Grzyby i krewetki

1
No dobra, to nie jest żadyn utwór literacki ani inksze „dzieło”. To jest o tym jak jest, co i tak każdy widzi, ale chyba, kurtka wodna, wolno się jeszcze trochę ponawkurzać?
A tak w ogóle, żeby nie było, jestem stoikiem i do tego fatalistą, taki los, więc i tak zawsze spodziewam się najgorszego i przyjmuję to coś, jak już krachnie, ze stoickim spokojem. No bo komu miałabym tu nawrzucać, zarazkom? One i tak mają mnie w serdecznym poważaniu. Jak zresztą i resztę świata.

Ale i tak jestem wkurzona.
Chociaż nie na kolejki przed sklepami. Co to to nie. W tym to akurat mam wprawę.

Jak to drzewiej bywało
gdy się bez końca stało
po wyrób czekoladopodobny
--w kropki bordo
--gryząc trawę kręcąc mordą

i w dodatku na kartki

Cudo!

Oj, nastało się drzewiej. To teraz, to przy tamtym mały pikuś. I jaka kultura? Dwa metry od siebie. Nie będzie mi na kark sapało jakieś spocone babsko, co to uważa, że tylko jej się coś należy.
No więc, stoimy sobie, nie powiem, kulturalnie sobie stoimy, na słoneczku, w cichości ducha przeklinając te indywidua, co to koniecznie potrzebują ser w plasterkach. Jakby nie mogli sami sobie pokroić. A ekspedientka to może, ma przecież tyyle czasu.

Wreszcie do sklepu. Elegancko, w rękawiczkach. To, tamto i siamto. Luzik, nikt mnie nie popycha, nikt nie wciska się by głabnąć mi ostatnie pudełko twarożku, i nawet jest sushi! Tylko chyba coś za bardzo już wy-sushi-one. Resztki z Pańskiego stołu.
Teraz to się dopiero kręci nosem.

Raz chciałam tylko jedną butelkę picia. W drodze byłam, zmachana nieco, wpadam więc i ruszam na stoisko. A za mną krzyk. „Dezynfekcja?”, „Rękawiczki?” Nic z tych rzeczy. Nie wzięłam koszyka. Logo. Oprócz zarazków na butelce to jeszcze je mam roznosić na koszyku. Nic nie mówię.

Ale, ubaw po pachy, może by tak remoncik komuś? Miłość do robótek domowych nie ginie nawet w czasach zarazy.
Ryzykować szpital dla serka – ok, ale dla cementu??
Z drugiej strony, taki jeden ryzykował dla ryby. To może już wolę cement. Albo farbę.
Mój przedpokój już od dawna wymaga reanimacji.

Dobra. Sklepy załatwione (w rękawiczkach moi Państwo), słoneczko przyświeca, dzięki Bogu nie zamknęli jeszcze ogródków. Chodziłabym po ścianach gdyby to zrobili. Zamach na wolność, równość i braterstwo, i moje własne zdrowie psychiczne.
Strzeżcie się wkurzonej ogrodniczki!
Cosik by tam trzeba popodlewać, aura nieco susząca u nas ostatnimi czasy, za to chwasty plenią się jak szalone. Bukszpan na święta, rzodkiewka wyłazi, brzoskwinie kwitną jak głupie, ziemię trzeba przekopać, samo się nie posieje. Żyć nie umierać!
Od ogródków mi wara!

I tak wdychając tę słoneczną, przedświąteczną, rozświergotaną ptakami aurę, po paru cudownych godzinach w ogrodzie, drałuję sobie szczęśliwa do domku rowerkiem, gdy nagle – płot. Durna bramka z zakazem. I to gdzie? Przed parkiem.
O żeż ty taki i owaki jeden z drugim. To wy mi oddechu na łonie natury zabraniacie? Kontaktu z zielonym i pąkowatym?
No dobra, dobra. Przyjęłam do wiadomości. To, żeby owce stadami się tam nie rozłaziły. Durne owce!

No i kit. Pogoda wiosenna, człowiek by se chciał przyrodą pooddychać, a tu musi się między sznurami samochodów przeciskać. Tym jakoś ruchu nie zabroniono. Zamiast świergotu ptaków, warczenie silników, a zamiast świeżego powietrza, tfu, nie będę się wyrażać.

Warcząc przez zęby pedałuję rowerem przez ulice, byle tylko do domu. Tam cisza, spokój i pełna lodówka.
Jajca są, szyneczki tyż, i chrzan, i majonezik, i sernik palce lizać...

- Grzyby i krewetki – mówi z wyrzutem. - Zapomniałaś.

Nie, skąd? Jakże bym śmiała?
Bo to u nas starodawny taki obyczaj jest, pasta z grzybów i krewetka na sam wierzch na jajko. Starodawny!
No kurtka, muszę. W kolejkę. Tylko słońce już zaszło i zimno się robi, i ten babsztyl się na mnie patrzy jakby chciała mi nóż w plecy wbić. Ja też go komuś wbiję jak nie dostanę tu krewetek.
A może by tak tym razem sushi?
Przecież to też ryba.
Dream dancer

Grzyby i krewetki

2
Miła impresja dnia codziennego. Innymi słowy: żyćko.
Lubie zdrobnienia i suchary, jak i grę słowną wysushione.
Trąci takimi zapędami w stronę surrealizmu. Przyjemnie się czytało :)
sapere aude

Grzyby i krewetki

3
No wyszło Ci, życiowe, nadprogowe w nastroju trochę, ale kupy się nie trzyma, tylko, przegadanie i czepianie, o co tu chodzi to ja nie jestem w stanie pojąć, zwykły odbieracz kultury

Added in 1 minute 36 seconds:
weryfkami fajne zdania
Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”