Tak, surówka. Rozszarpcie.
Kręcimy się tu jak gówno w przeręblu. Wzywający nie odbiera, adresu nie ma w nawigacji, zresztą numery domów zrzucali z samolotu chyba. Pierwsza w nocy, błyskamy na niebiesko, znowu krowy mleko potracą. Już pół godziny od wyjazdu. Jeszcze trochę i przyjedziemy na gotowe.
Poród drugi, ciąża druga, skurcze, wody nie odeszły. Radio taxi, psiachmać.
Nagle - eureka! Dyspozytor pomyślał, a temu konkretnemu się to rzadko zdarza, ustawił nawigację na dom sąsiada. Dwa kilometry od miejsca, gdzie kręcimy kółka.
Prowadził cię Krzysztof Hołowczyc. Wysiadka! Ciapu-ciapu, po kostki w błocie, dróżką wąską… zaraz wessie mi buty i będzie nóżką bosą.
Dzień dobry, co się dzieje, czy wody odeszły, pani ściągnie dół i się położy do badania.
Zapuścić dwa palce, namacać szyjkę macicy, na dotyk jest jak… no, jak szyjka butelki, tylko miękka. Gdy zacznie się rozwierać, można wyczuć czubek główki.
A tu trafiam od razu na główkę. Czuję wyraźnie kości czaszki pod cienką skórą. Rozwarcia nie zmierzę, nie rozstawię palców tak bardzo. Ups...
Co ile skurcze? Dziesięć minut? Dobra, dojedziemy. Tylko pani musi podejść do karetki, w tym błocku utopimy się z krzesełkiem.
Ciapu-ciapu. Skurcz łapie panią równo w połowie drogi do karocy. Drugi - po wejściu do. To już nie jest co dziesięć minut.
Kurde, a może wreszcie trafi się pierwszy?
Ruszamy. Droga pusta, dwadzieścia kilometrów do Myślenic. Radek chyba bardziej zdenerwowany ode mnie, pruje sto czterdzieści.
Na zjeździe z Zakopianki odchodzą wody, to może pani jednak rozbierze się od pasa w dół. Dobry pomysł, gdyż przy kolejnym skurczu pojawia się… Nie główka. Ale też na gie. Sprzątamy fizjologię, zajeżdżamy na SOR.
Nie urodził się w karetce. Nie dowieźliśmy też na porodówkę. Mój pierwszy pogotowiany bobas przyszedł na świat na korytarzu wiodącym z SORu do windy. I to znienacka, Radek krzyknął nagle “widzę główkę!”, Kazek zatrzymał nosze i trzeba było odebrać poród. Czyli patrzeć jak wychodzi główka, a za drugim skurczem reszta. Tak szybko, że człowiek nie zdążył pomyśleć co może pójść nie tak. Ciepełko pod sercem i drapanie w gardle przyszło później. Fajne uczucie.
No i miła odmiana, bo w sumie to nie był pierwszy, tylko trzeci.
Pierwszy miał wielkość kciuka. Drugi - mniej niż dłoni.
Ten pierwszy
1 Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze