Prezydent

1
– Panie Prezydencie? – to jakże znaczące pytanie, zwisło nad głową Waldemara. Z kamienną twarzą popatrzył na Joannę, jak zwykle doskonale ubraną, z postawą godną oficera wojskowego. Przez całą mijającą kadencję prezydencką, każdego dnia stała u jego boku niczym cień. Każdy garnitur, który miał na sobie, każdy idealnie ułożony kosmyk włosów na jego głowie, każdy jego gest i uśmiech skierowany w stronę ludu - to było idealnie zaaranżowane przedstawienie, którego reżyserem była ona. Była niczym lew - zawsze czujna, gotowa do skoku, jeśli gdzieś czaiło się zagrożenie. Była jego wizerunkową alfą i omegą. Często myślał, że to Joanna, zamiast jego wiecznie znudzonej żony, powinna trwać u jego boku i uśmiechać się w blasku fleszy, podczas niekończących się godzin spotkań, uroczystości i bankietów. Teraz, podobnie jak on, stała sztywna, wyprostowana i pełna godności. Gotowa do walki niczym gladiator wchodzący na arenę. Czekała na ich ostatni spektakl.
– Zwraca się pani do mnie per Panie Prezydencie po raz ostatni – rzekł niskim głosem. W jego tonie nie było żalu, jedynie stwierdzenie faktu i ten fakt chyba właśnie z całą mocą do niego dotarł.
– Zawsze będzie pan Panem Prezydentem – skwitowała krótko, bez zbędnych emocji.
Czuł, że powiedziała to celowo. Wymuszała na nim powagę do samego końca. Wiedziała - podobnie jak on, że jest skończony, a mimo to nakazywała mu zachować godną postawę. Przecież nadal, przez te ostatnie kilkanaście godzin, był prezydentem. Cokolwiek miało się wydarzyć później, jak bardzo miał być później skazany na unicestwienie, to jednak w tej chwili nadal był głową państwa. Jego własne uczucia nie powinny nikogo obchodzić, nie wolno mu się z nimi obnosić. Nie miał do tego prawa. Jeszcze nie. Za drzwiami czekało na niego masę ludzi, którzy oczekiwali, że zobaczą go przegranego, z klęską wypisaną na twarzy. Ale on tego nie zrobi, nie pokaże im jak bardzo brutalna kampania prezydencka, w której przegrał z kretesem, nadszarpnęła jego dumę.
– Jestem gotów. Zaczynajmy.
Drzwi jego gabinetu otworzyły się z rozmachem. W holu Pałacu Prezydenckiego czekała na niego jego żona. Popatrzył jej w oczy i dostrzegł w nich odbicie wszystkich swoich obaw. Co będzie jutro? Jak będą tkwić w martwym małżeństwie, które doprowadziło ich do punktu, w którym się właśnie znajdują?
Drzwi do sali bankietowej otworzyły się z rozmachem, a Waldemar z żoną u boku, pełen królewskiej godności, po raz ostatni wkroczył do jaskini lwa.
https://www.facebook.com/Barbara-Wysocz ... 1578587617
Ujrzałem ją już z bardzo daleka: siedziała na tarasie brudnej kawiarni i paliła papierosa w taki sposób, że nawet pięcioletnie dziecko nie miałoby wątpliwości, czym się trudni..
Julio Cortazar, Gra w klasy

Prezydent

2
Sama idea może nie jest zła (pomijając brak dążenia do jakościowej puenty), ale wszystko to letnie, bez emocji, bez fikołka. Dążąc do puenty, sugerujesz coś ważnego, drastycznego, a tymczasem to się rozmywa.
Masz sporo błędów językowych, w tym wynikające z nieprzeczytania, jak "zwisło" zamiast "zawisło" :) ogólnie język jest zbyt poprawny, a za mało treściwy.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Prezydent

3
tak już na marginesie - tytuł prezydenta przysługuje dożywotnio. Niby można powiedzieć exprezydent, ale raczej w języku potocznym. Obama jest prezydentem. Wałęsa jest prezydentem. Komorowski jest .... I tak dalej. I tym podobne.

Added in 3 minutes 10 seconds:
a co do władzy, to w Polsce prezydent jest przede wszystkim hamulcowym. Może nie podpisywać ustaw, ale przy słabej pozycji sam własnej inicjatywy w Sejmie nie przeforsuje. Choć jeśli chciałaś ukazać obrazek pod tytułem "Utrata złudzeń" to ja jestem za, nawet jeśli miałby być to taki temat jak porażka wyborcza. Tylko, za Romkiem, nic się w Twoim miniaku nie dzieje.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Prezydent

4
Babette pisze: z postawą godną oficera wojskowego
1) ze zdania nie wynika które z nich miało tę postawę 2) oficer wojskowy to (niemal) pleonazm.
Babette pisze: Każdy garnitur, który miał na sobie, każdy idealnie ułożony kosmyk włosów na jego głowie, każdy jego gest i uśmiech skierowany w stronę ludu - to było idealnie zaaranżowane przedstawienie, którego reżyserem była ona
Niepotrzebna zaimkoza, rodzi pytania gdzie garnitur ma głowę.
Babette pisze: Była niczym lew - zawsze czujna, gotowa do skoku, jeśli gdzieś czaiło się zagrożenie.
I paradoksalnie tu bardziej pasowałaby lwica. Lew, jak u większości stadnych, zajmuje się głównie przekazaniem genów i odganianiem innych samców. Łomot hienom spuszczają lwice.
Babette pisze: – Zwraca się pani do mnie per Panie Prezydencie po raz ostatni
To już poruszono, w PL formułka jest dożywotnia. W Afryce też :D
Babette pisze: Wymuszała na nim powagę do samego końca.
"Powaga" tu brzmi źle, niemal jak antyteza do heheszków.
I właśnie tutaj jest najgorszy antyklimaks, albowiem wznosi się wielki balon:
Cokolwiek miało się wydarzyć później, jak bardzo miał być później skazany na unicestwienie, to jednak w tej chwili nadal był głową państwa.
I w tym momencie jest takie PFRRUUUUU PRRUUU PIERRRD i ten wielki balon ląduje u słów zebranych z hasłem:
kampania prezydencka, w której przegrał z kretesem
Nieno, srsly? Po tym pompowaniu na początku spodziewałem się malwersacji, molestowania sekretarek, uduszonego w szale sekretarza,
czekającego za drzwiami furgonu z literami SW albo (Afryka!) olśniewających uśmiechów nad lufami kałachów. A tu - że przegrał kampanię, nie pogrzeje tyłka za biurkiem kolejne 4 lata? czy 5 albo 6? Chlip chlip zaiste.
Babette pisze: W holu Pałacu Prezydenckiego czekała na niego jego żona. Popatrzył jej w oczy i dostrzegł w nich odbicie wszystkich swoich obaw. Co będzie jutro? Jak będą tkwić w martwym małżeństwie, które doprowadziło ich do punktu, w którym się właśnie znajdują?
A może właśnie tu należało szukać dobrej puenty? W martwym małżeństwie, ale tak dosłownie, podziurawionym kulami? Chodź szybko, Nicolae, helikopterul już grzeje silniki.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Prezydent

5
Romecki pisze: Sama idea może nie jest zła (pomijając brak dążenia do jakościowej puenty), ale wszystko to letnie, bez emocji, bez fikołka. Dążąc do puenty, sugerujesz coś ważnego, drastycznego, a tymczasem to się rozmywa.
To dla mnie cenna uwaga. Wprawdzie tekst pisałam na szybko, w ramach ćwiczenia, ale rzeczywiście brakuje tu emocji. Postaram się następnym razem wyczarować coś mocniejszego i nie pisać na kolanie.

Added in 19 minutes 1 second:
Misieq79 pisze:I w tym momencie jest takie PFRRUUUUU PRRUUU PIERRRD i ten wielki balon ląduje u słów zebranych z hasłem:
kampania prezydencka, w której przegrał z kretesem
Nieno, srsly? Po tym pompowaniu na początku spodziewałem się malwersacji, molestowania sekretarek, uduszonego w szale sekretarza,
czekającego za drzwiami furgonu z literami SW albo (Afryka!) olśniewających uśmiechów nad lufami kałachów. A tu - że przegrał kampanię, nie pogrzeje tyłka za biurkiem kolejne 4 lata? czy 5 albo 6? Chlip chlip zaiste
Tak naprawdę w tej krótkiej historii miałam z tyłu głowy coś na kształt malwersacji, molestowania itp. itd., ale jakoś nie pokazałam tego. Szkoda. Zamysł był inny, a kompletnie mi to nie wyszło.
Błędy oczywiście do poprawy.
https://www.facebook.com/Barbara-Wysocz ... 1578587617
Ujrzałem ją już z bardzo daleka: siedziała na tarasie brudnej kawiarni i paliła papierosa w taki sposób, że nawet pięcioletnie dziecko nie miałoby wątpliwości, czym się trudni..
Julio Cortazar, Gra w klasy

Prezydent

6
Przegrana kampania prezydencka mnie akurat wcale nie przeszkadza. Ale jednak, kiedy czytam, że:
Babette pisze: W holu Pałacu Prezydenckiego czekała na niego jego żona. Popatrzył jej w oczy i dostrzegł w nich odbicie wszystkich swoich obaw. Co będzie jutro? Jak będą tkwić w martwym małżeństwie, które doprowadziło ich do punktu, w którym się właśnie znajdują?
niespecjalnie kupuję tę historię.
Brzmi to tak, jakby martwe małżeństwo stało się przyczyną wyborczej klęski polityka, a oni oboje, z niewiadomych powodów, nie mogli się rozwieść. Doprawdy? Dorośli ludzie, którzy "od jutra" nie będą musieli dbać o zachowywanie pozorów?
Poza tym, śmiem wątpić, czy dla polityka, który przegrał walkę o kolejną kadencję, to właśnie problemy małżeńskie są istotne na chwilę przed ostatnim oficjalnym wystąpieniem. Natomiast, skoro już tyle miejsca poświęciłaś walecznej i niezłomnej asystentce, przeciwstawiając ją znudzonej żonie, bardziej by mi tu pasowała jakaś wzrokowa próba sił między obiema paniami. Bo przecież niezastąpiona asystentka staje się zbędna. A może nie? Może obmyśliła dla siebie jakąś nową rolę przy boku byłego już prezydenta?
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”