Drasnęła palcem porcelanę filiżanki, wytrzymałą niczym ściany słoika, w którym utkwiła jak okaz nieprzemijającej traumy.
- Zabija się pani – mruknął. Jego wzrok tchnął rezygnacją. – Zaprosiłbym na kawę, ale…
Milczała, więc odszedł, zieleń zaczęła odpływać jak las pożerany przez wirujące płatki śniegu, rozmywać się, znikać.
Nagle wstrząsnęła się. Nikt tak bezpośrednio do niej od dawna nie mówił.
- Nie chcę być mordercą – szepnęła w jego stronę.
Czy to możliwe, że jego plecy drgnęły, a wiosenna zieleń odzyskała skrawek oddanego, zdawałoby się, bezpowrotnie utraconego pola?
Nie zmieniłem nic, żeby była podstawa do dyskusji, co w nim jest dobre, a co wymaga zmian (ja już wiem i korciło mnie zmienienie, ale wtedy nie byłoby zabawy)

Co jest niedobre: nigdy nie piszcie drabelka w kwadrans. Albo piszcie, ale poprawiajcie potem przez kilka dni. Nieszczęsny autor tego nie zrobił i teraz ma za swoje
