Rumba w sosie słodko-kwaśnym

1
<Nie jest idealnie, zdaję sobie sprawę. Jednak ciąży mi już tak bardzo, że musi opuścić moją głowę>

Mała, niegdyś jedyna kinowa sala we wsi, pulsuje ciekawością.
Co dzień piwo, co pół roku cyrk, a dziś rumba. Dający pokaz przyjechali z daleka, są dla mieszkańców miasteczka nieco egzotyczni. Więc wszyscy przyszli. Przestrzeń wypełnia gwar, skrzypienie dawno nieoliwionych składanych krzeseł i oczekiwania. Honorowe miejsca w pierwszym rzędzie zajmują osoby powszechnie szanowane.
Przez kolejne pół godziny, na improwizowanej scenie wirują dzieciaki z sekcji młodzieżowej. Publiczność zasłużenie nagradza je brawami. Później na parkiet, zdecydowanie wymagający odświeżenia, wchodzą dorośli – trzy pary jednocześnie. Także otrzymują brawa, ale już mniejsze.

- A teraz – głos announcera jest mile aksamitny – Pożegnamy państwa, występem specjalnym. Przywitajcie gorąco Judytę i Łukasza!

Przygasają światła.

Na salę wolno wchodzi para. Może dwudziestoletnia dziewczyna, ruda śliczną naturalnością, jest wyraźnie zawstydzona. Jej nietypowa dla rumby – bo długa aż pod kostkę – suknia, elegancką czernią odbija na cekinach kilkadziesiąt zaciekawionych spojrzeń. Ruda nieśmiało skłania głowę witając publiczność i zupełnie nieprofesjonalnie zasłania się rękoma w wyrazie zawstydzenia. Spod sukni wyzierają tylko czubki brzoskwiniowych butów. Co kilka sekund zakłopotana dziewczyna poprawia przekorne rude kosmyki opadające na oczy. Mężczyzna nie wygląda za to na onieśmielonego. Reflektor padający na scenę wyraźnie oświetla twarz emanującą pewnością siebie. Ubiór tancerza wygląda jak właściciel, poważny i na swoim miejscu.
Z głośników zaczynają się sączyć, gęste jak słodki budyń, pierwsze takty „Hello”. W dziewczynie nadchodzi nagła przemiana, muzyka wyraźnie wysysa z niej nieśmiałość.

Piękna, dojrzała tancerka zaczyna zmysłowo falować biodrami, za tym ruchem dołączają ręce. W świetle reflektorów wygląda jakby poddawała się sile niewidzialnych fal. Sylwetka jest naprężona, głowa i szyja idealnie nieruchome. Lewa, uniesiona w górę dłoń, porusza się wijącym, wężowym ruchem – jak kobra w koszyku. Kobieta kusi partnera, pokazuje mu się, wabi. On stoi początkowo zupełnie nieruchomo, jakby oszołomiony pięknem, na które patrzy. Podchodzi wolno skracając dystans i delikatnie – żeby nie zaburzyć jej ruchu - chwyta dłoń partnerki. Przyciąga ją do siebie i teraz złączeni dłońmi, stojąc do siebie bokiem, falują w doskonałej synchronizacji razem, jak płynące w lustrze odbicia. Zmieniają miękko pozycję i teraz drgają zmysłowością naprzeciw siebie. Ona obejmuje jego biodra i zatraca się z lubością w rytmie. Wyraz jej twarzy może onieśmielać.
I onieśmiela.

Na widowni panuje absolutna cisza.

Nieoczekiwanie tancerka zagryza zęby, na czole pojawiają się kropelki potu. Coś jest nie tak. Z wyraźnym trudem wykonuje kilka kolejnych kroków i wiruje w piruecie pod lewą ręką partnera, ale w kluczowym momencie obrotu potyka się i pada na kolano. Widownia wstrzymuje oddech. To już nie jest obserwacja występu. Oni śledzą walkę tej nieśmiałej, rudej dziewczyny.
Kibicują jej.

Czas jakby się zatrzymał, tylko „Hello” nadal bezlitośnie płynie z głośników.
Dziewczyna jęczy z bólu. Głośno. Ponad muzyką. Publiczność, jakby w geście solidarności odpowiada chóralnym jęknięciem.

