Suseł

16

Latest post of the previous page:

Thana pisze: Chii, moim zdaniem, to jest jak z definicją symbolu u Ricoeura: daje do myślenia. Znak jest jednoznaczny, symbol nie, bo wtedy przestaje być symbolem. Tekst powinien być jak symbol (też tak se tylko myślę).
Wydaje mi się, że to by była sytuacja idealna - gdyby tekst był symbolem. Na pewno wtedy staje się ciekawszy, ale też daje możliwość czytelnikowi własnej interpretacji. Wtedy chyba to otwiera tekst na dialog. Tekst rozmawia. I można z nim pogadać. :hm:
I chyba warto otwierać tekst, bo to pomaga mu zostać z kimś na dłużej. I rozmawiać z tym kimś długo po przeczytaniu tekstu przez tego kogoś. Wydaje mi się, że jest to też miernik sukcesu dzieła - że zostaje na dłużej.

dEn pisze:
Chii pisze: . Niuchały, kręciły się i oblizywały. Po chwili wynurzyły się w całej okazałości. Stawały, rozglądały się i ruszały do kolejnej nory. Przede mną roiło się do małych, włochatych ciałek. Jedni wsadzali do pyszczków zioła, inni spijali rosę, a jeszcze inni przeciągali się na wszystkie strony
Chyba coś się osoby rozjechały :?
Czy to źle? Może i źle. :hm: Że ciało nagle się personifikuje. Może przydałby się proces... A może nie. :) Nie wiem.
Dzwoń po posiłki!

Suseł

17
Tak jak dEn, odnoszę wrażenie, że osoby ci się rozjechały w tym opisie susłowych czynności. No i za dużo ''się'', co już napisał szopen.
Tekścik sympatyczny, aczkolwiek szału nie robi. Jako ćwiczenie/wyzwanie fajny. Z przymrużeniem oka.
„Words create sentences; sentences create paragraphs; sometimes paragraphs quicken and begin to breathe.” – Stephen King

Suseł

18
Chii pisze: Dawno, dawno temu w odległej krainie... A, cholera, co ja tam wam będę bzdury opowiadał. Posłuchajcie opowieści o susłach, a właściwie o jednym. Nazywa się Witek.
Ciekawe otwarcie. Przykuwa uwagę.
Chii pisze: małe pyszczki. Niuchały, kręciły się i oblizywały. Po chwili wynurzyły się w całej okazałości. Stawały, rozglądały się i ruszały do kolejnej nory.
Same pyszczki wynurzyły się w całej okazałości, rozglądały i ruszały do kolejnej nory? Co z resztą ciał właścicieli pyszczków?
Chii pisze:
Przede mną roiło się do małych, włochatych ciałek. Jedni wsadzali do pyszczków zioła, inni spijali rosę, a jeszcze inni przeciągali się na wszystkie strony. Poczułem, jak nagle wzrasta we mnie ekscytacja. Ruszyłem w ich stronę, lecz nagle wszyscy zniknęli. Zacząłem zaglądać do dziur, pukać w ziemię, ale nic się nie działo. Położyłem się i czekałem. Nic. Jakby rozpłynęli się w powietrzu.
I tu jest moim zdaniem główny problem.
Kto to są "oni", co się spijali i przeciągali? Do tej pory mieliśmy samobieżne pyszczki, a pyszczki raczej by spijały i się przeciągały.

Rozumiem zamysł na zabieg, ale zabrakło konsekwencji. Witek sam jest susłem, zatem to naturalne, że do "rodaków" stosuje rodzaj męskoosobowy, ale chwilę wcześniej przecież mieliśmy "wynurzyły się w całej okazałości" - w domyśle susły (bo przecież nie pyszczki) się wynurzyły, a nie susłowie się wynurzyli. Kto zatem, u licha, spijali i przeciągali?

Pomysł na pointę niezły, koncept zaskakujący i zabawny, ale przekombinowaniem w środku zarżnęłaś całkiem niezły pomysł.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”