WWW― Myślałby kto, że mój genialny braciszek dałby radę nauczyć cię mówić normalnie ― rzekł, nie odwracając się, by skierować na nią wzrok. W jego głosie pobrzmiewały pewne tony, które jej wciąż niedoskonały pod tym względem system zakwalifikował z 64-procentowym prawdopodobieństwem jako rozbawienie. ― W końcu spędza nad tobą całe życie, od kiedy...
WWWUmilkł.
WWW― Twórca zainicjował projekt wkrótce po śmierci Ewy_Kłos ― poinformowała go.
WWW― Tak, wiem ― mruknął Adam_Kłos.
WWW― Zawieszenie wypowiedzi zinterpretowałam jako oznakę trudności z wydobyciem informacji z pamięci.
WWWOparł przedramię na kolanie i spojrzał w jej kierunku. Odpowiedni podprogram skierował zapis ruchu jego gałek ocznych do kolejnego, który przeanalizował dane z czujników kinestetycznych. Rezultatem tych i wielu innych superszybkich operacji było stwierdzenie, że Adam_Kłos przeskanował wzrokiem całą postać Ewy2 dwukrotnie, zatrzymując w końcu spojrzenie tam, gdzie padło ono na początku, to jest na jej twarzy.
WWW― Jesteś trochę jak dziecko ― powiedział, tym razem rozbawiony na 88%. ― Próbujesz się wszystkiego dowiedzieć, ale nie potrafisz zapytać tak, by dało się zrozumieć. Pytanie brzmi: co z ciebie wyrośnie?
WWWPodczas gdy pewne zasoby jej elektronicznego umysłu pracowały już nad interpretacją treści przekazu, inne zarejestrowały pewną sprzeczność. Jeśli wierzyć zapisom w pamięci Ewy2, Adam_Kłos nigdy nie spoglądał prosto na nią tak długo, jak robił to w tej chwili. Sam potwierdził to, mówiąc, że jej łudzące podobieństwo do zmarłej Ewy_Kłos było dla niego „bolesne i odstręczające” ― tj. stanowiło bodziec o silnie negatywnym zabarwieniu afektywnym. Zgodnie z regułą mówiącą, że każda niewyjaśniona zmiana jest istotna, Ewa2 nadała wysoki priorytet zadaniu wyjaśnienia tego faktu.
WWW― Zgodnie z intencją Twórcy ― odpowiedziała ― ostateczną moją wersją będzie Ewa_Kłos.
WWW― Nigdy nie będziesz Ewą. ― Adam_Kłos udzielił odpowiedzi zauważalnie szybciej niż wynosił średni czas reakcji. Świadczyć to mogło, jak natychmiast dowiedziała się z odpowiedniej bazy danych, o pewności, że treść przekazu jest obiektywnie prawdziwa. ― Mój brat się myli.
WWW― Na czym opierasz to twierdzenie? ― zapytała.
WWWAdam_Kłos umieścił narzędzia i rękawice w torbie wiszącej na jego ramieniu. Następnie ruszył w dół wzgórza, na którym znajdował się nagrobek Ewy_Kłos, według wszelkiego prawdopodobieństwa kierując się w stronę domu.
WWW― Na tym, że każda osoba jest inna, niepowtarzalna i nie da się utworzyć kopii ― odrzekł w końcu.
WWW― Być może twoje założenie jest błędne, ponieważ opiera się jedynie na braku precedensu? ― Ruszyła za nim.
WWW― Miejmy nadzieję, że tak nie jest.
WWWChwilę analizowała tę wypowiedź.
WWW― Jeżeli poprawnie rozumiem znaczenie tego sformułowania, uznajesz, że gdybym rzeczywiście stała się Ewą_Kłos... byłoby to... ― Znalezienie odpowiedniego słowa sprawiało jej trudności. Przewidywała, że Adam_Kłos użyłby wyrazu „źle”, którego jednak znaczenia nigdy w pełni nie zrozumiała.
WWWAdam_Kłos odwrócił się i spojrzał na nią, być może w reakcji na jej wahanie.
WWW― „Niewłaściwe”? ― dokończyła. ― „Niekorzystne, gdy wziąć pod uwagę skutki”?
WWW― Bardzo niewłaściwe ― potwierdził, wznawiając ruch w dół wzgórza. ― I bardzo niekorzystne.
WWW― Dlaczego?
