Ten kwiatek ma natychmiast zniknąć, to nie kwiaciarnia - mrukneła pielęgniarka.
- To jest Filip nie kwiatek - wyszptała Natka - spoglądając wymownie na ordynatora.
- Myślę, że może zostać - odpowiedział lekarz, Natalio jutro ważny dzień, mam nadzieję, że jesteś gotowa.
- Zawsze jestem gotowa na ostatni dzień - odpowiedziała przekornie. Tyle razy Pan mnie kroił, pora to skończyć. Teraz proszę mnie zostawić, potrzebuję czasu dla siebie.
Pielęgniarka pokazała różaniec - chcesz? - Nie, telefon - parskneła Natka - proszę mi go oddać.
- Bóg telefonu nie ma, a różaniec...
...nie potrzebny, warkneła dziewczyna dodając - z Nim już pozałatwiałam sprawy.
- Hej Filip,
- hej Nat, ostatni dzień, boisz się?
- Nie, no nie wiem, zresztą...
- Zresztą w naszych łóżkach leżą trupy - usłszała śmiech w słuchawce.
- Ech, czarny humor, tego mi trzeba, skończyłeś opowiadanie?
- Wczoraj wieczorem.
- Jakie jest zakończenie ?
- Po operacjach wstajemy jako zombie.
- To dobrze - odpowiedziała - ja chcę być zombie, dziękuję za kaktusa.
- Nie ma sprawy, podziękuj recepcji, albo nie, bo zauważą, że znikł. Wiesz to nie jest zwykły kaktus, słucha jak się do niego mówi - ostatnie zdanie Filip tajemniczo zaakcentował.
- I co niby jeszcze, ma moc uzdrawiania? Oj, nie ma jak wyobraźnia z guzem mózgu Filipku. Dobrnoc, jestem zmęczona.
Natalia odłożyła telefon, wstała z łóżka, chwiejnym krokiem podeszła do parapetu na którym stała doniczka.
I co mam ci powiedzieć - wyszeptała - że chcę żyć, być zdrowa i szczęśliwa. Byłam, teraz chcę o tym zapomnieć, słyszysz, zapomnieć!
Ostatni dzień
2Ładnie Ci to wyjszło:)
Pewnie w kilku miejscach będzie coś do szlifu, ale całość ok.
Pewnie w kilku miejscach będzie coś do szlifu, ale całość ok.
Ostatni dzień
3Dzięki, taka wprawka taka
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości.
Ostatni dzień
5Drobne propozycje tylko: postać pielęgniarki jest przesadzona, nierealistyczna. Najpierw ruga ciężko chorą dziewczynę o kwiatek,
Ewentualnie mogłaby się zapytać, tak z życzliwości, żeby zagadać do pacjantki: Ładny, a od kogo ten kwiatek?
Potem nachlanie, niczym nawiedzona dewota, próbuje wciskać jej modlitwy różańcowe. Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Tak mogłaby ewentualnie zachować się jakaś starsza niezbyt sympatyczna sąsiadka z sali.
Poza tym miniaturka bardzo mi się podoba, ponieważ poruszyłeś w niej istotne kwestie, udało ci się nawet nakreślić nastrój. Ja "czuję" tę dziewczynę - jej rozpacz, wycieńczenie ponadludzką walką, jaką toczy z chorobą, to jak próbuje radzić sobie, starając się zachować poczucie humoru, a wreszcie to, że świadkiem jej prawdziwego strachu i bólu jest ów kaktus, którego, mimo, że to tylko roślina, polubiłem. Pewnie dlatego, że bohaterka mianowała go swoim przyjacielem i jedynym powiernikiem. Być może nie miała odwagi powiedzieć tego właśnie swojemu chłopakowi, kaktus ma tak samo na imię, jak on - tez ciekawy zabieg, wprowadza dodatkową refleksję. Króciutkie i bardzo obrazowe studium ciężko chorego młodego człowieka, radzące sobie bez drastycznych scen, patosu czy też ukwieconego języka. Prosto, trafnie, bez przekombinowania i dramatyzmu, a obrazowo i poruszająco.
Ewentualnie mogłaby się zapytać, tak z życzliwości, żeby zagadać do pacjantki: Ładny, a od kogo ten kwiatek?
Potem nachlanie, niczym nawiedzona dewota, próbuje wciskać jej modlitwy różańcowe. Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Tak mogłaby ewentualnie zachować się jakaś starsza niezbyt sympatyczna sąsiadka z sali.
Poza tym miniaturka bardzo mi się podoba, ponieważ poruszyłeś w niej istotne kwestie, udało ci się nawet nakreślić nastrój. Ja "czuję" tę dziewczynę - jej rozpacz, wycieńczenie ponadludzką walką, jaką toczy z chorobą, to jak próbuje radzić sobie, starając się zachować poczucie humoru, a wreszcie to, że świadkiem jej prawdziwego strachu i bólu jest ów kaktus, którego, mimo, że to tylko roślina, polubiłem. Pewnie dlatego, że bohaterka mianowała go swoim przyjacielem i jedynym powiernikiem. Być może nie miała odwagi powiedzieć tego właśnie swojemu chłopakowi, kaktus ma tak samo na imię, jak on - tez ciekawy zabieg, wprowadza dodatkową refleksję. Króciutkie i bardzo obrazowe studium ciężko chorego młodego człowieka, radzące sobie bez drastycznych scen, patosu czy też ukwieconego języka. Prosto, trafnie, bez przekombinowania i dramatyzmu, a obrazowo i poruszająco.
Ostatni dzień
6Mimo że tematyka ważna, to zrealizowana w nieco banalny sposób. Przyjemnie się czytało, ale zdecydowanie to jeszcze nie to. Ćwicz dalej i pracuj nad stylem 

Lepsze jest działanie od bierności. W grze, jaką prowadzimy, nie możemy odnieść zwycięstwa. Ale niektóre przegrane są mimo wszystko lepsze od innych.
George Orwell, Rok 1984
George Orwell, Rok 1984