Siedzieliśmy przy niewielkim stoliku. W powietrzu roznosił się mocny, lecz przyjemny zapach świeżo zmielonej kawy. Momentami dało się wyczuć woń świeżych wypieków, w postaci ciast i chlebów, które co jakiś czas były wkładane do oświetlonej, szklanej gabloty. Prawie wszystkie pozostałe miejsca były zajęte. Jedni rozmawiali szeptem, drudzy pracowali przy komputerach i dokumentach, trzeci natomiast zwyczajnie siedzieli wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt.
Przez pewien czas byłem jak ci trzeci. Obserwowałem ulicę przez wielkie okno. Było w niej coś hipnotyzującego. Ludzka rzeka płynąca bo wybrukowanych, szarych chodnikach. przedzielona na pół przez sznur samochodów. Stres, pośpiech, sztywnie zaplanowany grafik, czyli rzeczy, których nie cierpiałem żyjąc w mieście. Każdego dnia, o nieokreślonej porze, znienacka słyszałem w głowie tajemny głos. Głos niezrozumiały i niewyraźny. Gdy ucichał pojawiała się chęć i plan pozostawienia wszystkiego i wyjazdu. Tylko dokąd? Zazwyczaj pojawiał się obraz jakiejś pustki, często w postaci polany, na której rosła niewysoka trawa. Widziałem tam siebie siedzącego, obserwującego słońce chowające się za niewidzialną granicą. Czasami miałem ochotę wstać, iść przed siebie, szybciej i szybciej. Marsz z czasem przerodziłby się w bieg. Biegłbym, otaczałaby mnie nieskończona przestrzeń wypełniona życiem. Próbowałbym dogonić to słońce, zawsze widzieć jego pomarańczowy blask, zmieszany z delikatną czerwienią. Blask, który choć oślepiający byłby przyjemny dla ciała, ciepły i dający poczucie pewnego rodzaju spokoju.
Nagle całe wyobrażenie wolności znikało, pojawiała się ponownie monotonna ulica. Cisza zanikała, słyszałem stukot szkła, szmer rozmów pozostałych osób i przebijający się głos mojego rozmówcy.
-Proszę pana?-powtarzał.
Skierowałem swój wzrok z ludzkiej rzeki na niego. Był to mężczyzna młody. Z tego co było mi wiadomo, student drugiego roku na wydziale dziennikarstwa.
-Czy wszystko w porządku?-zapytał.
-Tak-odpowiedziałem-zamyśliłem się ... To o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
-O pańskiej przeszłości, dlaczego pan wyjechał, choć miał tutaj dach nad głową, pracę, poważanie, wpływy.
Patrzyłem na niego. Przeszłość, czyli rzecz, o której wolałem zapomnieć, jednocześnie dziwna siła ciągnęła mnie do niej i do rozważań na jej temat.
-Z tego co mi wiadomo jest pan ateistą-kontynuował-jak to się zaczęło?
W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że pytanie-na które pięć minut wcześniej znałem odpowiedź-okazało się wyjątkowo trudne. Milczałem więc, poszukując w głowie odpowiedzi. Przebijały się w niej pojedyncze wyrazy, które nie miały żadnego sensu. Wędrowałem wzrokiem po otoczeniu unikając jego twarzy. Słyszałem jak nabrał powietrza, aby coś powiedzieć, podniosłem więc rękę z blatu, dając mu sygnał, że myślę.
-Od rodziny-odparłem po chwili-od rodziny ...
-Nie od kościoła?-zapytał ze zdziwieniem.
-Nie ... od rodziny.
-Rozumiem.
Do naszego stolika podeszła starsza kobieta, ubrana w szary fartuch z logiem lokalu. Trzymała dwie filiżanki kawy, położyła jest na blacie, kiwnęła głową i powolnym krokiem zaczęła zmierzać w kierunku drzwi na zaplecze.
Od niewielkiego, białego naczynia biło ciepło ogrzewające moje dłonie. Wpatrywałem się w nie. Podczas gdy mój rozmówca kontynuował swój wywiad.
-Pana działalność polityczna, jak się zaczęła?
-Od mediów społecznościowych, rozbudowane komentarze, własne posty, krytykowanie władzy. Po pewnym czasie, znalazłem ludzi w liceum, którzy mieli podobny światopogląd do mojego. Dołączyłem do lokalnych grup jednej z partii. Z czasem byłem coraz wyżej i wyżej.
-To dlaczego pan wyjechał?
-Bo widzisz zaczęło się robić niebezpiecznie-wziąłem głęboki wdech-Wierzyłem, że uda mi się zmienić to cholerne społeczeństwo, próbowałem na wiele sposobów. Jednak z upływem dni, zauważyłem, że uczciwe środki nie pomogą. Zacząłem więc zmieniać proste metafory na obrazy z historii, które dla wielu nie były wygodne.
Opowiadając mu to wszystko widziałem, te chwile. Chwile, w których planowałem, czytałem jak złamać mojego przeciwnika.
-Proste komentarze pod moimi postami zastąpiły obelgi i wyzwiska ze strony nacjonalistów-kontynuowałem-Pewnego dnia siedząc z przyjaciółmi w restauracji podeszli do nas trzej mężczyźni, niewiele starsi od nas. Powiedzieli, że obserwują mnie. Znając historię, podjąłem stanowczą decyzję, że wyjadę. Jednak powrócę za jakiś czas. Tak upłynęło dwa lata, przebywałem za niemiecką granicą u rodziny.
-Działał pan tam?
-Nie ... planowałem swój powrót i to jak trafić do tych ludzi zamkniętych na cztery strony świata. Nadszedł ten dzień ...
Niespodziewanie, leżący-obok filiżanki mojego rozmówcy-telefon zabrzęczał. Mężczyzna go podniósł, patrzył chwilę na niego. Gwałtownie wstał, zabrał swoje rzeczy, kiwnął na pożegnanie nic nie mówiąc i wybiegł z lokalu. Zniknął gdzieś w otchłani ludzkiej rzeki ...
Przeszłość-opowiadanie.
2No i dobrze
Tekst ładnie płynie i jest też klimat
Widać poprawę. Pewnie że są rzeczy do poprawki, ale nie od razu Rzym zbudowano.
Rób spacje w dialogach, przed i po myśliniku.
Sciana tekstu w pierwszej połowie.
Jestem na tak i czekam na kolejny, jeszcze lepszy tekst


Widać poprawę. Pewnie że są rzeczy do poprawki, ale nie od razu Rzym zbudowano.
Rób spacje w dialogach, przed i po myśliniku.
Sciana tekstu w pierwszej połowie.
Jestem na tak i czekam na kolejny, jeszcze lepszy tekst
