Talent

1
– Gdy pan to robi, to wszystko wygląda tak prosto.
– Dziękuję.
– Próbowałem kiedyś zwijać w domu, ryż się lepił do wszystkiego, rolki koślawe, pokroiłem krzywo i nawet udekorowane na talerzu nie wyglądało ładnie. Dekorowałem kiełkami i kroplami majonezu, ale pewnie lepiej by wyszło na czarnym...
Przed gościem pojawiła nowa rolka przykryta cienkimi plastrami awokado, niczym zieloną łuską. Kawałki z końcówek były postawione na boku tak, że wystające ogony wskazywały niebo.
– Proszę bardzo, Zielony Smok z krewetką w tempurze.
– O tym właśnie mówię! A dla pana to jakby nic niezwykłego.
– Bo tak naprawdę to wcale nie jest trudne. Na początek wystarczy poznać parę sztuczek, które ułatwią nam pracę i już będzie dużo lepiej: zmienić technikę gotowania ryżu, użyć odpowiednich rękawiczek i skopiować krok po kroku jak ktoś doświadczony robi dane sushi.
Na drewnianej tacce zostały już tylko pojedyncze ziarenka ryżu.
– Gorzej, jeśli trzeba pracować szybko, a każde sushi ma być takie samo i bez błędów. Tutaj jedyne co może pomóc, to doświadczenie i praktyka. Należy robić to jak najczęściej i z każdym rokiem będzie coraz lepiej. Po jakimś czasie można sobie nawet pozwolić na improwizację, choćby i podczas największego ruchu.
– Tylko jak znaleźć czas i się zebrać? Poproszę jeszcze tą pikantną z łososiem na zewnątrz.
– Oczywiście. - Nóż, bambusowa matka znów rozpoczęły swój taniec z ryżem, rybą i nori. - Swoją drogą czytałem pana nowe opowiadanie i czekam na kolejną książkę. Tu mało kto czyta, ale z Moniką sobie pożyczamy i pewnie będzie chciała autograf. W tym tygodniu ma zmianę w niedzielę. Jakby był pan tak miły... I proszę się spodziewać pytania skąd taka lekkość pióra, bo widziałem, że sama też coś zaczęła pisać.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Talent

2
Ja bym dała tytuł: dęty kucharz i ukryty pisarz ;)
To znaczy tak odebrałam zachowanie sushimastera.
A napisane ok, i jest obrazek.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Talent

3
ithi, oj, mam nadzieję, że przez przypadek nie napisał mi się sushimaster ;)
Nad tytułami popracuję, póki co mam pewną wizję i chcę zobaczyć jak się sprawdza. Spora szansa, że ten "talent" jest widoczny w innym miejscu niż myślałem.

Dziękuję za ocenę, następny miniak w nowym roku.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Talent

4
Rozpoczęcie dialogiem dobrze tu zadziałało. Obawiam się, że gdyby tekst był choć odrobinę dłuższy to rozmowa na początek mogłaby zniechęcić, ponieważ dopiero po pewnym fragmencie wiadomo co się dzieje w tej scenie. Osobiście poczułem coś w rodzaju zagubienia gdy zacząłem czytać.

