16

Latest post of the previous page:

Bohaterka tekstu Caroll ma bardzo wyraziste sny. Świadczy to, jak sądzę o wielkim zaangażowaniu. Chociaż zastanawiam się czy taka dokładność i szczegółowość w sennym obrazie ma uzasadnienie. Może trochę za dużo? W każdym razie coś ją przejmuje. Trapi, gnębi. Ale co? Stopniowo scena po scenie buduje się obraz dylematu. Z początku nie wiemy z czym on (ten dylemat) jest związany. Potem dowiadujemy się, że tak naprawdę jest to tylko dylemat pozorny. Nie jej dylemat. Ona była zdecydowana, ale robiła inaczej za namową. Był to więc dysonans. Wróć! Zaczynam więc czytanie od początku, z tą wiedzą. Zarówno lustro jak i pociąg to symbole. Pociąg wskazywał na chęć poznania samej siebie, dojście do tego, co ja tak naprawdę chcę. Bo ja nie wiem, że decyzję już podjęłam. Nie wiem jaką. A podjęłam. Lustro archetypowo to symbol wglądu. Odkrywania siebie, demaskowania swoich błędów i niedociągnięć. Dodatkowo lustro to przecież narzędzie do doświadczania podmiotowości w najbardziej podstawowej formie. Zdarzyło ci się kiedyś wpaść we wściekłość, ale po spojrzeniu w lustro uspokoić się natychmiast? Kiedyś w literaturze trafiłem na przypadek człowieka, który wszedł do mieszkania z zamiarem zastrzelenia swojej żony, która go zdradzała. Kobieta uciekła do łazienki, gość tam wpadł, wymierzył spojrzał w lustro i nie nacisnął spustu – boże przecież nie jestem mordercą. Nagle doznajemy siebie. Nie myślimy o tym na co dzień sprawdzając czy włosy dobrze leżą, czy krawat jest prosto. Może to coś jak wizerunki w miejscach kultu? Masz problem z myśleniem o bogu. Nie widzisz go. Potrzebujesz wyobrażenia? Może. Może tak. Ale tylko w określonym stanie, tak? W każdym razie bohaterka zobaczyła w nim to co chciała, bo szukała tej informacji. W sobie. Babcia, matka, pra babka, pra pra babka... to już tylko archetyp kobiecości, kobiety jako Matki.
"Mówię sam do siebie, ale ponieważ cenię sobie swoją opinię, nadałem sobie tytuł doktora." Erich Segal


Sky Is Over

18
Ok, spróbuję się wziąć za tekst pP. Męski tekst. Podobnie jak Pilifa.

Pierwszy moment przejścia jest wyraźny i nie ma co się zastanawiać. Narrator właściwe wprost go wskazuje Zaraz po obudzeniu spojrzałem na ścięgna i kości pracujące pod skórą naznaczoną siatką linii papilarnych, na tańczące płynnie palce, zginające się i prostujące powoli, czyli zaczynamy od przejścia z dość ciekawego snu do prozy życia, krótko mówiąc do jawy. No i dalej mamy realność. Ale czy aby na pewno? Do pewnego momentu nie mam problemu z określeniem, po której akurat stronie znajduje się narrator-miłośnik owoców wszelakich ;) Ostatnią scenę - powrót z pracy - można odebrać zarówno jako sen, jak i jawę. Niby są wskazówki (dłonie), dzięki którym czytelnik powinien wiedzieć, po której stronie lustra toczy się akcja, a jednak tekst jest tak napisany - podejrzewam, że specjalnie, żeby nie było za łatwo i zbyt jednoznacznie - że można mieć wątpliwości. No, chyba, ze ja jestem jakiś niekumaty. Taka możliwość też istnieje.

