Madzia

1
Listopadowe słońce okradło mnie z kilku bezcennych godzin, które mogłem spędzić z córką. W czerwcu, wciąż wpatrywałbym się z uwielbieniem w jej roześmiane oczy, słuchał bez tchu radosnej paplaniny małej dziewczynki, a przypalone naleśniki zbliżyłyby nas jeszcze bardziej.
Słońce poszło spać i sześciolatka padła bez tchu, wymęczona całodziennym rozrabianiem, wariacjami na drabinkach i moim przyzwoleniem na robienie wszystkiego, co tylko chciała.
Siedziałem w fotelu w pokoju gościnnym i obserwowałem od wielu długich wspaniałych chwil jak śpi. Leżała w pozycji typowej dla beztroskiego dziecka, które kocha wszystkich wokół siebie i odgania radośnie smutki tego świata. Kołdra na podłodze, a ona na plecach z rozłożonymi rękami. Wyglądała jak żeńska miniaturka Jezusa bez krzyża.
Jak ja mocno kochałem to małe, beztroskie stworzenie. Robiła ze mną wszystko, na co tylko miała ochotę. Nie otworzyła jeszcze ust, a już porcja lodów zdołała umorusać całą twarz. Nie lubiła ziemniaków, nie ma sprawy. Ugotować makaron to przecież tylko kilka minut. Sweterek w białe pingwiny gryzie skórę i kopie jak ten niedobry prąd w kontakcie, to przecież cudowne. Włoży tę różową sukienkę i wszyscy na placu zabaw będą zazdrość mi takiej ślicznej córeczki.
Siedziałem w fotelu, patrzyłem w telewizor, ale tak naprawdę nic do mnie nie docierało. Głosy aktorów w filmie dochodziły do uszu, ale nie rozumiałem, co mówią.
Butelka wódki stojąca na półce w lodówce była bardziej realna. Pobudzała moje zmysły bardziej niż Clint Eastwood i Hilary Swank razem wzięci.
Wybacz, siostro mojej niedoli, kochanko samotnych nocy w przepoconym i śmierdzącym alkoholem łóżku. Nie dziś moja pani, nie dziś kacie i sędzio, przyczyno całego mojego spapranego życia.
Zerwałem się z fotela i pobiegłem pocałować córkę. Nie, nie wolno, to czas dziecka, ma spać i nikt nie ma prawa pozbawiać jej spokojnej nocy. Dnia już nie było, czas księżyca był rozejmem w bitwie, kto kogo bardziej kocha. Pozostało jeszcze jutro. Wtedy będę jeszcze lepszym ojcem. Takim, którego kocha się przez całe życie albo chociaż przez następny miesiąc, nim się znów zobaczymy. Jeden piątek w miesiącu i jedna sobota. Czterdzieści osiem godzin by Madzia nie mogła zapomnieć, wymazać z pamięci obrazu ojca, który, choć słaby i przegrywający z butelką wódki, to jednak umie kochać najmocniej na świecie.
Jutro wieczorem czarny, metaliczny mercedes jak potwór podkradnie się pod mój blok, a para czarowników wypełznie z wnętrza. Ona, matka Madzi, rzuci mi pogardliwe spojrzenie, a, on, jej kolejny kochanek uniesie kciuk jak Cezar, choć wcale go nie obchodzę.
W zeszłym roku kochała mnie do szaleństwa. Tak wtedy myślałem. Dobra praca z pensją, pozwalającą na wszystko, czego tylko młoda, piękna matka potrzebowała. Upadły banki, ludzie stracili oszczędności, a prezesi tych diabelskich maszynek do robienia pieniędzy, patrzyli na to wszystko z ironicznym uśmiechem. Żaden z nich nie zapłacił ceny, za żadnym nie zatrzasnęła się więzienna krata. Tylko ja i mi podobni stracili wszystko. Złotą kartę przecięto nożyczkami, dom zlicytował miły pan w okularach, który następnie życzył mi udanego dnia.
Została mi tylko ona, moja Madzia, jej śmiech i kocham cię tatusiu.