Talent

5
Fajny pomysł, ale mam odczucie, że dopowiadasz akurat tam, gdzie można by skrócić, a z kolei tam, gdzie skracasz, robi się dla mnie niejasno.
Jason pisze: Przed gościem pojawiła nowa rolka przykryta cienkimi plastrami awokado, niczym zieloną łuską. Kawałki z końcówek były postawione na boku tak, że wystające ogony wskazywały niebo.
Powyższe oraz późniejsza prezentacja: Proszę, oto smok w tempurze mówią to samo. Powyższe bym wycięła, gdyby nie urocze ogony wskazujące niebo. Zrobiłabym to tak: najpierw twórca wygłasza Proszę, oto smok w tempurze a dopiero potem oglądający komentuje w stylu: smok łypnął okiem z pieprzu (czy czego tam). Cztery (czy ile tam) ogony zrobione z końcówek awokado jednoznacznie wskazywały niebo. Wtedy byłoby więcej literatury, a mniej technicznego opisu.
Jason pisze: Gorzej, jeśli trzeba pracować szybko, a każde sushi ma być takie samo i bez błędów. Tutaj jedyne co może pomóc, to doświadczenie i praktyka. Należy robić to jak najczęściej i z każdym rokiem będzie coraz lepiej. Po jakimś czasie można sobie nawet pozwolić na improwizację, choćby i podczas największego ruchu.
Oczywiste oczywistości. Jak to powiedzieć krócej i nieoczywiście? ;)
Jason pisze: Bo tak naprawdę to wcale nie jest trudne. Na początek wystarczy poznać parę sztuczek, które ułatwią nam pracę i już będzie dużo lepiej: zmienić technikę gotowania ryżu, użyć odpowiednich rękawiczek i skopiować krok po kroku jak ktoś doświadczony robi dane sushi.
Jak wyżej.
Jason pisze: Poproszę jeszcze pikantną z łososiem na zewnątrz.
pikantną. I co to znaczy, że z łososiem na zewnątrz? Danie jest z zewnątrz obłożone łososiem czy on chce to coś na wynos?
Jason pisze: I proszę się spodziewać pytania skąd taka lekkość pióra, bo widziałem, że sama też coś zaczęła pisać.
Nie wynika mi jedno z drugiego. OK, jeśli sama pisze, to może pytać o warsztat. Ale to słaba końcówka. Chyba bardziej wymowne byłoby, gdyby zadała standardowe pytanie, które pisarzy doprowadza do szewskiej pasji, czyli: Skąd pan bierze pomysły? ;)

Ogólnie: radziłabym trochę przesunąć środek ciężkości na przekazanie czytelnikowi wrażeń (jak coś wygląda, jak smakuje itd.) niż opieranie się na opisach, jak coś jest zrobione.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Talent

6
AaKuba, Thano, dziękuję za oceny.
Thana pisze: Fajny pomysł, ale mam odczucie, że dopowiadasz akurat tam, gdzie można by skrócić, a z kolei tam, gdzie skracasz, robi się dla mnie niejasno.
To celna uwaga. Wracam do pisania po długiej przerwie i złapałem się na tym, że nie mam pojęcia co jest oczywiste, a co ciekawe dla odbiorców ew. tekstów. Postanowiłem więc użyć miniaturek by to rozpoznać w boju ;)

Nie wiem, czy potrafiłbym coś zrobić z tymi przegadanymi fragmentami dialogu. Może gdybym celował w drabble?
Zbyt krótka, ogólna rada straci wymiar praktyczny, a zależało mi by skoncentrować się właśnie na tym aspekcie nauki. Wiadomo, nawet tu można trochę przyciąć i zmienić, ale nie wiem czy aż tyle, by te kawałki nie wyróżniały się na tle reszty tekstu. Inna opcja, to napisanie dłuższej scenki, w której takie informacje dałoby się rozbić i podać nie wprost.
W każdym razie masz rację, że lepiej to zrobić w inny sposób.
Thana pisze: Tę pikantną. I co to znaczy, że z łososiem na zewnątrz? Danie jest z zewnątrz obłożone łososiem czy on chce to coś na wynos?
Aż mi głupio, że przeszedł taki błąd i pokazuje, że tekst nie odleżał. Niestety to chyba jedyne co mógłbym w nim bez pomocy poprawić.
"Ta pikantna z łososiem na zewnątrz"
to oczywiście rolka sushi typu uramaki. Dla obu bohaterów było to jasne ;)
Thana pisze: Nie wynika mi jedno z drugiego. OK, jeśli sama pisze, to może pytać o warsztat. Ale to słaba końcówka. Chyba bardziej wymowne byłoby, gdyby zadała standardowe pytanie, które pisarzy doprowadza do szewskiej pasji, czyli: Skąd pan bierze pomysły?
Nie wiem, czy to nie skierowałoby rozmowy zbyt daleko od tematu wokół którego tworzyłem miniaturkę.
Na ile w ogóle jest czytelne, gdzie tutaj jest "Talent"? Prawidłowych odpowiedzi będzie parę, ale myślę, że podstawowa dla mnie zbyt głęboko się ukryła.
Thana pisze: Ogólnie: radziłabym trochę przesunąć środek ciężkości na przekazanie czytelnikowi wrażeń (jak coś wygląda, jak smakuje itd.) niż opieranie się na opisach, jak coś jest zrobione.
Czyli sugerujesz, by jednak pisać beletrystykę a nie podręcznik? ;P

