Mokry targ

1
– Niedawno oskórowane, pani Han.
– Chcę zupełnie świeże, panie Wu.
– Pani wybierze.
– O, ten!
– Ten?
– Nie, ten bardziej rudy.
– Dobre oko, bo młodszy jest. Pani chwilę poczeka.
Pani czeka, a pan tasakiem oddziela ogon i miauczącą głowę od reszty. Kiedy sprawnie ściąga futro, pani myśli o zakupie szczeniaków. Bardzo apetycznie wyglądają i mają duże oczy. Tatko uwielbia psie gałki duszone w czosnkowym sosie. Pani Han jest dumna z ojca pisarza. Jego powieści są znane na świecie.
Pan Wu patroszy kota. Pani Han głaszcze szczenięta po głowie.
– Wezmę jeszcze te trzy maluchy, panie Wu.

Mokry targ

2
Mnie nie ruszyło, bo w moim odczuciu jest zbyt nastawione na to, by szokować bazując na powierzchownej znajomości tematu.

Chińskie podejście do zwierząt (rzeczy, które się ruszają) jest oddane dobrze, ale brakowało mi innych cech chińskości, które by pokazało, że spojrzenie na scenę, jest bardziej ich, niż nasze z zewnątrz. Najprostszą kliszą byłoby dodanie, że kupi psa dla jego właściwości rozgrzewających, albo coś w tym stylu. Już to pokaże część ich punktu widzenia, nam zostawiając ocenę bardziej złożonego obrazu.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Mokry targ

3
Dziękuję Jason za opinię.
Jason pisze: brakowało mi innych cech chińskości, które by pokazało, że spojrzenie na scenę, jest bardziej ich, niż nasze z zewnątrz.
To nasze, z zewnątrz, w drabble jest widoczne? Powiesz gdzie? W czym? Zależało mi na ukryciu naszego punktu widzenia. Gdzie popełniłam błąd?
Jason pisze: Najprostszą kliszą byłoby dodanie, że kupi psa dla jego właściwości rozgrzewających, albo coś w tym stylu.
"– Wielu Chińczyków je psie mięso, zwłaszcza zimą, gotowane w pikantnym „gorącym kociołku” – mówi Xia Chenhui, studentka z Hunanu. Według chińskiej medycyny taki specjał ma właściwości rozgrzewające. W imię tego przekonania co roku 10 milionów psów i 4 miliony kotów kończą na talerzu. Gou rou (psie mięso, zwane też xiang rou – mięsem wonnym), jest droższe od wieprzowiny czy wołowiny i stanowi wręcz obiekt snobizmu. Na wystawną kolację z psiny zaprasza się znajomych, by im zaimponować. Amatorami są zwłaszcza mężczyźni w średnim wieku, którzy wzmacniający męskie siły wpływ gou rou potęgują mocną chińską wódką."
https://www.newsweek.pl/swiat/psie-mies ... ch/mtrbbfb

Mokry targ

5
Wrotycz pisze: To nasze, z zewnątrz, w drabble jest widoczne? Powiesz gdzie? W czym? Zależało mi na ukryciu naszego punktu widzenia. Gdzie popełniłam błąd?
W drobiazgach:
Gdy wybierasz jedzenie na targu, to tak, lepsze będzie zabite przy nas, ale typowym kryterium jest zauważalny wigor, a nie wiek, czy umaszczenie (jedynym wyjątkiem który znam, to biała sierść u psów). Bardziej żwawe okazy np. węgorze, mają więcej chi.
Gałki w sosie gdzieś znalazłaś, czy to inwencja autorska? Nie dzwoni mi żadnym dzwonkiem i brzmi dość niewiarygodnie w kontekście takich zakupów.

Ojciec pisarz, którego powieści są znane na świecie to dla mnie dodatek, który nie wynika organicznie z tekstu, a pojawił się, by wywołać określone przemyślenia u czytelników. Przy czym pani Han oczywiście mogła tak pomyśleć, ale to, dlaczego akurat tu pomyślała akurat o tym, mi nie pasuje. "Kupuję szczeniaki, bo książki ojca czytają ludzie w innych krajach, z inną dietą (albo bo jestem dumna?)" - nie bardzo. "Kupuję szczeniaki, by zrobić kochanemu ojcu wzmacniającą potrawkę" - to już brzmi naturalniej z punktu widzenia Chińczyka. Właśnie o coś takiego, jak w zalinkowanym artykule chodzi.