Madzia

2
tomek3000xxl pisze: W czerwcu, wciąż wpatrywałbym się z uwielbieniem w jej roześmiane oczy, słuchał bez tchu radosnej paplaniny małej dziewczynki, a przypalone naleśniki zbliżyłyby nas jeszcze bardziej.
2. jej radosnej paplaniny
3. wiadomo o co chodzi, ale to zgrzyta. To znaczy te naleśniki się rzeczywiście przypaliły, czy to jest tylko w wyobraźni czy też one się co jakiś czas przypalają… no nie wiadomo. Ja bym to w ogóle opuścił, albo napisał coś w stylu: „Śmialibyśmy się razem z przypalonych naleśników”.
tomek3000xxl pisze: Słońce poszło spać i sześciolatka padła bez tchu
a
tomek3000xxl pisze: wymęczona … moim przyzwoleniem na robienie wszystkiego, co tylko chciała
Na pewno? Czy po prostu robieniem wszystkiego, co tylko chciała?
tomek3000xxl pisze: Siedziałem w fotelu w pokoju gościnnym i obserwowałem od wielu długich wspaniałych chwil jak śpi.
Za dużo na raz. Obserwowałem od dłuższej chwili. A z tą wspaniałością trzeba się wstrzelić gdzie indziej.
tomek3000xxl pisze: Leżała w pozycji typowej dla beztroskiego dziecka, które kocha wszystkich wokół siebie i odgania radośnie smutki tego świata. Kołdra na podłodze, a ona na plecach z rozłożonymi rękami.
1. niezdarne
2. myślnik —
tomek3000xxl pisze: Robiła ze mną wszystko, na co tylko miała ochotę. Nie otworzyła jeszcze ust, a już porcja lodów zdołała umorusać całą twarz. Nie lubiła ziemniaków, nie ma sprawy.
aspekt — jak wszędzie niedokonany, to tu też
tomek3000xxl pisze: Sweterek w białe pingwiny gryzie skórę i kopie jak ten niedobry prąd w kontakcie
gryzł … kopał
tomek3000xxl pisze: będą zazdrość
cić
tomek3000xxl pisze: Siedziałem w fotelu, patrzyłem w telewizor, ale tak naprawdę nic do mnie nie docierało. Głosy aktorów w filmie dochodziły do uszu, ale nie rozumiałem, co mówią.
Butelka wódki stojąca na półce w lodówce była bardziej realna. Pobudzała moje zmysły bardziej niż Clint Eastwood i Hilary Swank razem wzięci.
niepotrzebne
tomek3000xxl pisze: Wybacz, siostro mojej niedoli, kochanko samotnych nocy w przepoconym i śmierdzącym alkoholem łóżku. Nie dziś moja pani, nie dziś kacie i sędzio, przyczyno całego mojego spapranego życia.
1. dziś, sędzio i kacie w jednej osobie
2. to brzmi, jakby go ta wódka urodziła
tomek3000xxl pisze: czas księżyca był rozejmem w bitwie, kto kogo bardziej kocha.
nie rozumiem
tomek3000xxl pisze: Pozostało jeszcze jutro. Wtedybędę jeszcze lepszym ojcem.
Jutro
tomek3000xxl pisze: Czterdzieści osiem godzin by Madzia nie mogła zapomnieć,
to trzeba jakoś poprawić
by nie zapomniała
by pozostał w jej pamięci
by nie zanikł
tomek3000xxl pisze: prezesi tych diabelskich maszynek do robienia pieniędzy, patrzyli
Popraw te rzeczy, to będzie petarda :O
Blog Wroubelka

Madzia

4
Ale ja tej bitwy nie rozumiem! :)
tomek3000xxl pisze: czas księżyca był rozejmem w bitwie, kto kogo bardziej kocha
Między kim a kim? Facet nie chce budzić córki, bo śpi. Nie chce też iść po wódkę. Temat matki jeszcze się nie zaczął. No to kto kogo bardziej kocha?
tomek3000xxl pisze: Petarda

Proszę o stosowanie zasad dotyczących komentarzy - zgodnie z regulaminem Forum. Sarah
Blog Wroubelka

Madzia

5
Coś w stylu...
- Kocham cię Madziu jak nikogo na świecie.
- Nie, tatusiu ja cię bardziej kocham.
- To niemożliwe córeczko, bo moja miłość do ciebie nie ma granic.
- Ale tatku, ja kocham cię bardziej nawet niż mamę.
Taka bitwa na słowa, przekomarzanie się dwojga ludzi, którzy darzą się uczuciem.
***
Facet jest alkoholikiem. Stracił wszystko i pozostała mu tylko miłość do córki. Uczucie jest tak silne, że na czas pobytu córki udaję mu się nie pić.

Madzia

6
Bardzo mnie wzruszyła ta miniaturka. Według mnie dobrze zrobiony drobiazg. Ukazujący, że są momenty w życiu, dla których chce się walczyć. Mam natomiast straszny niesmak dla matki.
Życzę weny.
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman

Madzia

7
tomek3000xxl pisze: Coś w stylu...
- Kocham cię Madziu jak nikogo na świecie.
- Nie, tatusiu ja cię bardziej kocham.
- To niemożliwe córeczko, bo moja miłość do ciebie nie ma granic.
- Ale tatku, ja kocham cię bardziej nawet niż mamę.
Taka bitwa na słowa, przekomarzanie się dwojga ludzi, którzy darzą się uczuciem.
Łojezu :O No to na to bym nigdy nie wpadł! Chyba trzeba to jakoś zasygnalizować, podpowiedzieć czytelnikowi. Takie bystre chłopaki się nie domyślą, niestety…
Blog Wroubelka