WWWPrzyłożył dłoń do podbródka w geście, o którym wiedziała, że oznacza zamyślenie, zastanowienie. Nie odpowiadał przez 00:01:37:44.
WWW― Z początku nie miałem najmniejszej ochoty, żebyś za mną łaziła ― Brzmiała udzielona koniec końców odpowiedź ― ale zgodziłem się, bo sądziłem, że rozmawiając z tobą, uda mi się zrozumieć Kamila. I chociaż fakt, że wyglądasz dokładnie jak ona, chyba zawsze będzie... sprawiał mi przykrość... Wiesz, mimo to udało mi się nawet cię polubić. Dziwne, bo byłem pewien, że taki... androik, czy jak to się nazywa...
WWW― Najpewniej chodzi ci o słowo „android” ― wtrąciła.
WWW― No, jakoś tak. Uważałem, że robot nigdy nie będzie jak człowiek, nawet jak zwierzę, które można darzyć sympatią. Ale rozmowy z tobą okazały się całkiem... zabawne, przyjemne... Czy ja wiem... Chyba głównie zabawne.
WWW― Znajduję to mało prawdopodobnym ― poinformowała go ― z powodu faktu, że oboje mieliśmy duże trudności ze zrozumieniem wypowiedzi drugiej strony. Jednocześnie jednak nie widzę powodu, by podawać w wątpliwość twoje słowa. Czy adekwatnym określeniem dla podobnej sprzeczności będzie słowo „dziwne”?
WWWJeżeli poprawnie zidentyfikowała typ reakcji, „zaśmiał się”.
WWW― Dziwne, zgadza się. I faktycznie, nie były to proste pogawędki. Ale zmierzam do tego, że w porządku z ciebie andruid...
WWW― Najpewniej raz jeszcze chodzi ci o słowo „android” ― wtrąciła znów. ― Zapisane alfabetem łacińskim słowo to składa się kolejno z liter A, N...
WWW― A gdybyś rzeczywiście stała się Ewą ― przerwał jej Adam_Kłos ― co stałoby się z Ewą2?
***
WWWKażdego wieczora Twórca dokonywał przeglądu, który jednak określał teraz jako „czystą formalność”. Oznaczało to, że istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, iż istotnie okaże się on potrzebny. Dawniej jej oprogramowanie aktualizowane było kilka razy dziennie, jednak wraz ze wzrostem intensywności samorozwoju programu AI, zmniejszała się potrzeba tworzenia dodatkowych podprogramów. Również wiedzę, dawniej wprowadzaną do jej pamięci w postaci gigabajtów danych, teraz przyswajała samodzielnie w wyniku obserwacji i interakcji z otoczeniem.
WWW― Projekt zbliża się ku końcowi. ― Twórca z właściwą podekscytowaniu ruchowością wpisywał kolejne linijki kodu w jeden ze swych komputerów stacjonarnych. ― Już wkrótce zastąpię tymczasową tożsamość wspomnieniami i nawykami i naprawdę odzyskam siostrę. Adam też i wtedy przekona się, że mam rację! Jeszcze mi podziękuje!
WWWEwa2 cały dzień interpretowała ostatnie słowa Adama_Kłosa. Miała wrażenie, że umyka jej ich sens.
WWW― Czy wtedy stanę się Ewą_Kłos? ― zapytała.
WWW― Tak, właśnie tak! Długo to trwało, ale...
WWW― Adam_Kłos uważa to za niemożliwe.
WWWTwórca, czyli Kamil_Kłos wstrzymał stukanie w klawiaturę.
WWW― Nie nadawaj wysokiego priorytetu analizie jego słów ― rzekł. ― Z nas dwu to ja znam się na androidach. To kwestia wiarygodności źródła.
WWW― Zatem stanę się Ewą_Kłos?
WWW― Oczywiście. ― System zasugerował 44-procentowe prawdopodobieństwo zniecierpliwienia w głosie Twórcy. ― I to już niedługo. On osiągnie sukces, bo zakwitną te jego kwiatki, a ja...
WWW― Tulipany ― sprecyzowała Ewa2. ― Adam_Kłos ma w planach także zasadzenie niezapominajek, które nazwał ulubionymi...
WWW― A w tym samym czasie ja uczynię z ciebie Ewę!
WWWTwórca nie spoglądał nawet na nią, przez co nie spostrzegł, że uniosła brwi i lekko wzdrygnęła się zgodnie ze wzorcem behawioralnym „zaskoczenia”. Jej system zarejestrował bowiem niespodziewaną i bardzo gwałtowną wewnętrzną modyfikację danych w odpowiedzi na jego słowa.
WWW― Wrócę do życia moją siostrę! ― Twórca uśmiechał się teraz. ― Znów będziemy razem! Tak jak było i być powinno! I tym razem nie będzie mowy o żadnych nowotworach, o żadnych chorobach! Zostaniemy razem na zawsze!
WWWWzorce głosowe stwierdziły w jego głosie coś, co w jej systemie zapisane było jako „histeria”.
***
WWW„W tym samym czasie”.
WWWPriorytet nadany tym słowom był absurdalnie wysoki.
WWW„Zakwitną te jego kwiatki...”
WWWTo była dla Ewy2 pracowita noc.
WWW„...a w tym samym czasie ja uczynię z ciebie Ewę!”
WWWPodjąwszy nowe zadanie, nieustannie przeszukiwała każdą linijkę swego kodu w poszukiwaniu wyjaśnienia własnego zachowania.
WWW„W tym samym czasie”.
***
WWWNie zostawiła żadnej wiadomości z wyjaśnieniem swego zniknięcia.
WWWMijały tygodnie, miesiące. Adam z pewnym zdziwieniem stwierdził, że tęskni za sztuczną inteligencją w sztucznym ciele, i nie wiedział, czy świadczyło to o niezwykłości Ewy2, czy też przeciwnie ― o niezwykłości człowieka, którym był on sam.
WWWObserwował jak jego starszy brat codziennie wpada w furię i szybko przechodzi w stan depresji ― po to tylko, by wlawszy w siebie zdecydowanie zbyt wiele, śpiewać, jak to dzieło przeszło wszelkie oczekiwania twórcy i jak wspaniale świadczy to o jego geniuszu. Najgorsze były jednak wieczory. Po tym wszystkim Kamil załamywał się i łkał jak dziecko, bełkotliwie przepraszając Ewę, że nie mógł przywrócić jej życia.
WWWAdam pomagał mu wtedy dojść do łóżka i sprzątając butelki, modlił się, by brat zrozumiał i pogodził się z odejściem siostry, które musiał przeżyć dwukrotnie.
***
WWWJego tulipany nie zakwitły. Przyczynę odkrył dopiero niedawno ― zostały one wykopane i umieszczone ponownie w ziemi. Pozbawione cebulek.
---------------------------------------------------
Tekst D
Skarb
WWW– Po co go sadzisz? – zapytał, patrząc jak Ewa wygrzebuje w ziemi niewielki dołek i wyciąga uschniętą, bezlistną łodygę z doniczki. – I tak już po nim.
WWW– Przestań! – warknęła i odwróciła w jego stronę zalaną łzami twarz – Przestań… Proszę… – dodała już ciszej i wróciła do przerwanej czynności.
WWWZacisnął szczęki. Chciał coś powiedzieć, pocieszyć ją, ale nie wiedział jak. Sam ledwo radził sobie z bólem.
WWW– Chodź do domu, robi się zimno.
WWWWstała, lecz po chwili przyklęknęła i zaczęła płakać. Nie mógł tego znieść, więc wszedł do środka.
WWWUsiadł na kanapie w salonie i zapalił papierosa, próbując ignorować dobiegający z ogrodu szloch.
WWWKilka dni temu odbył się pogrzeb ich pięcioletniego synka. Roślinę, której Ewa próbowała przywrócić życie, dostali w dniu jego urodzin. Kwiat rozwijał się pięknie, urzekał barwami i zapachem. Aż do wczoraj. W ciągu kilku godzin stracił wszystkie liście i płatki, wysechł i skurczył się. Łodyga zamieniła się w poskręcany badyl. Przypadek albo symbol. Zależy, w co się wierzy. Eryk nie wierzył już w nic.
WWWKiedy dowiedzieli się o chorobie Jasia, świat stał się smutnym i ciemnym miejscem. Musieli patrzeć, jak ta najdroższa na świecie istotka gaśnie niczym dopalająca się świeca. Ale najgorsza była bezradność. Gdy okazało się, że dziecku zostały najwyżej trzy miesiące życia, w Eryku coś pękło. Do tej pory wierzył, że wszystko ma jakiś sens i zmierza w ściśle określonym kierunku. Sensu tej tragedii nie był w wstanie pojąć.