Zatem mamy dwie ścieżki:
I - sen i jawa, gdzie:
równanie mi się zgadza i elementy istotne są po obu stronach lustra
sen - kobitki i cycuszki, to znaczy owoców dostatek
jawa - rozmyślania i obrączka

II - sen, jawa, sen, gdzie:
równanie mi się nie zgadza
sen - kobitki, cycuszki, owoce, rozmyślania i obrączka
jawa - nic

Co ciekawe, zarówno we śnie, jak i na jawie, bohaterem targają wątpliwości. Po żadnej ze stron nic nie jest jednoznaczne i brak jasnych odpowiedzi na pytania dręczące narratora. Nawet we śnie, który zdawałoby się dość dobrze się zapowiada, bohater zostaje „zblokowany” przez męczący go dylemat

Adrianna pisze:No i słowa wypowiadane przez dziewczynkę. Przyznam się szczerze, że nie wiem - to jakieś konkretne słowa, czy nie? Wplątane w sen są fascynujące - a na jawie brak.
Te dziwne słowa, które wypowiada dziewczynka we śnie, to przypadkowy zbitek sylab, które wpadły mi do głowy, nie mają znaczenia. To znaczy mają, ale... no wiesz o co chodzi :D Wiem, że tekst jest niepełny, brakuje w nim kilku domknięć, parę pomysłów jest nie poprowadzonych do końca, no ale pisałem go na ostatnią chwilę i brakło czasu na poprawki ;/
Opowiadaj. Zachowaj rytm i opowiadaj. Mów o swoich klęskach, niespełnionych marzeniach, pierwszych miłościach, o dniu, kiedy miałeś wszystkiego dość, o tej jedynej, dla której chciałeś się zabić, o tym że nie wszystko ci się udaje. Ja będę słuchał. A potem spiszę historię twojego życia.

19
Adrianna

Momenty przejścia:
1. Gdy bohaterka patrzy w szybę, świat jej się rozmazuje. Zasypia. Rzeczywistość -> sen.
2. Gdy spada i uderza głową w szybę. Budzi się. Sen -> sen 2.
3. Gdy zmusza się we śnie, by otworzyć oczy. Sen 2 -> rzeczywistość.

To teraz będzie problem znalezienia przeze mnie istotnych motywów, toposów i czego by tam nie było.

Na pewno elementem występującym tu i tam jest kot. To kot zwiastuje coś nieoczekiwanego. Choć na jawie pojawia się tylko we wspomnieniach. No i rodzina. Święta też są. Jest i lustro, które udaje szybę w autobusie. Odbija rozmazany pejzaż wewnętrzny bohaterki. No i jak uderza w nie głową, to jakby lustro się tłukło i było większe nieszczęście. Bohaterkę można nawet podciągnąć pod hamletyzm (te same dylematy, niemal), ba, nawet werteryzm (bo chce zlecieć z balkonu, targając się na własne życie)! Kolejnym toposem jest topos makowca. Jego zachłanne pochłanianie przez matkę symbolizuje jej chęć do zawłaszczania sobie życia córki. Karp ostrzega przed kłopotami rodzinnymi oraz finansowymi. Mówi o tym, że bohaterka ma w życiu więcej szczęścia niż rozumu.

Czy było wszystko po obu stronach? Jeśli zbić te dwa sny w jeden, to jakby trochę przeważał nad rzeczywistością. Z drugiej strony o rzeczywistości dowiadujemy się ze snu, więc się wszystko ładnie miesza.

Chyba niczego mądrego się ode mnie nie dowiedziałaś, prawda?
Dzwoń po posiłki!

