Kajet

1
Kiedyś siebie zapomnę. Rzeczywistość bywa okrutna. Kolejne trzy tygodnie bez komputera, zasilacza zapomniałem. Ręcznika, angielskiego i poduszki też, dramat. Przypomniałem sobie o tym dopiero przed Dreznem. Zakołatała mi jeszcze myśl, żeby wrócić do Wrocławia po to. Czas i kilometry, nie mogę. Lewy pas, sto osiemdziesiąt i na Hof, cytryną Berlingo więcej nie wycisnę. Muszę się zmienić z Piotrkiem, który czeka na mnie na parkingu. Na pewno będzie wyglądać jakby z kubła wylazł… Wszyscy tak wyglądamy po trzech, czterech, pięciu tygodniach. Co dopiero po trzech miesiącach czy pół roku, a i tak bywa, nie! Trzy tygodnie i tak jest dla mnie mordęgą, po tym czasie czuję się wystarczająco wyalienowany z głową w ramionach, nie chcę sprawdzać większych dystansów odosobnienia.
Nie pomyliłem się, Piotrek wygląda jak mupet, jak trzaśnięty piorunem. Na Jowisza, ja też tak będę wyglądać za dwadzieścia jeden dni? Niby wszystko w porządku, ha ha, hi hi, ale w oczach obłęd.
Wrzucam swoje manele do środka. Jest, jest! Stary, zdezelowany, klejony przeze mnie vicolem kajet. Zawsze mi towarzyszy w podróży. I Długopis. Pal sześć z kompem, tu mam radochę.

2
To jest dobre, ale do porządnego zrobienia. I tu inaczej, niż kiedyś - to IMO powinno być opowiadanie - wolniej, szerzej i "wewnętrznej".
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Kajet

3
WWWRzeczywistość bywa okrutna. Nie, żeby musiała się napracować, bardzo jej pomagam. Sklerozą. Kiedyś zapomnę sam siebie. Na razie zapomniałem zasilacza; trzy tygodnie bez komputera. Ręcznika, angielskiego do słuchania i poduszki też. No dramat. Przypominam sobie o wszystkim jak raz przed Dreznem. Jeszcze kołacze myśl o powrocie do domu, ale nie da się, czas i kilometry nie pozwolą. Lewy pas, sto osiemdziesiąt – więcej z cytryny Berlingo nie wycisnę – i na Hof, muszę zmienić się z Piotrkiem, który tam czeka na parkingu. Pewnie będzie wyglądał, jakby wylazł z kubła na śmieci, wszyscy tak wyglądamy po kilku tygodniach w trasie. Bywa, że za kółkiem spędza się trzy miesiące, a nawet pół roku... Tylko że to nie dla mnie. Trzy tygodnie jest wystarczającą mordęgą, po tym czasie alienacja wciska mi głowę w ramiona, nie chcę sprawdzać dłuższych dystansów odosobnienia.
WWWNie pomyliłem się, Piotrek wygląda jak muppet, dodatkowo trafiony piorunem. Na Jowisza, ja też tak będę wyglądać za dwadzieścia jeden dni? Niby wszystko w porządku, żarty z metra cięte, głośne śmiechy, klepanie po plecach, ale w oczach obłęd.
WWWWrzucam swoje manele do kabiny. Rozglądam się i nagle czuję ulgę. Jest. Jest! Stary, obszarpany, klejony nie raz wikolem, ukochany kajet. Najwierniejszy towarzysz podróży. I długopis też. Pal sześć komputer, teraz jego brak przestał mnie uwierać. Wytrzymam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”