Otacza nas tylko chłód.
Nie widzisz we mnie tego, kim byłem. Nie interesuje cię to. Bo dlaczegóżby miało, prawda?
Jestem tylko kolejnym zleceniem. Jednym z wielu. Martwym przedmiotem. Prognozą dodatniego bilansu na koncie. Produktem taśmociągu w firmie „CZAS”.
Patrzę z boku na to jak wykonujesz swoją pracę: z gracją, spokojnie, ale wciąż oschle i mechanicznie.
Chciałbym móc zareagować, abyś zmieniła to oziębłe podejście. Móc powiedzieć ci, jak przyjemna jest alabastrowa skóra twojej dłoni. Ale nie mogę. Nie czuję jej. Tak jak ty nie czujesz tego, że wciąż tu jestem.
Mimo to ogarnia mnie zazdrość, gdy mnie dotykasz.
Spoglądasz na zegarek. Czy to znaczy, że już chcesz odejść?
Tak… chcesz mnie zostawić. Skończyłaś.
Wstałaś. Wygładziłaś pomarszczoną sukienkę. Jednak nie odchodzisz, a spoglądasz na mnie. Coś się zmieniło.
Poczułaś coś, prawda?
Poczułaś…
Nachylasz się nade mną. Całujesz pożegnalnie sine usta i opuszczasz swoje prosektorium.
A ja myślę, że pójdę za tobą.