Dlaczego ja wierszy nie piszę?
Umysł w rozpuście niech się zanurzy,
a wojska jego nie zamrą w podróży,
Niech partyzanci z lasu wyjdą żwawo,
czas już parafię nakarmić tą strawą.
Właśnie dla tego!
Powyższa rymowanka powinna wszystko wyjaśnić. Powinna…
Niestety, pewnych myśli cepem tłuczonych, nie da się zrozumieć z marszu.
Co innego Mickiewicz, Słowacki, Tuwim, Baczyński, albo Gałczyński.
Na ten przykład Broniewski z „Via Dolorosa”.
Jak tylko ktoś ten tekst przeczyta, od razu krzyk podniesie, że sami faceci, że tylko chłopów czyta.
I owszem, z mężczyznami łatwiej się dogaduję. Prościej mówią, nie komplikują, nie dają do zrozumienia, komplementów nie trzeba im prawić, zmyślać. No, jak jakieś ciacho w towarzystwie się trafi, to i komplement warto zarzucić. Zaraz człowiek wyłowi, czy narcyz, czy ewentualnie do lustra da się dopchać.
Nie o tym jednak chciałam wspomnieć.
Dawno to było.
Ma się parę latek, to wszystko dawno się zdaje.
Umysł mój nawiedza takie Aleje Jerozolimskie. Zachwycona kosmicznym teatrem w hołdzie przepadam i uwielbienie głoszę. Słowa chłonę jak gąbka. Każdy wyraz, znak, kropka najmniejsza. Wszystko bólem, mądrością życiową i nauką w oczy kole.
Czasy odległe, przyznaję. Dowód na to, że dieta moja w dymie jeszcze nie błądziła, kofeiną się nie karmiłam. Dość wspomnieć, że strawa w pierze dopiero obrastała.
A moje pisanie jakie?!
Dziwaczne, niezrozumiałe, nawet za obraźliwe może być uznane. Zamiary inne, a gdy ktoś czyta, to zbłądzić się zdarzy.
Jak w przenośni nie błądzić?
Nie wiem, ja się w prostych słowach gubię. Niby słownik posiadam. Żeby za postępem zdążyć, współczesny, mowy potocznej kupiłam. Całe dwa tomy tych nowych słów mogę przyswoić. Zaglądam do niego często, rzadziej rozumiem.
Czytam romanse, harlekiny, wszelaką prozę prostą, skomplikowaną się brzydzę. Trąca mnie na samą myśl ukrytego przekazu. Nie pomaga nic, żadne oczytanie, żadne osłuchanie, że o opatrzeniu nie wspomnę.
Tępa, życia nie znam i tyle. Przeto rakiem mi z tych bruków jerozolimski wyłazić, pokłony na odchodne składać. Porażkę przełknąć, w pokorę obrosnąć. Własne słowa w szufladę schować, świata myślą prostą nie bryzgać, nie kalać.
Ogon pod siebie podwinąć, uciekać i z krzaków łba nie wychylać.
Tak to niedouczone umiera...
Cichaczem, na Brackiej łzy swoje wyleje. (To nowocześniej brzmi. Bardziej życiowo.)
Wróćmy do rymów, których pisać mi nie należy, bo nie potrafię.
Rzutem na matę potraktujmy moją rymowankę z początku rozprawy.
[Umysł w rozpuście niech się zanurzy,] - Cóż to ten umysł za pornole ogląda i w rozpuście się tarza? Wstyd przeto!
Dalej.
[a wojska jego nie zamrą w podróży,] - Nie dość, że świntuch, to na misję, pewnie do Afganistanu z wojskiem się wybiera.
[Niech partyzanci z lasu wyjdą żwawo,] - Wcale nie! Bo po lesie gania, w podchody się bawi.
[czas już parafię nakarmić ta strawą.] - Jakby mało było, Kościół Katolicki obraża, całą parafię.
Kto dziś wyczyta, że o łacinę chodzi, że inny wyraz głoską nie pasuje?
A taki Tuwim? Jak coś go zdenerwowało, to zrazu umiał napisać gdzie go pocałować.
2
Już nie chcę zamieszczać wierszy w dziale,które ktoś brzydko nazwał - mała strata. Kiedyś jednak ktoś zamieścił śliczny wiersz o miłości. Wiersz zniknął wkrótce, nie doczekawszy się komentarza. Dlaczego nikt nie zamieszcza pięknych wierszy?
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
Katarzyna Bonda