Jeszcze raz dziękuję za rozbudowaną analizę.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Talent

7
Urzekło mnie, ale przyznaję - nie jestem obiektywna. Splotłeś dwa motywy, które u mnie chodzą w lidze: ulubione. Uwielbiam czytać o jedzeniu, ale idealnie jest wtedy, kiedy po kilku zdaniach sama mam ślinototok. Kiedyś tu udzielała się pewna miła osóbka, która pozamiatała mnie jednym zdaniem - chodziło jedynie o kęs soczystej, dojrzeałej gruszki. Jedno zdanie, a mi się żołądek przykleił do kręgosłupa. Opisać smak to wcale nie jest łatwa sprawa. Poszedłeś w drugą stronę - techniczną, co też ma swoje plusy, bo niezależnie od wykonywanego zawodu, przyznanie się do pisania zwykle niesie ze sobą ryzyko salwy dziwnych pytań. Jak ktoś, kto gotuje może pisać? Niepojęte, prawda? ;) Nie zdarzyło mi się, żeby ktoś jakoś obojętnie przeszedł wobec informacji, że choć jesteś specjalistą w danej dziedzinie, dodatkowo piszesz. To są bardzo wdzięczne motywy, a podręcznik wcale nie musi być suchy (to się robi tak i tak, wszystko na temat). Jakieś anegdotki między rozdziałami, takie właśnie miniaturki - fajny pomysł. Powodzenia! :)
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

Talent

8
Ja końcówkę odebrałam szczerze mówiąc jak celną i udaną złośliwość sushimastera. Zapowiada, że Monika zrobi pisarzowi dokładnie to, co w tym momencie pisarz robi sushimasterowi, czyli zada głupie pytanie "jak ty to robisz, że to wygląda na takie łatwe". Oko za oko.
Nie, końcówka zdecydowanie nie mogła wyglądać inaczej. Tylko z obecnym zakończeniem tekst ma sens.

A skąd talent?

Ta miniatura mocno skojarzyła mi się z komiksowymi paskami krążącymi po internetach. Zdaje się, że jest ich kilka, ale schemat ten sam. Ktoś pyta rysownika:
- Jak ty to robisz, że to wygląda na takie łatwe? Na pewno masz talent.
- Wiesz, to żaden talent, tylko lata praktyki, szkoła, ćwiczenie w domu, oglądanie tutor...
- Talent! To na pewno talent!
- Nie, ja po prostu dużo czasu i uwagi poświęcam poprawianiu własnych błędów, trenowaniu ręki, szlifowaniu war...
- Talent!

Talent

9
Łasic, MargotNoir, dziękuję za przeczytanie i komentarze. Cieszy mnie, że się podobało :)

Uważam, że tekst musiał mieć taką formę, razem z zamykającym myśl zakończeniem, bo inaczej nie wepchnąłbym tak wszystkiego co chciałem. Z drugiej strony wiele zdań jest niezgrabnych i postaram się to poprawić w następnych miniaturach.

