- dla klimatu.
W kobiecie najbardziej podnieca umysł, dzięki niemu cała cielesna reszta zyskuje charakter. To dopiero paradoks...
I
Freta już nieco senna. Nadciąga wieczór. Nieliczni ludzie rozchodzą się do domów. Dostrzegam niepozorny budynek pod zebrą, czy to na pewno tu? Otwieram drzwi. Gwarno. Pachnie czekoladą. Dzieci biegają. Dorośli siedzą przy stolikach, tocząc senno-jesienne rozmowy. Kelnerzy uwijają się niczym pszczoły w ulu. Wtedy dostrzegam ją. Siedzi w rogu.
II
Złowiło mnie bystre spojrzenie zielonych ocząt i filuteria kosmyków opadających na ramiona - tak właśnie sobie panią wyobrażałem. Jest pani młodziutka, ale duszę ma znacznie starszą. Na dnie skrywa czerń. Pewnie chciałaby pani świat zamienić w swój teatr lalek i drobną dłonią pociągać za sznureczki, a tego pajacyka to tak dla zabawy podpalić, a może przesadzam? Może to tylko moje urojenia. Ludzie albo są złośliwi, albo niemądrzy, czasem jedno i drugie – czy nie tak pani uważa? Młodziutka, ale gorzka... Czy to dlatego, że udaje pani kogoś, kim nie jest? Wszystko dookoła usycha i zamienia się w kamień. Czy pani przypadkiem nie marzy o wolności, takiej bez miarkowania się? Dlaczego więc wybiera jedynie skaliste góry? Może i wejście na szczyt satysfakcjonuje, ale po drodze samemu obrócisz się w kamień. Co też pani mówi? Ja, głupcem, „fantazjantem” a do tego wścibskim? Może i troszeczkę, no cóż... Pani dalej swoje: świat sobie zmyślam i ludzi, bo gdy zdobędę pagórek, co ledwie kilkanaście metrów wyrósł z ziemi, już szaleję? I jeszcze, że człowiek bez przyszłości, bo nawet grama roztropności nie posiadam... Proszę pani, czy ktoś kiedykolwiek próbował zanurzyć się w mętnym oceanie? Czy ktoś kiedyś był głodny pani duszy? Dostępu bronią złowrogie, zielone wrota.
III
Ojej! Jak boli!
Cóż za pech, chcąc raz jeszcze spojrzeć prawdzie w oczy, nadziałem się na długie kolce rzęs.
Co też, niedobra, wygaduje?! Poraniony jestem, a pani wreszcie zaczęła się dobrze bawić i właśnie takiego mnie pożąda?! Ja jednak zaskoczę i uśmieszek z twarzyczki onej szybciutko zniknie.
Będę bezczelnie twierdzić, że ten pani ocean pustynią jest w rzeczy samej.
Że co proszę? Pustynię też kochać można, raz na rok deszcz spadnie i kwiaty na niej zakwitną? Ależ nieprawda, kaktusy kaleczą dłonie, a słońce parzy skórę. Dobrze mi tak? Sam się o to prosiłem? Znudzony swoim życiem, diabła wzywałem, więc ten przyszedł, we własnej osobie?!
IV
- Eh... zatem, czarcia eminencjo, przejdźmy do degustacji. Wybór tu niemały, jaki napój polecisz?
- Najbardziej gorzką z gorzkich, tę z migdałowym sercem spróbuj.
Gorzko-słodka
2Będzie odwrotnie, niż to do tej pory robiłam. Nie zacznę od chwalenia całokształtu i czepiania się detali. Pochwalę detale, przyczepię się całokształtu.
Nie zauważyłam żadnych konkretnych uchybień w stylu (może poza "miarkowaniem się"). Wręcz przeciwnie, wyłapałam kilka zdań, które mi się bardzo spodobały:
"Proszę pani, czy ktoś kiedykolwiek próbował zanurzyć się w mętnym oceanie? Czy ktoś kiedyś był głodny pani duszy? Dostępu bronią złowrogie, zielone wrota. "
"chcąc raz jeszcze spojrzeć prawdzie w oczy, nadziałem się na długie kolce rzęs."
"Kelnerzy uwijają się niczym pszczoły w ulu."
Zastanawiam się jednak nad tym, jaką sytuację tutaj opisałeś. Dla mnie nie jest to oczywiste. To znaczy rozumiem, że to randka w ciemno ludzi, którzy poznali się w Internecie i spotkali się w kawiarni, ale... co dalej?
Widzę, że podmiot gardzi rozmówczynią. Czyżby to była kobieta z histrionicznymi zaburzeniami osobowości? Dwudziestokilkulatka z kontem na Instagramie, stylizująca się na femme fatale siksa, taka, która powtarza za Marylin Monroe "nie zasługujesz na mnie"? Fasada pozornej życiowej mądrości, za którą kryje się pusta, roszczeniowa lala? Dosłownie kilka przeczytanych książek, a w tej liczbie dzieła Nietzchego i Kierkegarda, których kompletnie nie zrozumiała?
Tylko, że narrator też budzi antypatię. Wypowiada się językiem typowego podstarzałego, pulchnego bawidamka, który kwiecistymi zdaniami i niechcianymi gestami, naruszającymi przestrzeń osobistą rozmówczyni, usiłuje ją skłonić do jakichś innych czynności seksualnych. Już widzę te umizgi, to nadskakiwanie, ten szczebiot, odrażający w ustach mężczyzny.
Czy to taka historia? Spotkanie dwojga antypatycznych ludzi; takich, którzy nie mogą sobie nawzajem zaoferować niczego poza pozą; takich, którzy mimo, że nawzajem sobą gardzą zdają sobie sprawę, że są siebie warci?
Ja to tak odbieram i jako taki tekst uważam za bardzo prawdziwy i bardzo gorzki. Czy jest dobry? Na pewno tak bym twierdziła, gdybym po lekturze była mniej zdezorientowana - ale to może wina czytelnika nieprzyzwyczajonego do tego typu tekstów?
Nie zauważyłam żadnych konkretnych uchybień w stylu (może poza "miarkowaniem się"). Wręcz przeciwnie, wyłapałam kilka zdań, które mi się bardzo spodobały:
"Proszę pani, czy ktoś kiedykolwiek próbował zanurzyć się w mętnym oceanie? Czy ktoś kiedyś był głodny pani duszy? Dostępu bronią złowrogie, zielone wrota. "
"chcąc raz jeszcze spojrzeć prawdzie w oczy, nadziałem się na długie kolce rzęs."
"Kelnerzy uwijają się niczym pszczoły w ulu."
Zastanawiam się jednak nad tym, jaką sytuację tutaj opisałeś. Dla mnie nie jest to oczywiste. To znaczy rozumiem, że to randka w ciemno ludzi, którzy poznali się w Internecie i spotkali się w kawiarni, ale... co dalej?
Widzę, że podmiot gardzi rozmówczynią. Czyżby to była kobieta z histrionicznymi zaburzeniami osobowości? Dwudziestokilkulatka z kontem na Instagramie, stylizująca się na femme fatale siksa, taka, która powtarza za Marylin Monroe "nie zasługujesz na mnie"? Fasada pozornej życiowej mądrości, za którą kryje się pusta, roszczeniowa lala? Dosłownie kilka przeczytanych książek, a w tej liczbie dzieła Nietzchego i Kierkegarda, których kompletnie nie zrozumiała?
Tylko, że narrator też budzi antypatię. Wypowiada się językiem typowego podstarzałego, pulchnego bawidamka, który kwiecistymi zdaniami i niechcianymi gestami, naruszającymi przestrzeń osobistą rozmówczyni, usiłuje ją skłonić do jakichś innych czynności seksualnych. Już widzę te umizgi, to nadskakiwanie, ten szczebiot, odrażający w ustach mężczyzny.
Czy to taka historia? Spotkanie dwojga antypatycznych ludzi; takich, którzy nie mogą sobie nawzajem zaoferować niczego poza pozą; takich, którzy mimo, że nawzajem sobą gardzą zdają sobie sprawę, że są siebie warci?
Ja to tak odbieram i jako taki tekst uważam za bardzo prawdziwy i bardzo gorzki. Czy jest dobry? Na pewno tak bym twierdziła, gdybym po lekturze była mniej zdezorientowana - ale to może wina czytelnika nieprzyzwyczajonego do tego typu tekstów?
