– Gdy pan to robi, to wszystko wygląda tak prosto.
– Dziękuję.
– Próbowałem kiedyś zwijać w domu, ryż się lepił do wszystkiego, rolki koślawe, pokroiłem krzywo i nawet udekorowane na talerzu nie wyglądało ładnie. Dekorowałem kiełkami i kroplami majonezu, ale pewnie lepiej by wyszło na czarnym...
Przed gościem pojawiła nowa rolka przykryta cienkimi plastrami awokado, niczym zieloną łuską. Kawałki z końcówek były postawione na boku tak, że wystające ogony wskazywały niebo.
– Proszę bardzo, Zielony Smok z krewetką w tempurze.
– O tym właśnie mówię! A dla pana to jakby nic niezwykłego.
– Bo tak naprawdę to wcale nie jest trudne. Na początek wystarczy poznać parę sztuczek, które ułatwią nam pracę i już będzie dużo lepiej: zmienić technikę gotowania ryżu, użyć odpowiednich rękawiczek i skopiować krok po kroku jak ktoś doświadczony robi dane sushi.
Na drewnianej tacce zostały już tylko pojedyncze ziarenka ryżu.
– Gorzej, jeśli trzeba pracować szybko, a każde sushi ma być takie samo i bez błędów. Tutaj jedyne co może pomóc, to doświadczenie i praktyka. Należy robić to jak najczęściej i z każdym rokiem będzie coraz lepiej. Po jakimś czasie można sobie nawet pozwolić na improwizację, choćby i podczas największego ruchu.
– Tylko jak znaleźć czas i się zebrać? Poproszę jeszcze tą pikantną z łososiem na zewnątrz.
– Oczywiście. - Nóż, bambusowa matka znów rozpoczęły swój taniec z ryżem, rybą i nori. - Swoją drogą czytałem pana nowe opowiadanie i czekam na kolejną książkę. Tu mało kto czyta, ale z Moniką sobie pożyczamy i pewnie będzie chciała autograf. W tym tygodniu ma zmianę w niedzielę. Jakby był pan tak miły... I proszę się spodziewać pytania skąd taka lekkość pióra, bo widziałem, że sama też coś zaczęła pisać.