Tutaj skupiłem się na technice, by odnieść się do talentu. Smak to zupełnie inny zestaw metafor :)
W ogóle kuchnia jest fajna i często gotowanie kojarzy mi się z pisaniem, ale te przemyślenia lepiej działają w mojej głowie, niż na papierze.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Talent

10
Nie uważasz Jason, że to jest lekko nadęte. Pycha i duma z robaka morskiego wpychanego w ryż. Uczyć się tego latami? Zabrakło mi tu interakcji tego mistrza od ryzu z kobitką. No wiesz, trochę meksykańskiej papryki, żeby było ostro...albo przez żołądek do serca lub odsłoń kawałek bluzki, to powiem ci jak zrobić sypki ryż. Wiesz o co mi chodzi? Cos, żeby trochę atmosferę podkręcić. A tak wyszła scena klientki McDonalda i facetem, który ma się za Kolumba kulinariów.

Talent

11
tomek3000xxl, hej. Zgadzam się, że to może być odebrane jako nadęte, choć nie taki był zamiar. Taka miniatura to raczej jednorazowy wybryk i fabularyzowane rozważania czym jest talent. Nie planuję katować czytelników takimi opisami.

Co do dziewczyny, to sprostuję jedną rzecz, bo jej w tej miniaturze nie ma. Jest tylko wymieniona z imienia w ostatnim dialogu. Rozmowa toczy się między panem pisarzem i panem suszakiem. Na określenia mistrz, czy sushimaster reaguję alergicznie, ale staram się nie prostować na każdym kroku.

Co do kilku lat nauki zawodu, uważam że to nie jest przesada. Po kilkunastu latach dalej się uczę, a rozmawiałem też z świetnymi kucharzami, którzy twierdzą to samo po kilkudziesięciu latach. Co do samego zwijania, to w miarę sprawnego da się nauczyć... powiedzmy, że w miesiąc. Ale to wcale nie oznacza opanowania sushi, rolki to najprostszy kawałek.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Talent

12
Nie no pewnie. Jak faktycznie ktoś ma chopla i chce z pure ziemniaczanego zrobić artystyczne cudo, to i tak można. Ja lubię coś ugotować, zwałaszcza dla znajomych, przyjaciół. Ma być smaczne i tyle. Praca na co dzień w kuchni, to tylko praca.

Added in 2 minutes 39 seconds:
ok, mój błąd, bo średnio bystry jestem. Ale w takim przypadku też mogłeś to ciekawiej pokazać. Jakieś spory między nimi, docinki, wykazywanie wyższości tego nad tamtym...

Talent

13
Tu nie chodzi o artystyczne cudo. Te wszystkie kombinacje z kuchnią francuską, molekularną, rzyganie sosami na talerze, dekorowanie płatkami złota jedynie mnie irytują.
Sushi to konkretne podstawy: wybór, filetowanie i przechowywanie ryb, podobnie z warzywami. Podajesz bez mocnych sosów, często surowe, więc trzeba zwracać uwagę na pory roku, kiedy pomidory są naturalnie smaczne od słońca, a ryby tłuste, a nie sflaczałe po poście, czy tarle.

Podobnie z ryżem. Skoro sushi to zakwaszony ryż z czymkolwiek, co do niego dodasz, to warto się na nim skupić. Problem z krótkoziarnistym jest taki, że łatwo się rozgotowuje, albo zostawia niedogotowane rdzenie. W pierwszym przypadku masz lepiącą się do wszystkiego papkę, a w drugim półsurowe ziarna zgrzytające między zębami (można użyć średnioziarnistego np. carlose, gotuje się łatwiej, ale gorzej smakuje). Niestety na gotowanie ryżu ma wpływ pełno czynników i raz ustalona proporcja czasem wyjdzie, a czasem nie. By to wyczuć i ugotować naprawdę dobry ryż, trzeba poświęcić dodatkowy czas na naukę.