20
Konrad Chris:
Na początku jest jawa: kobieta siedzi w fotelu, dookoła przysłowiowy dom uciech cielesnych, a w tle zgrzyty radia. Na dobitkę ledwo łażący kot, który umiera ostatni raz z głodu. Oczy jej się zamykają i czmychamy do
snu I: Zegar cofa się o 730 pełnych obrotów(732 jeśli rok był akurat przestępny) wskazówki godzinowej(chyba że zegar 24 godzinny, to o połowę mniej razy) - teraz w mieszkaniu jest schludnie i ładniutko, można jeść z podłogi, ale nikt nie korzysta - gospodyni by nie pozwoliła, bo jej dom ma być idealny i błyszczący cały czas. Przychodzi superfacet i musi czekać - znosi to z pokorą, bo jak tu nie czekać na swoją superkobietę? Nawet zimny obiad u mamusi zniesie, żeby Ona mogła wyglądać olśniewająco. A Ona to wie i testuje delikatnie cierpliwość swojego ukochanego.
Pobudka: Znów pełno kartonów(jak dla mnie po pizzy - to byłby symbol jej całkowitego upadku). Na jawie nie przebywamy długo: jeszcze rzut oka na ubrania poniewierające się po lepkiej podłodze i filiżankę, w której kobieta postanowiła hodować pleśń(i dbrze jej to idzie).
Sen II: Widać pierwsze objawy "dziczenia" - chodzi po idealnie utrzymanym, puchatym(i pierońsko drogim) dywanie w butach - Ona z wczoraj by na to nie pozwoliła, Ona dzisiejsza nie zwraca na to uwagi, bo ma ciekawsze rzeczy w głowie. Wchodzi supermacho, ale wygania go - jest nieumalowana - nie może jej takiej widzieć - musi być idealna.
Przebudzenie: facet nie wygląda już nawet jak połowa macho - w ciągu roku zdążył wyhodować brzuszek piwny i zmienić się w przedstawiciela "ulicznej arystokracji" - teoria kartonów po pizzy upada, bo z kartonów wyciąga ubrania i rozrzuca je po podłodze - bo nikt mu nie zabroni, a akurat ma taką chęć. W kącie stoi budowla iście studencka - choinka z puszek po piwie obsypana trotami - korniki też znalazły sobie lokum w tym domu, a domownicy nie protestują.
Sen III: Siedzi Kinga i dwie koleżanki - eleganckie, ale proste potrawy i alkohol z najwyższej półki. Atmosfera sielankowa - tylko z realnego świata przebijają się sprawy przyziemne - tu ojciec mlaśnie, tam facet zasiorbie, tu matka się śmieje, tam ciotka chichoce. A tutaj luz, blues(z limitowanej kolekcji płyt i odtwarzany na najnowszym sprzęcie super sound surround). Nagle atmosfera gęstnieje - kilka słów za daleko? W realu pada deszcz - wiosenny, ale smutny. Świat wiruje - martini już dużo ubyło, a w realu ciemno, bo kartony zasłoniły okna, śmierdzi bo kot szcza po kątach, a od piwa lepi się każdy centymetr mieszkania. Tylko ona jest uszykowana i czeka - tym razem ona czeka aż jej facet będzie szykował się dla niej na ideał - czeka od dawna i nie wytrzymuje wspomnień: rozbija "lustro" do przeszłości, ale to nie koniec:
Sen IV: Jest zła, tak cholernie zła, że prawie przewróciła elegancką zastawę stołowe z porcelany. Przebłysk świadomości i znów widzi siebie brzydszą o rok zmartwień, a później znów sen: ktoś wcisnął replay: impreza zaczyna się od początku.

Nie wiem jak to jest z tym świecznikiem czy świecą. Nie wiem o co chodzi - zaglądam d sennika a tam odmian świec w śnie dużo i nie wiem jaka tutaj była.
Elementem łączącym jest filiżanka(chociaż o niej nie mówisz, gdy bohaterka śpi) - we śnie jest idealna, krucha, z chińskiej porcelany, po roku zmienia się w filiżankę rodem ze stołówki - grubą, toporną, z bonusową pleśnią w komplecie. No i fotel wyznacznikiem wyjścia ze snu. To też ważne.
A kobieta dalej siedzi. Myśli o decyzji, którą już podjęła? A może zastanawia się, czy uda jej się wrócić do bajkowego życia, które utraciła? Ale siedzi dalej. Nie zadziała, bo za każdym razem ktoś naciśnie replay w jej wspomnieniach.

PS. Sorki za chaos wypowiedzi - sen i niesen mi się chyba udzieliły na czaszkę.