WWWEwa weszła do salonu i przemknęła wprost do kuchni, nie obdarzając męża nawet jednym spojrzeniem. Wiedział, że powinien ją przytulić, zapewnić, że wszystko jakoś się ułoży. Nie potrafił. Za każdym razem, gdy patrzył w jej oczy, widział w nich syna.
WWWWieczorem było jeszcze gorzej. Kolację zjedli w ciszy przerywanej jedynie rytmicznym stukiem sztućców. Ich rozbieganych spojrzenia padały to na meble, to na zegar, to na kant stołu, ale ani raz się nie spotkały.
WWWGodzinę później Eryk stanął na progu dziecięcego pokoju i westchnął głośno.
WWW– Trzeba coś z tym zrobić – powiedział, patrząc na kilka pudeł wypełnionych zabawkami.
WWW– To znaczy co? – zapytała Ewa, wychodząc z łazienki. Była naga, a mokre kasztanowe włosy spływały jej na ramiona.
WWW– No… coś. Do domu dziecka może…
WWW– Zwariowałeś – rzuciła oschle i poszła do sypialni. – Wyniesiemy na strych.
WWW– A po co? – Wszedł za nią do pokoju i usiadła na fotelu.
WWW– Jak to po co? To pamiątki. Poza tym zostaną dla kolejnego dziecka.
WWWPrzełknął ślinę.
WWW– E… Ewa. Ja nie jestem pewien, czy chce mieć jeszcze dzieci.
WWWSpojrzała na niego, a on miał ochotę zapaść się pod ziemię. Ale takie właśnie było jego zdanie w tamtej chwili. I nie zamierzał ukrywać swoich uczuć.
WWW– Aha – rzuciła sucho, nałożyła nocną koszulę i weszła do łóżka.
WWWTo „Aha”, wypowiedziane pewnym specyficznym tonem, było gorsze niż najgorsza kłótnia.
WWWPóźniej, gdy leżał obok niej, usłyszał jak płacze cichutko. Znowu nic nie zrobił.
WWWMijały dni i miesiące, a oni oddalali się od siebie coraz bardziej. Przestali rozmawiać, przestali się kochać, celowo brali nadgodziny, aby spędzać jak najmniej czasu w domu.
WWWPewnego wieczoru wracali z kolacji u rodziców Eryka, podczas której udawali wzorowe małżeństwo starające się wrócić do normalnego życia po stracie jedynego dziecka.
WWWSilnik szumiał jednostajnie pod maską, a z głośników dobiegały spokojne nuty.
WWW– Powinniśmy się rozstać – powiedziała nagle Ewa.
WWWPoczuł zdziwienie, a potem ulgę. Od dawna myślał o rozwodzie, ale nie spodziewał się, że to żona zrobi pierwszy krok w tym kierunku.
WWW– Jesteś pewna? – zapytał, nie odrywając wzroku od jezdni.
WWW– Oboje wiemy, że to Jaś scalał nasz związek. Teraz czuję jakby wszystkie nici pękły.
WWW– Dobrze. Porozmawiamy o tym jutro.
WWW– Nie… Chce rozmawiać teraz!
WWW To się stało nagle. Z jednej z bocznych uliczek wypadło rozpędzone BMW i musnęło tył Forda. Uderzenie nie było silne, ale wystarczyło, aby Eryk stracił panowanie nad kierownicą. Samochód zjechał na sąsiedni pas, wprost w oślepiające światła sunącej z naprzeciwka ciężarówki.
WWWEwa krzyknęła. Eryk rzucił przerażone spojrzenie w jej stronę. Zobaczył jak wyciąga do niego rękę. Próbował ją chwycić, ale poczuł potworne uderzenie połączone z okropnym odgłosem prutego metalu. Przestrzeń wokół małżonków eksplodowała tysiącem szklanych odłamków. Głowa mężczyzny poleciała bezwładnie do przodu, ból wykwitł w jego mózgu niczym flara i zgasł w potoku czarnej jak smoła ciemności.
*
WWW– Tatusiu, znalazłem skarb… – Eryk usłyszał dziecięcy głos i otworzył oczy. Najpierw zobaczył biały sufit, a później żółtą, pękatą jak balon lampę. Opuścił wzrok. Obok kanapy stał jasnowłosy chłopiec o błękitnym spojrzeniu. – Szybko, chodź ze mną. Musisz go zobaczyć.
WWWMalec zaśmiał się, odwrócił na pięcie i zniknął w korytarzyku.
WWWEryk zamrugał raptownie. Znał to mieszkanie. Wynajęli je niedługo po ślubie. Ale Jasia nie było jeszcze wtedy na świecie. W ogóle nic się nie zgadzało. Nie mógł sobie przypomnieć skąd się tu wziął. Pamiętał tylko, że stało się coś złego.
WWWWstał i poszedł za synem. Dziecko stało na progu sypialni i zaglądało do pokoju z wyrazem takiego skupienia na twarzy, jakby w środku znajdowało się stadko płochliwych ptaków. Ale Eryk wiedział już, czemu Jaś się przygląda. Przypomniał sobie ten dzień: piękny lipcowy poranek, gdy Ewa powiedziała mu, że jest w ciąży.
WWWUkląkł nagle i ukrył twarz w dłoniach. Chłopiec podszedł do niego.
WWW– Nie płacz tatusiu. Myślisz, że mnie straciłeś, ale ja jestem przy tobie każdego dnia. I przy mamie. Zobaczycie mnie znowu, w oczach następnych dzieci. Będę czuwał, gdy będzie źle i dbał o was, gdy starość zapuka do drzwi. A teraz wstań i chodź ze mną. – Malec nie mówił jak pięciolatek. Miał wątły, dziecięcy głos, ale składał pełne zdania niczym dorosły. Eryk bez słowa wykonał jego polecenie.
WWWEwa leżała na łóżku. Spała przytulona do poduszki. Oddychała rytmicznie i lekko. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział taki spokój na jej twarzy.
WWW– To jest twój skarb. Nie możesz… – Jaś chwycił dłoń mężczyzny. Eryk przyklęknął i jego ucho znalazło się tuż naprzeciwko ust chłopca. – … go stracić.
*
WWWOcknął się gwałtownie i znowu zobaczył biały sufit. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Skomplikowana aparatura stojąca obok łóżka wydawała z siebie piski i zgrzyty.
WWWSpróbował się podnieść.
WWW– Gdzie… gdzie ja jestem? – wychrypiał.
WWW– Proszę leżeć spokojnie, miał pan wypadek. – Pielęgniarka położyła dłonie na jego ramionach.
WWW– Co się stało?
WWW– Uderzył w was piany kierowca.
WWW– Gdzie moja żona? Gdzie Ewa?
WWW– W innej sali. Wszystko będzie dobrze.
WWW– Ja musze do niej iść…
WWW– Jest na bloku operacyjnym. Musi pan odpoczywać. Pana żoną zajmują się najlepsi specjaliści.
WWW– Ja muszę… – Znowu spróbował wstać, ale pociemniało mu w oczach. Poczuł ostry ból w boku.
WWW– Wołajcie Skolimowskiego! – Eryk miał wrażenie, że głos pielęgniarki dobiega z dna drewnianego pudła. – Brzeziński ma znowu zapaść.
*
WWWEryk wszedł do salonu. Postawił torbę na ziemi i poprawił kołnierz usztywniający. Cholerstwo było strasznie niewygodne, ale musiał je nosić jeszcze przez jakiś czas. Niewielka to cena, pomyślał i otworzył drzwi prowadzące do ogrodu.
WWWEwa miała opuścić szpital dopiero pojutrze. Wrócił do domu żeby zabrać klika rzeczy i posprzątać przed przyjazdem żony.
WWWBał się trochę, co będzie dalej. Wiedział, że problemy same się nie rozwiążą, a przed nimi spore wyzwanie. Jednego był pewien: chciał spróbować.
WWWUsiadł na brzegu tarasu. Jego wzrok od razu padł na kwiat, który kilka tygodni temu zasadziła Ewa. Łodygę porastało kilka zielonych listków.
WWW– Symbol? – zapytał sam siebie i wystawił twarz do ciepłych promieni. – Symbol…
Koniec
---------------------------------------------------
Zawodników BCEG zapraszam do recenzowania. Punktacje i recenzje proszę wysyłać w odpowiedzi na maila, którego jeszcze dziś ode mnie dostaniecie wraz z przypomnieniem reguł. Ostateczny termin przysłania ocen: 19 kwietnia 2012r. godz. 21.00.