Do tego dochodzą noże. Z jednej strony ciekawe techniki krojenia (wpływają na smak, a nie tylko na wygląd), a z drugiej trzeba się tymi nożami zająć, by nie zniszczyć ich po jednym wrzuceniu do zlewu, lub paru niewprawnych ostrzeniach.

Naprawdę uważam, że parę lat na opanowanie absolutnych podstaw, bez jakiegoś wydumanego fiubzdziu, to nie jest przesada.

Chyba, że ktoś chce tylko zwijać kolorowe rolki, rzygać sosami na łupkowy talerz i posypywać kiełkami. Wtedy rzeczywiście miesiąc może starczyć, by robić to całkiem sprawnie.
tomek3000xxl pisze: Ale w takim przypadku też mogłeś to ciekawiej pokazać. Jakieś spory między nimi, docinki, wykazywanie wyższości tego nad tamtym...
Masz rację, że fajnie wrzucić jakiś konflikt do tekstu, emocje fajnie podbijają wrażenia.
Tutaj chciałem napisać coś możliwie krótkiego, masz dwóch fachowców gadających o pracy. Raczej zaciekawienie niż wyższość.

Swoją drogą zacząłem myśleć, że gdyby tak scenę odwrócić, zmienić kucharza w pytającego i kazać pisarzowi odpowiadać?
Stwierdzenia o codziennym pisaniu, czytaniu książek, trenowaniu wprawek, podpatrywaniu lepszych, poprawianiu swoich tekstów... czy to wszystko też mogłoby być potraktowane jakby miał muchy w nosie?
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Talent

15
tomek3000xxl pisze: A próbowałeś, jak woda z ryżem się zagotuje, to odstawić garnek i przykryś suchą ścierką. Poczekać iles tam minut i u mnie zawsze jest cały mękki.
Z krótkoziarnistym jest trudniej.
Zazwyczaj masz płukanie, a potem namaczanie i odsączanie, lub odsączanie i namaczanie. Ważne by ostatecznie do ryżu trafiła odpowiednia ilość wody, na suchy ryż jest to np. 1:1, ale trzeba skorygować o to, co wsiąknie przy namaczaniu. Proporcje trochę się różnią przy gotowaniu na kuchence i w parowniku do ryżu. Trochę inaczej daj się wodę, gdy gotujemy mało, lub dużo ryżu. Jeśli masz ryż świeży, to potrzebuje mniej wody, niż taki leżakowany np. rok w magazynie. Ale ten leżakowany daje bardziej stabilny rezultat. Po ugotowaniu ryż do sushi trzyma się w cieple ok 10min, do użycia w ciepłej kuchni po 15min jest gotowy. Ważne jest też w jaki sposób i jak szybko taki ryż wystudzimy do temperatury dłoni. Jeśli przy tasowaniu zmiażdżymy ziarna, albo zrobimy to za wolno, to będzie o wiele bardziej lepki.

Ryż w kuchni azjatyckiej gotujemy do całkowitego wchłonięcia wody przez ryż. Stąd te proporcje. Można liczyć na kubki, można zmierzyć dotykając palcem dna garnka, ile wody wystaje ponad ryż. Co dla kogo działa.

To i jeszcze kilka rzeczy ma znaczenie ;)
Oczywiście jak olejesz jedną czy dwie, to w zasadzie nic się nie stanie, ale jeśli nie poświęci się uwagi ryżowi do sushi, to potem pojawiają się żale, że ryż jest do kitu i ciągle wychodzi inaczej, a przecież wszystko robię dobrze.
I czasem to nawet jest prawda, bo ryż od jednego producenta był do kitu i często wychodził inaczej. Rozmawiałem nawet z suszakami z innych krajów i mieli podobne odczucia. Wydaje mi się, że sprzedawał na raz różne partie: leżakowane i świeże, albo mieszał różne odmiany pod tą samą marką.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”