21
Chii

Prosta (niby), sugestywnie przedstawiona historia. Bohater na przemian męczy się na jawie i zasypia, który to stan powinien być dobrze znany każdemu, kto choć raz przegiął z procentami. We fragmentach sennych obserwujemy emocjonalne dojrzewanie do decyzji samobójczej. Na odcinku jawy prezentowane są nam powody całej zapaści.
Co znamienne, w świecie sennym struktury przyczynowo skutkowe wydają się cechować dużo większą konsekwencją. Rzekomą zdradę w realu Marc mógł sobie uroić. Swojego cierpienia- już nie.

Dominantami świata snu są dwa powtarzające się motywy- tonięcia i bycia ostrzelanym.
Jedno i drugie znajduje swoje odbicie w realu na wiele sposobów.

Motyw tonięcia można odnieść do stanu emocjonalnego postaci, ale także do pospolitego zalania mordy. Ale to tak naprawdę podkład pod gwóźdź programu, czyli strzelanie. Zapowiedź dramatycznego czynu. Co zabawne, bohaterowi miesza się sprawstwo, bo to dziewczyna strzela.

Ostatnie zdanie jest dla mnie jednoznaczną sugestią, że zdrada kobiety to tak naprawdę zgrabna racjonalizacja, a Marc zabije się z zupełnie innych powodów.

Tekst odebrałem jako sugestię większego dramatu, zgrabnie zakamuflowaną pod już i tak dużym dramatem. Mniej uważny czytelnik może dać się oszukać. Główny bohater był mało uważnym czytelnikiem samego siebie i patrzcie jak na tym wyszedł...
"Wow wow wow est"

22
Ja spróbuję swoich sił w tekście Zaqra. Podoba mi się powtarzalny motyw przedmiotu, który prowadzi do konfrontacji: jawa - sen. Początek i droga przez zaspy do ciepłego domu, to dla mnie symbol tęsknoty - bohaterka pragnie powrotu do czasu minionego. Dlatego przedmioty wywołują skojarzenia.

Pierwsze lustro to konfrontacja młodość - dorosłość (pragnienie - (nie)spełnienie). Podobało mi się płynne przejście między planami czasowymi: wydaje mi się, że postać z obrazu (sen) pociesza rzeczywistą bohaterkę (że już niedługo, że jeszcze się odbiję od dna). W tym lustrze to postać z obrazu zna przyszłość.
Drugie lustro to świadomość nieodwracalności i konfrontacja: radość i szczęśliwa przyszłość (dziecko) vs smutek i nieszczęście (aborcja). Tu ładnie wplata się kolejna scena: zielona sukienka i żółta obwódka, to zapowiedź/pragnienie macierzyństwa (słonecznik). W tej scenie, to postać realna już wie, że nie ma szans na dzieci, dlatego mówi wychodzę pośpiesznie z tego wiosennego klimatu – nie chcę się wyprowadzać z błędu.
Kolejne lustro to zemsta i przebaczenie. Tu wyraźnie widzę też wagę: na jednej szali rzeczy złe, na drugiej dobre. Lustro i wybór.
Ostatnie lustro jest skierowane do środka, do wnętrza bohaterki: dochodzi do wewnętrznego porozumienia, zgody. Bohaterka oszacowała rzeczy dobre i złe, pogodziła postacie z jawy i snu, i na końcu dokonała wyboru.

W tekście Zaqra urzekły mnie perełki: żarówka smętnie wisi z sufitu i dogorywa, patrzę jak odchodzi w stronę olejnego horyzontu, zamknięty w hebanowym więzieniu, pastelowa buźka i moje ulubione a ja odlecę w dal, łamiąc po drodze słoneczniki. Te wtrącenia kapitalnie budują klimat i zacierają granicę jawy i snu - to takie malutkie lustra.
Uff, mam nadzieję, że nie poplątałem zbytnio.

23
to zapowiedź/pragnienie macierzyństwa (słonecznik)
Prawdę mówiąc, to użyłem słoneczników, bo po prostu lubię te kwiaty i pasowały mi do "szklarniowego" nastroju ostatniego pokoju ;)
Dzięki wielkie za analizę i za miłe słowa :)

24
zaqr pisze:Prawdę mówiąc, to użyłem słoneczników, bo po prostu lubię te kwiaty
Hehe, normalna sprawa: nic tak nie zadziwi autora jak interpretacja czytacza. :)
Jak widać, efekt lustra działa.

25
Gdzie u Luki jest lustro?

Nie trzeba było długo szukać, zaznaczone jest słowami:
A teraz musiał zdarzyć się ten sen
Koniec snu to :
Od tego bólu obudziła się i prawie usiadła na łóżku,
Czy równanie się zgadza?

Po obu stronach jest Fabian - mężczyzna ,z którym może związać się na resztę życia.
Sen Lidii jest projekcją obaw co do wspólnej przyszłości, które wynikają z kryminalnej przeszłości pana F.

Był wobec niej szczery, powiedział prawdę. Gdyby przemilczał ten fakt, zgodziłaby się być z nim.

Ten sen można interpretować przeróżnie.

1) Sen jako strach przed zmianą. Lidia boi się zamążpójścia, wyszukuje powody dla których nie warto zmieniać dotychczasowego życia. Przecież Fabian nie dał jej odczuć, że jest kryminalistą i jest niebezpieczny. Do tej pory mogła na nim polegać.
2) Sen jako odtworzenie jego zbrodni. Lidia we śnie była ofiarą, a sytuacja ze snu była stuprocentowym odtworzeniem, tego, co miało miejsce w przeszłości. Mogła lepiej poznać Fabiana i dokonać świadomej decyzji, czy chce z nim być.
3)Sen jako ostrzeżenie . Lidia poznała prawdę, że ukochany może być niebezpiecznym świrem , który nie tylko może zrobić krzywdę, ale i zabić.

Tekst daje możliwość właściwie dowolnej interpretacji, a odbicie świata ze snu czytelnik musi dopowiedzieć sobie sam.

Każdy wybór Lidii jest zły. Jej przyszłości nie da się do końca wywróżyć. Zarówno przyjęcie jak i odrzucenie oświadczyn może być najgorszą albo najlepszą rzeczą w jej życiu.

Biedna Lidia... ;)

26
To ja biorę tekst Luki.

Przyznam, że tekst z początku mnie zmylił, bo myślałem, że będzie o staropanieństwie, co mnie trochę rozbawiło. Później jednak wszedł motyw związku z mężczyzną i jego przeszłości oraz jak to rzutuje na przyszłość. Ciekawy wątek i chyba od czasu do czasu dotykający każdego.

Motyw przejścia jest tutaj dość wyraźny. Dokładnie widać, gdzie jest sen. Natomiast motyw lustra znajduje się już jakby trochę gdzie indziej. Ja odnajduję go w wyborze. W kwestii: zaufać czy nie? Lustro jest jakby w przyszłości. Przecina i zniekształca, tak że odbicia nie są takie same a wręcz przeciwne, jak w gabinecie luster w wesołym miasteczku.
Lustro odbija również przeszłość w przyszłość.

W związku z tym, w kwestii lustra wszystko się gdzieś tam równa, choć nie do końca. Jest chęć zaufania i strach przed powtórzeniem się tego, co było w przeszłości (strach przed lustrem? Przed odbiciem przeszłości w przyszłość?).
Natomiast w kwestii przejścia między snem a jawą wg mnie nie równa się, ale nie widzę potrzeby, żeby się równało. Równa się tylko to co potrzeba, czyli dobry człowiek ze złą przeszłością i projekcja tej przeszłości na przyszłość. W śnie są wskazówki, ale chyba bardziej namieszały niż doprowadziły do znalezienia właściwej odpowiedzi. Sny chyba czasami mają taką właściwość.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

27
Mdrv

Zacznę od cytatu z „Bajki o trzech maszynach opowiadających króla Genialona” Stanisława Lema, z tomu „Cyberiada”:

O, rety! – wołał i: - Ratujcie, król w niebezpieczeństwie! – i: - Mona Liza! Hej! Halo! – i podskakiwał ze strachu, i w kąty się pchał, szparki szukając, co by go ku ocknięciu zawiodła – wszystko jednak daremnie. Nie wiedział, czemu to tak, nazbyt był bowiem nierozgarnięty, ale tym razem ani tępota, ani trwożliwość, ni słabość go nikczemna uratować już nie mogły. W nazbyt bowiem wiele snów już był zabrnął, zbyt wiele ich szczelnymi kokonami go otaczało, więc chociaż ten i ów naderwał, mocując się ze wszech sił, nic mu to nie pomagało, bo wtedy w głąb sąsiedniego wpadał, a kiedy wtyczki z szaf wyrywał, jedne i drugie były śnione, kiedy Chytriana u boku swego bił, ten także jeno marę senną przedstawiał; zaczął się Rozporyk ciskać i skakać na wszystkie strony, lecz wszędzie nic, tylko sen i sen, odrzwia bowiem, podłogi marmurowe, zasłony złotem dziergane, lampasy, kutasy, ona sam wreszcie – wszystko jeno rojenie, pozór i czcza ułuda; grzęznąć tedy zaczął w tym snów trzęsawisku, ginął w ich labiryncie, choć jeszcze brykał i kopał, cóż – kiedy i kopniaki senne i bryki tak samo! Łeb rozwalił Chytrianowi – i to na nic, bo nie na jawie ryczał, a głosu prawdziwego nie wydawał, a kiedy omotany i otumaniony w pewnej chwili doprawdy na jawę się wyrwał, nie umiejąc jej od snów odróżnić, wetknąwszy wtyczkę, stoczył się z powrotem w sen, i tak być już musiało, i darmo o zbudzenie skomlał, nie wiedział bowiem, że „Mona Liza” jest skrót szatański od słowa „monarcholiza”, to jest „rozpuszczanie się królewskie”, gdyż była to ze wszystkich Chytriańskich, przez zdrajcę onego przygotowanych, zasadzka najstraszliwsza…

Na czym polegała ta straszliwa zasadzka? Na tym, że król pragnął przyjemnego snu, a ten zaoferowany (należało tylko wetknąć wtyczkę do szafy) niczym się nie różnił od jawy. Król wtykał i wtykał… i nic z tego nie wynikało – obiecanej rozpustnej Mony Lizy ani widu, ani słychu. Lustro było doskonałe – nie było żadnej rysy, dzięki której można by odróżnić jawę od snu. I tak król Rozporyk przepadł w labiryncie, podobnie jak bohater Mdrv. Wszystko jest jawą i wszystko jest snem. Wszystkie elementy są po obu stronach lustra, ale nie wiadomo, po której stronie jest rzeczywistość. Król Rozporyk był tchórzem i próbował uciec, bohater Mdrv jest odważny, więc bohatersko dąży do sedna, do jądra. Efekt jednak w obu przypadkach jest podobny - bo narkotyki które zażywa bohater Mdrv także są tylko wyśnione, jak wtyczki króla...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

28
W tekście B.A. pierwszym śniącym jest Jungowski Cień.
http://zenforest.wordpress.com/2009/03/ ... -wg-junga/
Tropi swego "wroga", ale nie wie, że ściga samego siebie, choć przecież mógłby się domyślić, bo odczytywanie śladów przychodzi mu dziwnie łatwo...

Jest i druga, "jasna" część bohatera, która śni ten sam sen (przecież są jedną osobą!), tylko z innego punktu widzenia. Naprzeciw instynktu łowcy, po drugiej stronie lustra, pojawia się lęk ofiary. Obaj schodzą w dół, ale lewo jednego oznacza prawo drugiego. Jeden widzi muzeum (składowisko cennych rzeczy), drugi - pusty magazyn (nic cennego tam nie ma). Jeden widzi cały las, drugi - wyczuwa tylko zapach sosen. Jeden widzi ścieżkę, drugi - korytarz.

I wreszcie stają twarzą w twarz, przed lustrem i wtedy ten słabszy okazuje się tym silniejszym, ofiara staje się mordercą. Broń jest jedna i ta sama. Nie ma swego odbicia. Jest prawdziwa i skuteczna po obu stronach lustra. Ale nie można zabić Cienia, bo bez niego nie możemy istnieć. Zabijając własny Cień, zabijamy siebie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Zablokowany

Wróć do „Ćwiczenia - część II”