Tancerka podnosi się z wyraźnym trudem. Oparta o prowizoryczny parkiet ręka drży, grają mięśnie przedramienia. Wstaje. Z grymasem bólu dokończa piruet, zroszona połyskującym w sztucznym świetle potem wykonuje kolejne kroki. Kuleje. W końcu muzyka milknie.
Ruda, zawstydzona dziewczyna kłania się unosząc w górę kraje sukni i obnaża metalową protezę stopy, na której gra przez sekundę światło reflektorów.
Widownię przeszywa gromadny syk. Część osób nieśmiało klaszcze, cześć milczy. Wymownie.
Para schodzi ze sceny.
Gasną światła ale nie emocje.

Następnego dnia, we wsi wszyscy pracują ciężej. Z dziwną, nieuzasadnioną żarliwością .
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Rumba w sosie słodko-kwaśnym

2
Super :)
Trochę może z krótki ten taniec, za krótka walka. Jedno potknięcie i już przechodzisz do morału.
Z drugiej strony, w takiej formie jak jest - krótka, dobra historia, mocny morał - przypominasz mi jeden z przebojów mojego dzieciństwa: "Opowiadania o nadziei". Jako drugi na tym forum ;)
Obrazek na Weryfikatorium.plhttp://booklikes.com/photo/max/220/330/ ... ef0008.jpg[/mimg]
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

Rumba w sosie słodko-kwaśnym

3
Godhand pisze: Z dziwną, nieuzasadnioną żarliwością .
W pierwszym zdaniu chciałem napisać, że ta nieszczęsna spacja przed ostatnią kropką w tekście stanowi o jakimś niechlujstwie ze strony autora, że pewno będzie tego więcej, a jednak się przeliczyłem, teks naprawdę wygląda na dopracowany.
Godhand pisze: - A teraz – głos announcera jest mile aksamitny – Pożegnamy państwa,
'pożegnamy' z małej. I ten announcer... To jakaś wieś na końcu świata a tu takie powazne określenia, mi to nie pasuje, nie lepiej po prostu konferansjer?
Godhand pisze:Ubiór tancerza wygląda jak właściciel, poważny i na swoim miejscu.
Ja bym napisał:
Ubiór tancerza jest poważny i efektownie uszyty - w czym przypomina swojego właściciela.
Godhand pisze: porusza się wijącym, wężowym ruchem – jak kobra w koszyku.
Nie wiem czy to bre porównanie. Kobra w koszyku czasem nie śpi, aż jej ten z trąbką nie obudzi?;p A nie przypadkiem jak kobra
w y c h o d z ą c a z koszyka? W ogóle usunął bym to porównanie, bo niepotrzebne ono.
Godhand pisze: Na widowni panuje absolutna cisza.
Trochę pospolite zdanie, jak na tak krótki akapit. Cieżko mi tu coś zaproponować, może: Wśród widowni grobowa cisza? Nie wiem.
Godhand pisze: Oni Oczy wszystkich śledzą walkę tej nieśmiałej, rudej dziewczyny.
Walkę z czym? Z podłym, drwiącym losem? Dookreslił bym.
Godhand pisze: Część osób nieśmiało klaszcze, cześć milczy. Wymownie.
To wymownie po kropce nie brzmi jak część opisu, tylko jakby narrator wtrącił coś od siebie.

Zaskoczyłem się na końcu. Pomimo nietypowo długiej sukni do głowy by mi to nie przyszło że ona... Dobry tekst, ciężko się czego doczepić, może tylko powinien nieco odleżeć - i to by mu pewnie pomogło - ale w porównaniu z Twoim 'RR' wypada mimo wszystko bladziej. Pozdro!

Rumba w sosie słodko-kwaśnym

5
Godhand pisze: Dający pokaz przyjechali z daleka, są dla mieszkańców miasteczka nieco egzotyczni. Więc wszyscy przyszli.
W sensie, ci dający pokaz wszyscy przyszli, bo są egzotyczni?
Godhand pisze: Przez kolejne pół godziny, na improwizowanej scenie wirują dzieciaki z sekcji młodzieżowej
Po grzyba ten przecinek??
Godhand pisze: Może dwudziestoletnia dziewczyna, ruda śliczną naturalnością, jest wyraźnie zawstydzona.
I na grzyba to jest?
Godhand pisze: Ubiór tancerza wygląda jak właściciel, poważny i na swoim miejscu.
Ubiór wygląda na właściciela?!

W porządku. Może być, chociaż końcówka dodaje dodatkowe punkty do całości, która faktycznie sytlistycznie jest miejscami niedopracowana i niedoszlifowana.
http://radomirdarmila.pl
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron