Wiersz I
Patrzy
Och, może to prawda,
że widać więcej zza firanki.
Sąsiadka podgląda mnie stale,
gdy tańczę
naga przed tobą.
Ty siedzisz w luźnej pozie przy stole,
ty mnie zbywasz, niechętnym ruchem ręki.
Ona wie wszystko.
Tajemnice kolekcjonuje jak bibeloty.
Ja mam dla ciebie tylko boa z piór,
różanych jak szminka, jak wnętrze mnie.
Ja mam dla siebie tylko dres,
szary jak dym, jak poniedziałek
w zatłoczonym tramwaju.
Mówisz, nie patrząc na mnie,
witasz z obojętnym uśmiechem
przypadkowego spotkania.
Byliśmy umówieni, ale to nic.
Zapomniałeś kapelusza, a ja nie włożę dziś szpilek.
Owinę się w tiul.
Polecę - będę gwiazdą.
W przerażonym spojrzeniu sąsiadki,
gazecianych nagłówkach,
śmiechu porcelanowych kotów.
Cały szum, boa z piór,
biała noc, luster błysk,
gorzki płacz...
To nie wystarczy.
Wszelki grzech,
wspomnień blef,
powiedzonek trzy po trzy...
a sąsiadka, ciągle patrzy.
Wiersz II
Ceremonie
tego pewnego dnia
nie róbmy ceremonii
po prostu pochowaj mnie w sobie
to nic jeśli zrobi się ciemno
w kapeluszu ukryłam księżyc
i rozsrebrzył mi włosy
jakoś tam trafię
chcesz
założę boa
frędzelki i piórka złagodzą banał
wszystkich księżyców z cudzych wierszy
poezja wypchanych kolan
to za mało
na zdziwienie byle jaką symetrią
to nic że odejdę
niedaleko przecież niespieszne
w kapeluszu, różowym boa i w dresie
na dno ciebie niby na spacer
bez pożegnalnych ceremonii
5
Szanowni jurorzy...
Bigosik staropolski?
W kociołkach bigos grzano; w słowach wydać trudno
Bigosu smak przedziwny, kolor i woń cudną;
Słów tylko brzęk usłyszy i rymów porządek,
Ale treści ich miejski nie pojmie żołądek.
Aby cenić litewskie pieśni i potrawy,
Trzeba mieć zdrowie, na wsi żyć, wracać z obławy.
Przecież i bez tych przypraw potrawą nie lada
Jest bigos, bo się z jarzyn dobrych sztucznie składa.
Bierze się doń siekana, kwaszona kapusta,
Która, wedle przysłowia, sama idzie w usta;
Zamknięta w kotle, łonem wilgotnem okrywa
Wyszukanego cząstki najlepsze mięsiwa;
I praży się, aż ogień wszystkie z niej wyciśnie
Soki żywne, aż z brzegów naczynia war pryśnie
I powietrze dokoła zionie aromatem.
Bigosik staropolski?
W kociołkach bigos grzano; w słowach wydać trudno
Bigosu smak przedziwny, kolor i woń cudną;
Słów tylko brzęk usłyszy i rymów porządek,
Ale treści ich miejski nie pojmie żołądek.
Aby cenić litewskie pieśni i potrawy,
Trzeba mieć zdrowie, na wsi żyć, wracać z obławy.
Przecież i bez tych przypraw potrawą nie lada
Jest bigos, bo się z jarzyn dobrych sztucznie składa.
Bierze się doń siekana, kwaszona kapusta,
Która, wedle przysłowia, sama idzie w usta;
Zamknięta w kotle, łonem wilgotnem okrywa
Wyszukanego cząstki najlepsze mięsiwa;
I praży się, aż ogień wszystkie z niej wyciśnie
Soki żywne, aż z brzegów naczynia war pryśnie
I powietrze dokoła zionie aromatem.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)