„Normalność to tylko krąg światła dookoła ogniska”. Ładne, puste słowa, pomyślałam, przerzucając kolejną kartkę książki. Zapach druku nasycony ciepłem biurowej lampki. Ostatni łyk kawy, ostatni akapit rozdziału. Lecz z jakiegoś powodu nie mogę czytać dalej.
Buch! Już dość gorąca, czas odwrócić twarz od ogniska. Chłodna ciemność owiewa policzki, gdy biegnę po wilgotnej trawie. Dookoła faluje śpiew świerszczy. Droga przy moim domu lśni blado w mroku, szorstki beton wydaje się promieniować jeszcze ciepłem zachodu słońca. Kładę na nim rękę, lecz razi mnie niespodziewane zimno kamienia.
Dziecko z wahaniem przeszło na drugą stronę drogi. To już inna noc, kilka lat wcześniej, gdy odległa część ogrodu była jeszcze obcą, tajemniczą krainą. Łąka pachnie miętą, a pień ściętej wierzby zaprasza, by na nim na chwilę usiąść. To niezwykły pień – zawsze można na nim znaleźć coś ciekawego. Raz nawet nowy, lśniący grosz.
Idę przez mrok z zapaloną w płomieniu pochodnią, zrobioną z worka owiniętego wokół patyka. Krople ognistej folii upadają ze świstem na betonową drogę. Tak spadają gwiazdy. Kiedyś je oswoję i poznam ich nazwy, a błękitna Capella daleko na północy zawoła mnie, gdy usiądę na wzgórzu nad miastem. Lecz to Wzgórze odkryję przecież wiele lat później, a teraz...
Teraz dziecko siada na płaskim kamieniu, pochylając się nad lustrem wody. Zastyga w bezruchu. Widzi w ogrodowym oczku ogromne jezioro wypełnione kumkaniem żab. Małe, oślizgłe stworzenia, jak fantazyjne kształty zakrzepłego wosku - między gwiazdami w niebie a gwiazdami w stawie, wypełniające późny wieczór swoją muzyką.
Na brzegu jeziora, na skalnej Przystani siedziała wtedy dwójka Małych Ludzi, pamiętasz? A po czarnej tafli wody przemykały miniaturowe łódki z płatków kwiatów, oświetlone lampionami. Wszyscy pozostali zgromadzili się w drugiej Przystani, świętując Środek Lata, ale Bard i Nadia siedzieli tu w ciemności, zupełnie szczęśliwi. Wybudowali już swój domek na stepie, a Nadia utkała nową sukienkę z pajęczej nitki. Najbanalniejsza historia świata w kolejnej odsłonie, lecz jedenastolatce wydawała się wspaniała. Nadia była piękna, oczywiście, a Pazyfae, jej największy wróg, ruda i złośliwa. Ale byli też inni, państwo Hagen na wrzosowisku gdzie pracował Bard, Gizela z Brzozowego Dworu, rybacy Jan i Matylda, wszyscy mili, zwykli mieszkańcy obu Przystani. Było też piaszczyste zagłębienie pozostałe po chatce na Wrzosowisku i jej niewyjaśniona historia... były Irgi Północe i Południowe, a w Irgach mieszkała Anna o smutnych oczach, której życie odeszło wraz z Leonem, na Ugory, wypaloną słońcem ziemię na wschodnim brzegu Rzeki, gdzie mieszkał stary przewoźnik Andariasz, którego od lat nikt nie poprosił o przeprawę. Był wreszcie Kanał po drugiej stronie Gościńca, za dawnych czasów bogaty ośrodek handlu, później – biedna osada wśród trzcin, z domami pokrytymi cuchnącym błotem.
Lecz wszystko to przytłaczał Step, wspaniały, pachnący trawą, słońcem i mchem, którym uszczelniano domy.
Każdy zakątek ogrodu miał swoich mieszkańców.
Dziecko siedziało nadal nad stawem i zastanawiało się, co teraz zrobią Bard i Nadia? Wieczór był piękny, zabawa na Jeziorze się kończyła, rybacy rozchodzili się do chat...
Bard jeszcze raz ucałował Nadię w policzek i poszli razem przez step do swojego małego domku z odłamków cegieł, a dziecko troskliwie przysłoniło jego wejście kawałkiem kory. Wstało z trawy i spojrzało w stronę odległego ogniska. Zza ciemnej kępy krzewów chmura iskier strzelała ze świeżego drewna.
Dziewczynka wróciła w krąg światła i siadła przy ogniu, tak blisko, że czuła, jak żar łaskocze jej policzki.
W ciemnym pokoju pali się tylko mała lampka na biurku. Kobieta siedzi z głową opartą o rękę. Nadal patrzy na pewne zdanie w książce, lecz lekko wzrusza ramionami i prycha z irytacją. Przed chwilą niemal na poważnie zatroskała się, jak radzą sobie teraz Nadia i Bard, skoro od lat nie wybudowała im żadnego domku.
Krąg światła (krótkie opowiadanie)
1
Ostatnio zmieniony ndz 21 kwie 2013, 15:55 przez Galla, łącznie zmieniany 1 raz.