Madzia

8
Nie jest źle, zwracaj jednak większą uwagę na logikę tego, co piszesz.
tomek3000xxl pisze: Listopadowe słońce okradło mnie z kilku bezcennych godzin, które mogłem spędzić z córką. W czerwcu, wciąż wpatrywałbym się z uwielbieniem w jej roześmiane oczy, słuchał bez tchu radosnej paplaniny małej dziewczynki, a przypalone naleśniki zbliżyłyby nas jeszcze bardziej.
Przypalić naleśniki można równie dobrze w listopadzie, jak w czerwcu, nie widzę przeszkód. No i skoro Twój bohater cały czas przebywa z córką, a tak wynika z dalszej części opowiadania, to jednak nie został okradziony z jej obecności. W czerwcu natomiast oboje mogliby dłużej przebywać na dworze, bawić się wspólnie (w parku, na placu zabaw) i mam wrażenie, że o to chodzi w owym "okradaniu".
tomek3000xxl pisze: Wybacz, siostro mojej niedoli, kochanko samotnych nocy w przepoconym i śmierdzącym alkoholem łóżku. Nie dziś moja pani, nie dziś kacie i sędzio, przyczyno całego mojego spapranego życia.
tomek3000xxl pisze: W zeszłym roku kochała mnie do szaleństwa. Tak wtedy myślałem. Dobra praca z pensją, pozwalającą na wszystko, czego tylko młoda, piękna matka potrzebowała. Upadły banki, ludzie stracili oszczędności, a prezesi tych diabelskich maszynek do robienia pieniędzy, patrzyli na to wszystko z ironicznym uśmiechem. Żaden z nich nie zapłacił ceny, za żadnym nie zatrzasnęła się więzienna krata. Tylko ja i mi podobni stracili wszystko. Złotą kartę przecięto nożyczkami, dom zlicytował miły pan w okularach, który następnie życzył mi udanego dnia
To co w końcu jest przyczyną spapranego życia Twojego bohatera? Z pierwszego cytatu wynika jednoznacznie, że wódka. I to nie jakieś tam okazjonalne picie (bo np. żona odeszła z kochankiem), lecz zaawansowany alkoholizm, skoro wódka jest równocześnie panią, katem, sędzią...
Z drugiego fragmentu wynika coś innego. Odpowiedzialność wyraźnie przerzucasz tu na bankierów, zaś alkoholizm (ewentualny) Twojego bohatera nie ma z tym nic wspólnego. Ponikąd słusznie - przecież podczas krachu bankowego dorobek życia mogą stracić również ludzie, którzy butelki wódki oglądają tylko w sklepie. No i jeszcze ta żona kochająca do szaleństwa, dobra praca, wysokie zarobki - czy tak wygląda "całe moje spaprane życie"? Przyjmuję więc, że bohater zaczął ostro zalewać robaka dopiero PO krachu finansów i małżeństwa, a zatem - dość niedawno. Co powinno znaleźć wyraz w nieco innej inwokacji do butelki z wódką.
tomek3000xxl pisze: Dnia już nie było, czas księżyca był rozejmem w bitwie, kto kogo bardziej kocha.
Był, było tuż po sobie brzmi dość średnio. Wystarczałoby jakieś proste "Na czas księżyca przypadał rozejm w..." No właśnie, w czym? Bitwa to niezbyt dobre określenie tej sytuacji, szermierka słowna też raczej nie, może wystarczyłoby przekomarzanie się?
tomek3000xxl pisze: Została mi tylko ona, moja Madzia, jej śmiech i kocham cię tatusiu.
W związku z ową "bitwą" słowną trochę podkręciłabym zakończenie: ... jej śmiech i zdecydowane: to ja bardziej ciebie kocham, tatusiu! Niech ma dziecko satysfakcję, że wygrywa z ojcem.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Madzia

9
Bardzo wczułam się w sytuację ojca. Jego miłość do dziecka wzrusza.
Ogólnie podoba mi się i chciałabym przeczytać ciąg dalszy. Może rozwiniesz?
Pozdrawiam :)

Madzia

10
Rubia, dziękuję bardzo za obszerny komentarz :) No cóż, logika nie jest mocną stroną, ale dość mocno zacząłem nad tym pracować. Potrzebuję jednak czasu, by zacząć zauważać takie rzeczy. Gelsomina :) Nie będę tego wątku rozwijał... bo próbuję, raz w tygodniu napisać coś nowego. Pozwala mi to za każdym razem zaczynać od historię od nowa. Iwonka :) całusek jak zwykle i uśmiech za miłe słowa. Wrubelek, :) jak zwykle obnażyłeś moje słabości i bardzo mnie to cieszy, bo nic lepiej nie poprawi mojego pisania niż mocna i konstruktywna krytyka.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”