To głaskanie po głowie mnie bardzo wybiło z rytmu. Zwierzęta na targu zazwyczaj pokazuje się palcem, lub opisuje, są też zamknięte w klatkach. A tu mam w głowie słodkie disnejowski szczeniaczki, które siedzą sobie koło lady gdzie odbywa się patroszenie i grzecznie dają się głaskać.

"Te trzy maluchy" -> "Te trzy sztuki" - liczebnik + klasyfikator określający typ obiektu. Użycie dość osobistego, życzliwego określenia zgrzyta, tak my byśmy pomyśleli o szczeniakach.

Nie leży mi proces uboju (odcinanie przed oskórowaniem), ale tu nie jestem pewien: osobiście nie widziałem, a naprawdę nie mam ochoty szukać o tym filmików.

To są drobiazgi, ale właśnie one mnie nakierowywały, że spojrzenie jest bardziej "nasze" (choć fakt, nieoceniające), niż "ich".

Na pewno dobrze, by więcej osób się wypowiedziało, bo tu na pewno nie jestem obiektywnym, typowym czytelnikiem.
Zresztą Riuna z ocenianiem mojej wypowiedzi jako bicia piany, też nie ;)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Mokry targ

6
Jason pisze: Gdy wybierasz jedzenie na targu, to tak, lepsze będzie zabite przy nas, ale typowym kryterium jest zauważalny wigor, a nie wiek, czy umaszczenie (jedynym wyjątkiem który znam, to biała sierść u psów). Bardziej żwawe okazy np. węgorze, mają więcej chi.
Gałki w sosie gdzieś znalazłaś, czy to inwencja autorska? Nie dzwoni mi żadnym dzwonkiem i brzmi dość niewiarygodnie w kontekście takich zakupów.
Chińczycy w temacie jedzenia mają największego hopla odnośnie jego świeżości. Stąd i popularność ichnich mokrych targów. Wigor łączy się z wiekiem, prawda? Może rudzielec przy okazji był najbardziej ruchliwy w klatce.
Przysmakiem W Chinach są oczy tuńczyków duszone w specyficznym sosie, ale nie gardzą oczyma innych gatunków. Czytałam, nie moja inwencja.
Jason pisze: Ojciec pisarz, którego powieści są znane na świecie to dla mnie dodatek, który nie wynika organicznie z tekstu, a pojawił się, by wywołać określone przemyślenia u czytelników.
Tak, ma wywołać określone przemyślenia.
Jason pisze: "Kupuję szczeniaki, by zrobić kochanemu ojcu wzmacniającą potrawkę" - to już brzmi naturalniej z punktu widzenia Chińczyka.
Wrotycz pisze: Tatko uwielbia psie gałki duszone w czosnkowym sosie.
To chyba też wpisuje się rodzaj relacji ojciec - córka.
Sądzisz, że nie może (nie powinna?) przy okazji zakupu cieszyć się z sukcesów literackich tatka?
Jason pisze: To głaskanie po głowie mnie bardzo wybiło z rytmu. Zwierzęta na targu zazwyczaj pokazuje się palcem, lub opisuje, są też zamknięte w klatkach. A tu mam w głowie słodkie disnejowski szczeniaczki, które siedzą sobie koło lady gdzie odbywa się patroszenie i grzecznie dają się głaskać.
Chińczycy nie tylko wykorzystują psy na mięso. Duża część traktuje je jako zwierzęta towarzyszące. Młodsze pokolenie apeluje o zaprzestanie ich uboju.
Pies ma swoją ugruntowaną pozycję w Chinach. Najsłynniejszym, mitycznym psem jest P'an-ku, ulubieniec cesarza Kao-sina. W nagrodę za odgryzienie głowy zdrajcy cesarza, mógł ożenić się z cesarską córką. Ba, stał się protoplastą ludu czarnogłowych.
"Pod wpływem wiatru wszystkie czerwie, które zaległy się w ciele P'an-ku, przekształciły się w lud czarnogłowy." (Su-Czeng, Wu-un li-nien-ki)
A Pani Han mogła mieć w domu ukochanego pieska, stąd głaskanie maluchów w kartonowych pudle, przyszło jej łatwo.
Jason pisze: Nie leży mi proces uboju (odcinanie przed oskórowaniem), ale tu nie jestem pewien: osobiście nie widziałem, a naprawdę nie mam ochoty szukać o tym filmików.
Odchorowałam po obejrzeniu.
Jason pisze: To są drobiazgi, ale właśnie one mnie nakierowywały, że spojrzenie jest bardziej "nasze" (choć fakt, nieoceniające), niż "ich".
Dzięki, faktycznie starałam się nie oceniając, coś od siebie przemycić.

________
brat_ruina pisze: 92
Kurczę, licznik słów u mnie pokazuje 100. Już wiem, myślniki inicjujące wypowiedź zaliczył do słów. Sorry, to mój 2. drabbel - żadne usprawiedliwienie, wiem.
brat_ruina pisze: reszta to bicie piany - Werowa mejd in czajna:)
No i dobrze, jest wymiana:)

Mokry targ

7
O biciu piany wiem niewiele, dlatego dostaniesz ode mnie w prezencie jedynie klapsiora w część ogonkową. Nie moje bajki i literki. Sorka z worka, ale nie. Tylko klaps. Przebacz.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.

Mokry targ

8
Wrotycz pisze: Chińczycy w temacie jedzenia mają największego hopla odnośnie jego świeżości. Stąd i popularność ichnich mokrych targów. Wigor łączy się z wiekiem, prawda? Może rudzielec przy okazji był najbardziej ruchliwy w klatce.
Przysmakiem W Chinach są oczy tuńczyków duszone w specyficznym sosie, ale nie gardzą oczyma innych gatunków. Czytałam, nie moja inwencja.
Prawda, dlatego nie mam nic do logiki tej części sceny, tylko subtelnego doboru perspektywy. Aż głupio mi podawać kontrargumenty, że jeśli nie były stare, to najmłodszy wcale nie musiał być w najlepszej kondycji itp. bo to nic nam nie daje. Rozumiem o co Ci chodzi i mam nadzieję, że Ty rozumiesz mnie ;) Przy tak odległej kulturze pojechałbym jednak kliszą i skupił się na żywotności, zwłaszcza przy ograniczonej liczbie słów.
Wrotycz pisze: Przysmakiem W Chinach są oczy tuńczyków duszone w specyficznym sosie, ale nie gardzą oczyma innych gatunków. Czytałam, nie moja inwencja.
Tutaj w ogóle mamy dyskusję na boku ;)
Z tym, że oczy ryb to przysmak w krajach azjatyckich, nie tylko w Chinach, spotkałem się wielokrotnie i osobiście. Ale ssaków, ani razu. Nie mówię, że to błąd, bo po prostu nie wiem, więc chciałem podrążyć za źródłami.
Wrotycz pisze: Chińczycy nie tylko wykorzystują psy na mięso. Duża część traktuje je jako zwierzęta towarzyszące. Młodsze pokolenie apeluje o zaprzestanie ich uboju.
Ja tu widzę sprzeczność: traktowanie psa jak pupila/traktowanie psa jak jedzenia. Nie to, że wystąpiło w Chinach, ale że u jednej osoby. Niefrasobliwie głaszcze coś, co dla niej wygląda apetycznie.
Wrotycz pisze: Sądzisz, że nie może (nie powinna?) przy okazji zakupu cieszyć się z sukcesów literackich tatka?
Nie o to chodzi, że nie może/nie powinna. Ale dla mnie nie zabrzmiało to naturalnie, tylko od razu zapaliło lampkę co ma mi to zrobić jako czytelnikowi.


Nie wiem, czy potrafię to lepiej wyjaśnić, po prostu ta scena ma wiele chińskich elementów, ale nie brzmi mi po chińsku. Ale to duży kraj, moje doświadczenie też jest ograniczone, z chęcią poczytam jak inni to odbierają, zwłaszcza że temat bardzo trudny. I jest dobrze ujęty, w złożony sposób.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Mokry targ

9
Jason pisze: Przy tak odległej kulturze pojechałbym jednak kliszą i skupił się na żywotności, zwłaszcza przy ograniczonej liczbie słów.
Przyznaję, że to dobra wskazówka.
Jason pisze: Z tym, że oczy ryb to przysmak w krajach azjatyckich, nie tylko w Chinach, spotkałem się wielokrotnie i osobiście. Ale ssaków, ani razu. Nie mówię, że to błąd, bo po prostu nie wiem, więc chciałem podrążyć za źródłami.
Nie jest to scena z reportażu, to po pierwsze. