„Partia szachów”
W przestrzeni pustej jak próżnia, w klatce stworzonej z sufitu ścian i podłogi, do partii szachów zasiadło dwóch pewnych swego. Ambicje obydwu sięgały najwyżej rozstrzygnięcia pojedynku, którego zakończenia można było nie być pewnym. Aczkolwiek wykluczając sytuację patową, każda rozgrywka wyklucza przegranego a nobilituje zwycięzcę.
- Choć, usiądź, figury już ustawione.
- Ok., widzę ze to ja rozpoczynam, białe zaczynają.
Czy myślał, że istnieją szachy przestrzenne jak to miejsce, w którym przyszło się spotkać? Czy wyobrażał sobie, że są figury, których przestrzeń manewru wykracza poza płaszczyznę szachownicy? Raczej byłby przecząco nastawiony a jeśli już to, zgodziłby się tylko czysto metafizycznie. Uznałby koncept jako coś łechtającego jego wyobraźnię.
- Miałeś z nim kontakt? – Zapytał zadumany, pogrążony w zawikłaniach partii.
- Miałem – powiedziałem wiedząc, że jeszcze o cos zapyta.
- To, jaki on jest? – Zapytał po prostu.
Trudno opisać, jaki ktoś jest nie zubażając tym samym czyjejś osobowości. Opis zawsze będzie karykaturą. Nawet, gdy będzie bardzo zbliżona do rzeczywistej postaci. Ponadto byt, o który zapytał, nie był figurą z szachownicy, nie miał swej funkcji na polu bitewnym i było to coś bez nazwy i pozycji.
- To, co z nim – zapytał zniecierpliwiony
- Słuchaj, fenomenalnie, nawet nie wiesz, o co pytasz.
- Tak? Czyżby? A co to za cudo?
- On jest jak wielka Jednia, w nim wszystko stanowi jedno ze wszystkim i jest tym samym, każdym w ogóle i w wyjątkach.
- Ciekawe, bo ja myślałem o człowieku, a ty....o czym innym prawisz.
Partia rozruszała się w ciekawą konstelację. Przejściowy impas przeobraził się w pełną napięcia akcję. Przeciwnik potrafił przewidzieć pięć ruchów na przód,
- Słuchaj, wyobrażasz sobie szachy przestrzenne?
- Nie bardzo,
- A on właśnie taki jest, że w to wierzy.
- Oszalał
- To jest możliwe, także moim zdaniem. Oczywiście żaden człowiek nie umiałby w to grać, ale on właśnie nie jest człowiekiem, więc jemu łatwo mówić.
- To, kim on jest?
- On jest kulą światła, właściwie to nie kulą, bo kula ma swe ograniczenie, on jest samym światłem, ale kulistym.
- To tak jakby pokuj z czterech ścian zawierał się w kuli, kwadratura koła tylko, że przestrzenna.
- No widzisz, teoretycznie jest to możliwe.
Szachy są grą miażdżącą dla koncentracji. Wzbogacenie tej gry o dodatkowy element przestrzenny o trzecia oś współrzędnych jest wywindowaniem w geometryczne niebiosa. A co zrobić z faktem, że to wszystko zawiera się jeszcze w kuli. Ot bańka mydlana.
- Wyobraź sobie, że sześcian z ośmiu pół, razy osiem, razy osiem to wszechświat, który on otacza, tą świetlistą kulą.
- To znaczy, że jesteśmy pojmani, i nasze ruchy to iluzja. On zna wszystkie posunięcia.
- To mandala proszę ciebie, więcej nie ma nic.
Być mandalą, być monadą i centrum świetlistej kuli, oto me marzenie, być wolnym i ogarniać wszystko dokoła. Być gwiazdą na niebie, świecić wokoło w mrocznym niebie. Do tego trzeba dążyć, do absolutu. Wydobyć się z przestrzeni, wkroczyć do czwartego wymiaru.
- Co koleżko, szach i mat. Nie umiesz wygrać na płaszczyźnie to i nie wygrasz w przestrzeni.
- Teraz dopiero wygrałem, przegrywając. To niezła sztuka grać i rozmawiać o kierunku prowadzącym wzwyż.
- To gdzie on jest?
- Kto?
- No ten czwarty wymiar?
Po słowie mat cała moja wyobraźnia przestrzenna implodowała, zniknął pokuj i towarzysz gry. Wszystko, ale to wszystko ogarnęło światło, którego nikt jeszcze nie widział. Po rozbłysku w miejsce bezbarwnego jak dotąd otoczenia pojawił się nowy gracz i inna szachownica; duża, z dobrze wymodelowanymi figurami i pionkami z drewna. Oparci o stół spostrzegliśmy popielniczkę i dwie filiżanki kawy, do połowy odpite. Tym razem czarne zaczynały.
- Twój ruch, poprzednią partie przegrałeś- Powiedział przeciwnik.
Był to rosły murzyn, z bujnymi dredami sięgającymi do ramion. Ubrany w T-shirt i dżinsy, a na głowie miał niebieski beret. Typowo jak na te porę roku i jak na tę porę dnia. Było popołudnie. Siedzieliśmy przy oknie w kawiarni, w której sprzedawano także słodycze i haszysz. Przy stolikach obok także grali w szachy lub warcaby. Z okna widać było grupki młodych ludzi siedzących na trawniku i mocno rozbawionych. Słodki zapach unosił się w powietrzu. Było rześko, okna były otwarte i dmuchały wentylatory.
- Wiesz, ja myślę tak: czwarty wymiar to fikcja.
- Czemu, to oczywistość ,że istnieje.
- Istnieje, ale tylko w teorii.
- No praktycznie to ziemia jest płaska, i ta wiedza wystarcza do chodzenia po ulicach.
- No właśnie, wiedzieć a widzieć to różnica.
- Nie, źle gadamy, jest tylko trzeci wymiar, czyli przestrzeń, a czwarty to czas. A są ludziska ze świadomością, do której nie dochodzi nawet przestrzeń. Tacy grają w szachy uważając, że to największa z możliwych maestria.
- Ty mówisz, że to nie wszystko?
- Tak mówię, to nie wszystko.
- To co ty wiesz lub widzisz? Gdzie byłeś?
- Byłem gdzieś, nie wiem gdzie, bo w tamtej przestrzeni był tylko gracz i szachownica. I rozmawiałem z gościem o szachach przestrzennych. Teraz widzę ciebie i kawiarnię i tych wszystkich ludzi, ale rozmowa jest na ten sam temat. Zmieniło się tylko umiejscowienie a moja idea jest jak gra.
- Jeśli tak to znowu przegrasz, zejdź na ziemie kolego. Szach i mat.
Zawsze długo trzeba czekać by usłyszeć słowo mat. Szachy to uczciwa gra, koniec jest taki, na jaki kto zasłużył. Mat to słowo zastrzeżone dla dobrego gracza, dla dobrej roboty. I tym razem po przegranej partii wielki oślepiający rozbłysk światła przeniósł sytuację w inne miejsce. Była tam ławeczka, skwer i małe drzewko oraz siedzący starszy pan z szachownicą pod pachą. Podszedłem i przywitałem się.
- Grywa pan? – Zapytałem odważnie.
- Właściwie to przegrywam. –Odpowiedział smutny. Widzisz to drzewko, które tu rośnie? Jak urośnie nada się na szachownicę i figury. Takie może być jego przeznaczenie. Szachy mnie pokonały. Mój ojciec nauczył mnie grać, gdy miałem osiem lat. Nie był świadomy, że gdy chce się wykończyć człowieka wystarczy nauczyć go grac w szachy. To pasja, która rujnuje normalne dzieciństwo.
- To nie zabawa.- Odparłem rozumiejąc.
Siedzieliśmy pogrążeni w milczeniu i docierała do nas powaga losu. A drzewko niepostrzeżenie rzuciło cień, który popełzł i przyćmił szachownicę. Jedno zerknięcie słońca zza chmury wypełniło nasze ślepe losy przestrzenią i czasem. Chciałem poratować go dobrą radą i do głowy przyszło mi jedno:
- Ja wiem, że gra nie daje ci już radości, jest dla ciebie bolesną utratą, ale zagraj ze mną proszę.
Bez słowa rozłożył szachownicę na ławeczce i zaczęliśmy partię. Ręce mu drżały. Od dzieciństwa przywiązany do szachów mógł czuć się za każdym razem jakby grał z ojcem. Teraz, gdy życie tworzyło dla niego zawikłane konstelacje na szachownicy teraz był dobry moment żeby mu pomóc.
- Widzisz, może grasz ze mną jak ze śmiercią o własne życie, a o taką stawkę każdy
- kiedyś przegra. Wtedy słowo mat znaczy tyle, co ostatni oddech. Jakże mocarne bywa to słowo. Spędziłeś życie na grze w szachy i dobrze je spędziłeś, to szlachetne i uczciwe zajęcie. Tylko, że gdy zapomnisz o szachach twoje życie będzie pustką, w której nic innego nie miało miejsca. Ponieważ ty jesteś tą bańką okalającą świat, tą przestrzenią statyczną, w której wszystkie posunięcia są względem siebie logiczne.
- To prawda mój chłopcze. Jestem takim miejscem, w którym spotyka się pasja i zniszczenie. Jestem miejscem geometrycznym, próżnią ruchów, wielką bańką i nie mam przeszłości, czyżby mnie szukałeś i o mnie chcesz mówić innym?
- Mówiłem już o tym nie raz, a dopiero teraz to się ziściło. Znalazłem Cię.
2
W przestrzeni pustej jak próżnia, w klatce stworzonej z sufitu ścian i podłogi, do partii szachów zasiadło dwóch pewnych swego. Ambicje obydwu sięgały najwyżej rozstrzygnięcia pojedynku, którego zakończenia można było nie być pewnym. Aczkolwiek wykluczając sytuację patową, każda rozgrywka wyklucza przegranego a nobilituje zwycięzcę.
Aczkolwiek opinię, wykluczając, oczywiście i ostatecznie, ale nie bez możliwości odwrotu, sformowałem. I nie wiem, czy można by było być jej pewnym, choć nobilitacja zwycięża, rozgrywka angażuje, a sytuacja patuje. Zwyciezcę.
Aczkolwiek opinię, wykluczając, oczywiście i ostatecznie, ale nie bez możliwości odwrotu, sformowałem. I nie wiem, czy można by było być jej pewnym, choć nobilitacja zwycięża, rozgrywka angażuje, a sytuacja patuje. Zwyciezcę.
3
Uła. Patrząc na tytuł, spodziewałem się jakiegoś filozofowania. To co zobaczyłem, przerosło moje oczekiwania, ale nie mogę powiedzieć, że pozytywnie. Czytanie tego było męczące.
Po przeczytaniu całości i trawieniu tego, przyszło mi do głowy, że postanowiłaś ubrać jakąś wielką, niezbyt sprecyzowana teorię, w cienką, siateczkową bluzkę fabuły.
Dwóch i obydwu. Nie jestem pewny czy to powtórzenie, ale mi to tak blisko siebie gryzie.
Dalej masz zdanie "Tym razem czarne zaczynały" Ja grałem tylko trochę i to dość dawno, ale jestem pewnym, że uczono mnie, iż białe zawsze zaczynają.
Szachy przestrzenne. On sobie ich nie wyobraża. Ja jako szachy trójwymiarowe mam skojarzenie z tymi od Star Treka.
Mandala nanosi na buddyzm. Nie znam jakoś specjalnie tych rejonów. W niej koło to chyba duch, jaźń, a kwadrat to cielesność, fizyczność życia człowieka. Wszechświat jako kwadrat w tym przykładzie mi nie pasuje. Bo wtedy my, ludzie, nie jesteśmy w pełni częścią tego wszystkiego, a tylko punktem styku, To oczywiście tylko moje zdanie, być może wynikające po prostu z niewiedzy. Jednak ja to ma się owego braku wolnej woli (nasze ruchy to iluzja) Owa przestrzeń z tego jawi się w moich oczach raczej jako szachownica, a gdzie tu coś o tym, że sami nie sterujemy swoimi pionkami (na przykład ciała czerń i ducha?), a ktoś inny?
No i skąd ów rozmówca wie, że ten pierwszy rozmyśla o czwartym wymiarze?
W której wszystkie posunięcia są logiczne. Hmm. Czy aby na pewno? Nawet na szachownicy nie zawsze tak jest, a ma być wokół niej?
Z początku chciałem ci też podkreślać i powtórzenia. Jest ich dość trochę. Zrezygnowałem. Najpierw przestudiuj dialogi, proponowałbym więcej przerw między nimi. Teraz to jakby głosy w próżni, nie miałem obrazu tylko audio. I czytaj na głos tekst. To powinno pomóc z interpunkcją i płynnością.
Dałbym ci zadanie domowe. Napisać to potem jeszcze raz. Poprawić i wrzucić jeszcze raz. Pokazać czy to pomogło, ile się nauczyłeś w korekcie własnego tekstu. Może wtedy będziesz potrafił lepiej dotrzeć do mnie jako do czytelnika. Bo teraz widzę tylko chaos w porównaniu, które chyba nie jest najwłaściwszym.
Oczywiście, to tylko moja opinia, szaraczka. Możesz ją przyjąć, dyskutować, bądź zignorować. Tak czy owak, powodzenia.
Po przeczytaniu całości i trawieniu tego, przyszło mi do głowy, że postanowiłaś ubrać jakąś wielką, niezbyt sprecyzowana teorię, w cienką, siateczkową bluzkę fabuły.
Pierwsze zdanie. Co zrobili - zasiedli. Ilu? Dwóch. Jakich? Pewnych swego? Kto?W przestrzeni pustej jak próżnia, w klatce stworzonej z sufitu ścian i podłogi, do partii szachów zasiadło dwóch pewnych swego. Ambicje obydwu sięgały najwyżej rozstrzygnięcia pojedynku, którego zakończenia można było nie być pewnym.
Dwóch i obydwu. Nie jestem pewny czy to powtórzenie, ale mi to tak blisko siebie gryzie.
Poza podwójnym znakiem interpunkcyjnym. To zdanie dla mnie jest jak: Mamy zwłoki. I to martwe.- Ok., widzę ze to ja rozpoczynam, białe zaczynają.
Dalej masz zdanie "Tym razem czarne zaczynały" Ja grałem tylko trochę i to dość dawno, ale jestem pewnym, że uczono mnie, iż białe zawsze zaczynają.
Przecząco nastawiony. Zadziwiające określenie. Do tego interpunkcja. Mała rada której mi udzielono. Czytaj na głos swój tekst. Mi pomaga z większością problemów z przecinkami.Raczej byłby przecząco nastawiony a jeśli już to, zgodziłby się tylko czysto metafizycznie.
Szachy przestrzenne. On sobie ich nie wyobraża. Ja jako szachy trójwymiarowe mam skojarzenie z tymi od Star Treka.
dialogi- Miałeś z nim kontakt? – Zapytał zadumany, pogrążony w zawikłaniach partii.
Ciekawe, a więc ten cały on nie jest częścią wszechświata, bo ma go otaczać.- On jest kulą światła, właściwie to nie kulą, bo kula ma swe ograniczenie, on jest samym światłem, ale kulistym.
(..)
- Wyobraź sobie, że sześcian z ośmiu pół, razy osiem, razy osiem to wszechświat, który on otacza, tą świetlistą kulą.
- To znaczy, że jesteśmy pojmani, i nasze ruchy to iluzja. On zna wszystkie posunięcia.
- To mandala proszę ciebie, więcej nie ma nic.
Mandala nanosi na buddyzm. Nie znam jakoś specjalnie tych rejonów. W niej koło to chyba duch, jaźń, a kwadrat to cielesność, fizyczność życia człowieka. Wszechświat jako kwadrat w tym przykładzie mi nie pasuje. Bo wtedy my, ludzie, nie jesteśmy w pełni częścią tego wszystkiego, a tylko punktem styku, To oczywiście tylko moje zdanie, być może wynikające po prostu z niewiedzy. Jednak ja to ma się owego braku wolnej woli (nasze ruchy to iluzja) Owa przestrzeń z tego jawi się w moich oczach raczej jako szachownica, a gdzie tu coś o tym, że sami nie sterujemy swoimi pionkami (na przykład ciała czerń i ducha?), a ktoś inny?
Czwarty wymiar to oczywiście czas. Nie zajarzyłem co rozumie, poprzez wkroczenie do czwartego wymiaru, możliwość poruszanie się po nim w dowolny sposób? W kontekście szachów, to tak jakbyś w każdej chwili mógł zmienić swój trzeci ruch, albo podczas drugiego zobaczyć, co będzie w dwudziestym. Gra przestaje mieć sens, bo jest możliwe tylko znudzenie i pat, gdy obaj to potrafią.- No ten czwarty wymiar?
No i skąd ów rozmówca wie, że ten pierwszy rozmyśla o czwartym wymiarze?
Wkradł ci się enter i to mnie przeraża. Bo nawet o zerknięciu powinieneś zauważyć mała literę przy myślniku, który wygląda jak dialogowy.- Widzisz, może grasz ze mną jak ze śmiercią o własne życie, a o taką stawkę każdy
- kiedyś przegra.
W której wszystkie posunięcia są logiczne. Hmm. Czy aby na pewno? Nawet na szachownicy nie zawsze tak jest, a ma być wokół niej?
Z początku chciałem ci też podkreślać i powtórzenia. Jest ich dość trochę. Zrezygnowałem. Najpierw przestudiuj dialogi, proponowałbym więcej przerw między nimi. Teraz to jakby głosy w próżni, nie miałem obrazu tylko audio. I czytaj na głos tekst. To powinno pomóc z interpunkcją i płynnością.
Dałbym ci zadanie domowe. Napisać to potem jeszcze raz. Poprawić i wrzucić jeszcze raz. Pokazać czy to pomogło, ile się nauczyłeś w korekcie własnego tekstu. Może wtedy będziesz potrafił lepiej dotrzeć do mnie jako do czytelnika. Bo teraz widzę tylko chaos w porównaniu, które chyba nie jest najwłaściwszym.
Oczywiście, to tylko moja opinia, szaraczka. Możesz ją przyjąć, dyskutować, bądź zignorować. Tak czy owak, powodzenia.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.
-Albo żebyś się przesunął.