Latest post of the previous page:
____Pośród zaśnieżonych stoków szła postać. Można ją było dostrzec z daleka, gdyż wyglądała niczym krzew gorejący, przemierzający to lodowate pustkowie.____Bóstwo sunęło z wolna, czując, jak opada z sił. Jego bose stopy sprawiały, że zamarznięty śnieg i lód rozpuszczał się przy najlżejszym dotknięciu.
____Zerwał się wiatr. Tuman białych płatków uniósł się nagle w górę i próbowały zatrzymać postać. Ta jednak nie zwróciła na to nawet uwagi. Płomienie, które ją otaczały, choć nikły powoli, nadal chroniły przed wszystkimi atakami, jakie mogła zaoferować góra.
____Bóstwo znalazło się u celu. Wejście do groty były dobrze osłonięte, a przez to zachowało się w stanie nienaruszonym przez tysiące lat.
____Postać spojrzała ostatni raz w stronę świata, unosząc do góry miecz w oskarżycielskim geście.
____- Miałem być waszym obrońcą, a wy mieliście tylko przestrzegać praw i wierzyć – powiedział głosem tak niskim, że niemal przypominającym warknięcie.
____Z rezygnacją opuścił broń i wszedł do środka.
____„Miejsce spoczynku zapomnianych...” – pomyślał. – „Przynajmniej nie będę samotny.”
____Tunel był długi i nieprzyjemny, a ostre kamienie raniły stopy od spodu, lecz w końcu dotarł do samego końca.
____Zdziwił się, bo spodziewał się czegoś innego. Może komnaty? Może świątyni albo przynajmniej jakiegoś ołtarza?
____Nie było nawet kupki kości czy szat bóstw, które przybyły tu przed nim. Nie było nic.
____Korytarz kończył się ślepo. Jedynie na ścianach było coś, co mogło świadczyć o chwilowej obecności w tym miejscu jakichś istot w przeszłości.
____Spod kawałka płótna, którym był okutany, wyciągnął przedmiot przypominający spory szklany klosz wypełniony wodą. W środku znajdowała się mała świątynia ze strzelistymi wieżami.
____Spojrzał i aż nogi mu zadrżały. Jedną dłonią przytrzymał się ściany, aby nie upaść.
____- Kiedyś oddawaliście nam cześć w sanktuariach, takich jak to – rzekł na głos, jakby chciał, aby te słowa dotarły do ludzi na całym świecie. Lecz w jaskini nikogo nie było. – A teraz? Macie nowych bogów, których czcicie w tym, co bezmyślnie nazywacie galeriami.
____Poczuł zbierający w nim gniew. Ognie zapłonęły równie mocno jak w dniach jego największej chwały. Z całej siły rzucił przedmiot pod nogi. Szkło roztrzaskało się i rozprysnęło na wszystkie strony. Woda rozlała się dookoła tworząc sporą kałużę. Mała świątynia stała jednak na ziemi nienaruszona.
____Płomienie zgasły jak gaśnie życie. Bóstwo opadło na podłoże, a jego pierś przebiły strzeliste wieże.
____Zakaszlał.
____Krew spływała powoli po budowli, mieszając się z wodą.
____Zacharczał.
____Wzrok opadł mu ku dołowi i pośród mieszających się cieczy dostrzegł odbicie. Z początku nie był pewien czy to lustro i widzi siebie, czy też okno ukazujące coś po drugiej stronie.
____Później już wiedział. Ujrzał kobietę o długich, czarnych włosach i smutnych oczach. Patrzyła na niego. A może gdzieś w dal? Zamyślona...
____- Może nie jesteście tak całkiem straceni – wypowiedział ostatnim tchem, po czym skonał.
____Wszystko przeminie. Jedynym materialnym dowodem, że kiedykolwiek istniał naprawdę, pozostanie ślad dłoni wypalonej płomieniami na ścianie owej jaskini.