- Dzień dobry. Nowa dostawa. – Amorek wdrapał się na zydel, wychylił i wyrzucił z torby na ladę serca duże i małe, czerwone i blade, regularne w kształcie i rozcapierzone niczym kontury Szwajcarii.
Pani Liebke skinęła głową i przywołała z zaplecza Malwinkę. Dziewczyna przysunęła pośpiesznie porysowane tysiącem bezwiednych kopnięć krzesło i zabrała się do pracy - przenosiła na pulpit kolejne sztuki i zwinnymi palcami wyszukiwała pęknięcia, rysy i załomy, po czym zaklejała je plastrami, owijała w bandaże, przyklepywała opatrunki a od czasu do czasu wrzucała do kartonu na podłodze grzechocące groty. Amorek patrzył na taniec drobnych rąk, na zsuwający się z chudych ramion sweterek i jasne nitki włosów, opadające zza piegowatego ucha. Obserwował błądzący po twarzy uśmiech, to skryty za zielenią oczu, to przyczajony w kącikach ust, i też się uśmiechał.
*
Pani Liebke skinęła głową i przywołała z zaplecza Malwinkę. Dziewczyna przysunęła pośpiesznie porysowane tysiącem bezwiednych kopnięć krzesło i zabrała się do pracy - przenosiła na pulpit kolejne sztuki i zwinnymi palcami wyszukiwała pęknięcia, rysy i załomy, po czym zaklejała je plastrami, owijała w bandaże, przyklepywała opatrunki a od czasu do czasu wrzucała do kartonu na podłodze grzechocące groty. Amorek patrzył na taniec drobnych rąk, na zsuwający się z chudych ramion sweterek i jasne nitki włosów, opadające zza piegowatego ucha. Obserwował błądzący po twarzy uśmiech, to skryty za zielenią oczu, to przyczajony w kącikach ust, i też się uśmiechał.
- Dzień dobry. Dostawa na dziś. – Amorek sapnął i przechylił torbę.
Pani Liebke podeszła do lady, wysunęła szklany blat, przyciągnęła siedzenie.
- Nie ma Malwinki?
- Poszła sobie. – Kobieta wzruszyła ramionami. – Złożyła wypowiedzenie i odeszła.
Stał chwilę, mrugając powiekami. A potem położył na blacie jeszcze jedno serce. Swoje.
Pani Liebke podeszła do lady, wysunęła szklany blat, przyciągnęła siedzenie.
- Nie ma Malwinki?
- Poszła sobie. – Kobieta wzruszyła ramionami. – Złożyła wypowiedzenie i odeszła.
Stał chwilę, mrugając powiekami. A potem położył na blacie jeszcze jedno serce. Swoje.