W ciemno
„Nowi Ninja” to ta elitarna samozwańcza grupa, która ogłosiła, że dotrze do Ardrytów i uratuje świat. Ci zajebiści bohaterowie powiedzieli, że teraz jestem ich agentką i pod karą śmierci ma być dyskrecja, posłuszeństwo i te sprawy. Jakby mniej straszne było to, że właśnie na śmierć mnie wysyłają.
Uznali, że będę w tym dobra. Okej.
Z Ardrytami rozmawiał sztab strategów, dyplomatów, rekinów biznesu i mistrzów negocjacji. Aż tu nagle zachciało im się zwykłego psychologa. Dobra, mam ten doktorat. Ale te artykuły o życiu pozaziemskim w „Paranormal News” pisałam pod pseudonimem, na dodatek wystarczyło przeczytać dokładniej, żeby wiedzieć, że to tylko hipotezy. Do wszystkiego dotarli, pełne dossier. Pewnie nawet mogę ich spokojnie zapytać, jakie majtki dziś założyłam, bo akurat nie pamiętam.
Cholernie się boję. Ardryci są z kosmosu, z planety Enteropii. Oczywiście to nazwa nadana przez nas, marnych ludków. Ot, wyższa inteligencja kopsnęła się na Ziemię. Trochę szkoda, że wyrżnęli swoim statkiem w Wielki Kanion, było tam naprawdę pięknie. Szybko się pozbierali i wybudowali tam gigantyczną bazę – nazwalibyśmy ją wojskową. Wyniszczyli mnóstwo terenu dookoła, razem z ludźmi. Świat robił dziesiątki inwazji, wszystkie siły powietrzne USA padły jak muchy trzepnięte gazetą. I to w odległości stu kilometrów od obozu. Co ciekawe, Ardryci zawsze pozwalają się zbliżyć pojedynczym ludziom, a nawet wejść. Niestety nikt jeszcze z takiej gościny nie wrócił.
Cholera, jestem coraz bliżej. Przecież muszą mnie widzieć. Jeszcze żyję. A może nie? Może już mnie zdzielili laserem i po prostu nie poczułam?
Spokojnie. Idziesz do nich na herbatkę. Wprawdzie nie wiesz, czy trzeba zdjąć buty w przedpokoju, ale dowiesz się na miejscu.
Zatrzymuję się. Przede mną gigantyczny budynek jak z filmu SF. Wygląda jak z żelbetonu, jest niebieski. Jakby poukładany z klocków, a tu doczepione jakieś ruchome wihajstry, nie wiem, może lepsza wersja antenek, talerzy satelitarnych, klimatyzatorów… Kto wie. Z tego wielkiego, spiczastego czegoś na szczycie pewnie strzelają. A ja co? Obwieszona jak choinka… Ja pitolę, jaki wstyd…
Rozchylam koszulę i zdzieram z siebie te śmieszne kamerki, czipy, rejestratory funkcji życiowych. Wyrzucam z ucha słuchawkę. Dobrze, że nie mam niczego podskórnego czy połkniętego.
- Pierdolcie się – mówię zjadliwie do mikrofonu, zanim rozdeptuję go na ziemi.
Po wejściu i tak cały sprzęt by zwariował. Widziałam jedyne udane nagranie ostatniego uczestnika. Drzwi same się otwierały, a w nich stał Ardryta. Jego szara twarz bez wyrazu powoli zieleniała. Potem kamera nawaliła. „Nowi Ninja” nazwali to „uśmiechem zapraszającym”. Najdłużej działał rejestrator funkcji życiowych – i też nie wiadomo, czy został zdjęty, czy petent umarł.
Dobra, idę. Nie wiem, jak będzie wyglądać komunikacja. Ich technologie wyprzedzają nasze o tysiąclecia. Cóż to dla nich przypadkowo nauczyć się mojego rodzimego języka…
Oho, wrota się otwierają…
Ktoś stoi… zaraz zemdleję!
Mogę jeszcze wrócić? Cholera! Nie powinnam!
Ktoś… chyba babka. Szara twarz… babka, tak. Niezła babka, co za figura, chciałabym taką…
…seledynowy.
Ciasny kombinezon? A co, może bluzeczka i leginsy. Wszystko jedno, jak na przybysza z kosmosu wygląda seksi.
…jasnozielony.
To ten uśmiech, to akurat wiem. Ładna pani musi się uśmiechać.
…ciemnozielony.
(witaj)
- Co?
(witaj)
- Czy ty… czy pani coś mówiła?
(witaj)
- Witaj – mówię. Jestem trochę ogłupiała. W ogóle nie zauważyłam, żeby babeczka poruszała ustami, kiedy mówi. Nawet mimiki nie posiada.
( nie mów, słyszę twoje myśli)
- Co takiego?
(nie mów, chodź)
- Ale…
Kurna… Okej, idę. Cholera, czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam. Babka, znaczy pani, faktycznie zmienia kolory. Tylko teraz…
…ciemnoniebieski.
( nie analizuj)
Dobra! Cholera, cholera! Przepraszam! Ty to słyszałaś, cholera!
(nie choleruj)
Sorry! Ona wszystko… to musi się kontrolować!
(nie kontroluj)
…ciemnozielony.
Ja wiem, to taki wasz sposób, znacie wszystkie nasze myśli, to dlatego… masakra, wasz poziom mnie miażdży. Znacie moje myśli, ale wałek, niesamowite. Oho, zmieniła, zmieniłaś kolor… pewnie cię to rozbawiło, ale jejku… patrz, ręce mi dygoczą.
(uspokój się)
Wiem. Gdyby to było mową, pewnie nie udałoby się zapisać.
