- Widziałaś ?
- Co?
- To na co patrzymy.
- No tak.
- i co?
- Co, co?
- Powiedz co widziałaś.
- Kwiaty, patrzymy na kwiaty.
- Nie pytam na co patrzymy tylko co widziałaś.
- O co ci chodzi, patrzymy na to samo.
Ot taki dialog mi się przytrafił, pozbawiony sensu. Więc dopisuję myśli do pozbawionego sensu dialogu . Zastanówmy się, co tak naprawdę jest myślą, sednem. Wszystko i nic. Czy jest w tym logika? Absolutnie. Co więc? Życie wypełnia wszystko, a ono ma sens.
Cios w szczękę. - To miały być oświadczyny?!
- Nie ja tylko...
- Gadką chciałeś mi zaimponować?! - Kopniak i lot w dół.
To moje drzewo wrzeszczała piegowata dziewczynka, jak dorośniesz to może możesz wrócić, dziękuję za kwiaty, głodna jestem!
- Pizzę kupię i powrócę, przysięgam!
- I co o tym myślisz?
- Durne to.
- Ale prawdziwe.
- A jakie naiwne.
- Fakt. Miło popatrzeć.
- Niech bawią.
Imperatyw
1... Była to jedna z tych jasnych nocy, w których firmament gwiezdny jest tak rozległy i rozgałęziony, jakby rozpadł się, rozłamał i podzielił na labirynt odrębnych niebios, wystarczających do obdzielenia całego miesiąca nocy zimowych i do nakrycia swymi srebrnymi i malowanymi kloszami wszystkich ich nocnych zjawisk, przygód, awantur i karnawałów.
Bruno Schulz
Bruno Schulz