16

Latest post of the previous page:

To, co Chii prezentuje w swojej miniaturce, widzi mi się w obrazach ekspresjonistów.

Obraz 1
Kobieta w pokoju zasnutym mgłą, spocona, nakryta trochę prześcieradłem - tak że nic konkretnego nie widać :P Z wyciągniętymi dłońmi, na których leżą miotełki.

Obraz 2
Przestrzeń barwy ognia z białymi punktami i dziwny, nieoznaczona masa dążąca w stronę owych punktów. Szaleństwo różnych form. Dziwna masa dzieli się przy jednym końcu, tworząc paszczę, z której wystają białe zęby i atakuje coś barwy żółtej, otaczające kolor błękitny.

Obraz 3
Ta sama nieoznaczona masa wyciąga nóż wbity w serce.

Obraz 4
Masa przyjmuje formę żarłacza białego i trzyma w paszczy coś żółto-błękitnego, co zdaje się walczyć o życie.

Obraz 5
Żarłacz trzyma serce żółto-błękitnego czegoś, co chce się wynurzyć.

Obraz 6
Kobieta klęczy przed dzieckiem.

Obraz 7
Kobieta tańczy i śpiewa przed rybakiem, jednocześnie próbując uchwycić jego ducha.

Obraz 8
Mężczyzna idzie przez rozdarcie w białym płótnie, ale odwraca głowę i spogląda na kobietę obejmującą dziecko.

Obraz 9
Kobieta jedzie pociągiem zagryzając placek ryżowy i spogląda przez okno, w którym odbija się jej twarz. Jest zamyślona i smutna.

Muszę przyznać, że specjalnie wybrałem ten tekst, bo wydawał mi się najtrudniejszy. Chii przerzuca się między obrazami, przemyśleniami i dźwiękami z taką łatwością, że trudno nadążyć. Za pierwszym razem również obce imiona sprawiały trudności w rozpoznaniu kto jest kim.

Z rzeczy, które ciężko jest przedstawić na obrazie to np. jednocześnie osobę myślącą i jej przemyślenia. A drugą rzeczą są dźwięki. Może pokazać, że ktoś śpiewa lub gra i ewentualnie efekt. Ale samych dźwięków się nie da. Podobnie będzie z zapachami. I to przerzucanie się i generalnie szybkie zmiany też trudno ująć w tradycyjnych obrazach - bardziej tam gdzie mamy kadry?, szybkie ujęcia kamery? (chociaż to wg mnie zabiłoby treść tej miniatury).
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

17
Dobrze, czyli dla mnie zostaje znów Mdrv:

1. Studio filmowe. Na środku mały stoliczek i dwóch facetów - młodszy i starszy. Dookoła nieludzki bałagan, kable, reflektory, fragmenty zwierzęcych kostiumów, totemy, fragmenty styropianowych chatek, koce, poduszki. Fotografia reportażowa z planu.

2. Fantazyjny, bajecznie kolorowy wirus w stylu Joana Miró, wyrzeźbiony w drewnie.

3. Czerń z czerwienią. Abstrakcja.

4. Zwierzę mocy - delfin. Prymitywizm.

5. Hiperrealizm. Facet w biurze, ze szklanką świąteczną (z namalowaną na niej mordą renifera) w ręce. Za nim wielka lodówa z poprzyczepianymi magnesami w kształcie zwierzątek.

6. Ciemna, szara, obetonowana rzeka, nad nią ołowiane niebo, a na brzegu dwaj panowie na kolorowych leżaczkach. Na stoliczku obok drinki z parasolkami i sterta papierów. Fotografia reklamowa.

7. Ogromny, uśmiechnięty, złoty Budda na tle nieba. Rzeźba.

8. Stół w kuchni czyjegoś mieszkania. Maleńki, uśmiechnięty, pozłacany posążek Buddy postawiony na papierze z napisem "polisa". Fotografia amatorska.

Nie umiem wyrazić obrazem samej puenty. Można ją delikatnie zasygnalizować, ale nie jest tak wyrazista ani tak przekonująca, jak w słowach. I gorzkiego poczucia humoru z tego tekstu też nie potrafię oddać obrazem.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

18
I Zaqr (wybacz opóźnienie):

Cztery obrazy, które mógłby namalować Beksiński:

1. Strażnicy na tle muru. Ciemno. Zza muru wystaje szczyt dzwonnicy. Światło księżyca ślizga się po dzwonach.

2. Płonący demon z mieczem.

3. W ciemności bieleje piaszczysta droga, prowadzi na wprost, jesteśmy u jej początku. Na końcu drogi, na dalszym planie wznosi się katedra. Taka, jaką tylko Beksiński mógłby wymyślić.

4. Ciało bohatera leży pod murem. Przy nim stoją dwie płonące postacie z mieczami. Płoną błękitnym ogniem, nie czerwonym jak demon.

Nie da się namalować rozmów, a zatem także logiki postępowania bohatera.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Zablokowany

Wróć do „Ćwiczenia - część II”