(udało)
Myślisz? Hehe, cholera, słyszałaś to? „Myślisz”! Ja już chyba wariuję. Zresztą zwariowałam z chwilą, kiedy tu weszłam.
Idziemy. Jaki długi korytarz… Tunel, można powiedzieć. Musi być jakaś wyższa instancja.
Jak to działa, że cię słyszę? Nie zdziwiłoby mnie, gdyby to było zjawisko jednostronne, wiesz, ty mnie tak, a ja ciebie nie. Przekażesz mi to jakoś?
…jasnozielony.
Zresztą nie słyszę nic poza tym. Ty pewnie możesz kontrolować, to zupełnie uczciwe. A ja muszę… ja muszę zejść niżej…? Podświadomość. Myśli niesformułowane, przez dwa lata miałam salon hipnozy, jestem też specjalistką behawioryzmu, co prawda koni, ale zawsze.
…szary.
(nie próbuj)
Nie, skąd, tak sobie rozmyślam. Oszukać to nie, nie. Ja z reguły rzadko oszukuję. To raczej inni mnie, Marcin na przykład. Mam ten doktorat z psychologii, a kłamał w żywe oczy, heh, głupia byłam. Żałosne, jak na to patrzeć.
…popielaty.
Ale on w końcu też zrobił ten doktorat, też znał pewne sztuczki. Nie jestem najlepsza na świecie, a po waszej wizycie to już w ogóle. Jestem świadkiem tak dalece posuniętych ludzkich możliwości, a rozmyślam o jakimś Marcinie. To była smutna znajomość. Nie wiem, czy wrócę do domu, czy napiszę do Marcina zwyczajowe życzenia na święta.
…biały.
Drzwi? Pomieszczenie? Mała, pusta klitka… och! Ktoś, znaczy… nie zauważyłam pana.
…błękitny.
Nie wiem, czego się spodziewałam. Sali tronowej? To w gruncie rzeczy marne atrybuty władzy. Swoją władzę już nam pokazaliście tak wiele razy…
Boję się.
Dlaczego nie słyszę myśli? Nie ukrywajcie, co się ze mną stanie. Boję się.
(myśl dalej)
Co mam myśleć? Jestem tu wbrew swojej woli, nie mam nic wspólnego z galaktyczną wojną. Na grudzień przepowiedzieli koniec świata, może to właśnie to. Mi wszystko jedno. Ale przecież też jesteście ludźmi. Nawet lepszymi od nas. Macie piękne ciała i twarze, do tego wszystkiego doszliście sami. To zrozumiałe, że chcecie podbijać sąsiednie planety.
…różowy.
Ten sam kod genetyczny. Może tylko troszkę sobie modyfikujecie. Uśmialibyście się, a u nas ciągle demonstracje feministek, krytyka In vitro i ogromna radość, gdy byle łazik wyląduje nawet na Księżycu.
I kiedy tak patrzę na was, to nie dziwię się, że nikt z negocjacji nie wracał. Wchodzili jak lisy, jak prowokacja CBA z ukrytą kamerą. To już nie tyle, że nie wypada. To po prostu obciach, przecież jesteśmy ze cztery tysiące lat za wami.
…fioletowy.
Ludzie są bardzo butni, nie myślą w ten sposób. Mają was za kolorowe stworki, a nie braci i siostry. Ale tak sobie myślę, że gdybyście dali nam te cztery tysiące lat, moglibyśmy to nadrobić. Zdobywać te planety razem. Dopiero teraz mi to przyszło do głowy, oczywiście kwestia wielu pokoleń, ale przecież myślicie przyszłościowo. Inaczej nie dotarlibyście do tego miejsca.
(kogo reprezentujesz?)
Kogo reprezentuję? Teraz już nie wiem. Na co dzień pracuję na uniwerku, w wolnych chwilach piszę o psychologii i zjawiskach paranormalnych, hobbystycznie wróżę z kart. Przypadkowo jestem członkinią „Nowych Ninja”, teraz już byłą, odkąd przekroczyłam te progi. Uznajcie, że reprezentuję ziemską populację, niezbyt godnie, ale staram się… Mówili, że mam trochę empatii, że ja się z wami dogadam.
(myśl dalej)
Cóż dalej? Przyzwyczaiłam się, że myślenie jest prywatną sprawą. Zmieniacie kolory, choć nic mi to nie mówi. Na pewno jesteście wrażliwi, jak to ludzie.
…ciemnofioletowy.
Nie chcę czekać. Proszę, zdecydujcie już, co ze mną będzie dalej.
(wyjdź)
Tak, tak, oczywiście. Jak pan sobie życzy. O, znów mnie pani prowadzi.
(tędy)
Wiem, wiem. Pójdę, dokąd chcecie.
…szary.
Nie wiem, co właściwie miałam do zrobienia. To wielkie przeżycie. Kazali mi wynegocjować pokój na świecie, ciekawe, jakim cudem… Nie mamy wspólnych tematów, koloniści z Indianami też nawet nie myśleli o pogawędkach. Nic nie mamy w zamian, nic. Cholera, muszę zapalić. Można tu palić? Bardzo bym chciała chociaż jeszcze jeden ostatni raz zapalić, choć nawet tego nie lubię…
Jesteście tak „małomówni”. Głównie rozkazujecie i informujecie. To kwestia bezpieczeństwa? A kolory? Dlaczego kolory?
Idziemy w stronę wyjścia? To dobry znak?
…jasnozielony.
(napisz do Marcina)
Naprawdę mogę wyjść? Wypuszczacie mnie na wolność? Wyjdę stąd żywa? Zaraz… Marcin?
…ciemnozielony.
(wrażliwość to najlepsza z ludzkich cech)
Tak… Też tak myślę. Otwieracie bramy? Dziękuję!