Gorzko-słodka
3Mam podobne odczucia, co MargotNoir.
Tekst wygląda na dopracowany, nie wyłapałam literówek czy innych potknięć. Czyta się z zainteresowaniem, nie zajeżdża banałem, są ciekawe myśli (tutaj też poprzedniczka mnie ubiegła, więc wymieniać kolejny raz tego samego nie będę). Na pewno tekst wzbudza zainteresowanie czytelnika, to duży plus. Pole do interpretacji jest dosyć szerokie. Ja widzę tutaj randkę, ale bardziej w nastrojowej kawiarni i w czasach, kiedy jeszcze nie było insta i facebook'a.
I mnie również wydaje się, że zarówno z opisywaną dziewczyną, jak i z narratorem psychicznie jest coś nie tak. Czyżby szykowało się na toksyczną relację?
Jednak minusem tekstu jak dla mnie jest aż za dużo niedopowiedzeń. Niedopowiedzenia są dobre - nie warto wszystkiego dawać czytelnikowi na tacy, niech się trochę pogłowi, niech zostanie jakiś element tajemnicy. Zbyt klarowny tekst jest zbyt przewidywalny. Ale tutaj niedopowiedzeń jest więcej niż rzeczy ''pewnych'', co skutkuje tym, że ja też, jak MargotNoir, zakończyłam lekturę mocno zdezorientowana. Do tego podział tekstu na takie nieco porwane fragmenty drażni i dodatkowo dodaje zamieszania.
Tekst wygląda na dopracowany, nie wyłapałam literówek czy innych potknięć. Czyta się z zainteresowaniem, nie zajeżdża banałem, są ciekawe myśli (tutaj też poprzedniczka mnie ubiegła, więc wymieniać kolejny raz tego samego nie będę). Na pewno tekst wzbudza zainteresowanie czytelnika, to duży plus. Pole do interpretacji jest dosyć szerokie. Ja widzę tutaj randkę, ale bardziej w nastrojowej kawiarni i w czasach, kiedy jeszcze nie było insta i facebook'a.
I mnie również wydaje się, że zarówno z opisywaną dziewczyną, jak i z narratorem psychicznie jest coś nie tak. Czyżby szykowało się na toksyczną relację?

Jednak minusem tekstu jak dla mnie jest aż za dużo niedopowiedzeń. Niedopowiedzenia są dobre - nie warto wszystkiego dawać czytelnikowi na tacy, niech się trochę pogłowi, niech zostanie jakiś element tajemnicy. Zbyt klarowny tekst jest zbyt przewidywalny. Ale tutaj niedopowiedzeń jest więcej niż rzeczy ''pewnych'', co skutkuje tym, że ja też, jak MargotNoir, zakończyłam lekturę mocno zdezorientowana. Do tego podział tekstu na takie nieco porwane fragmenty drażni i dodatkowo dodaje zamieszania.
„Words create sentences; sentences create paragraphs; sometimes paragraphs quicken and begin to breathe.” – Stephen King
Gorzko-słodka
4Czytelnik ma prawo do swojej własnej interpretacji, niezależnie od intencji autora i choćby ta intencja była zupełnie inna.
Dziękuje za przeczytanie.
A tak zupełnie nie przy okazji: każda fascynacja ma to do siebie, że czegoś uczy, człowiek staje się mądrzejszym, ale gdy już się nauczy czego trzeba, fascynacja w końcu przemija.
Dziękuje za przeczytanie.
A tak zupełnie nie przy okazji: każda fascynacja ma to do siebie, że czegoś uczy, człowiek staje się mądrzejszym, ale gdy już się nauczy czego trzeba, fascynacja w końcu przemija.
Gorzko-słodka
5Lubię te Twoje stylowe potyczki płci, a może bardziej postaw ludzkich. W tej miniaturze zdecydowanie lokuję sympatię po stronie męskiego bohatera. Trafny z niego obserwator i mówi do rzeczy.
Zakochałam się w tych "długich kolcach rzęs", gdybym mogła, to bym je zwyczajnie ukradła, ale pozostaje mi tylko patrzeć zazdrośnie.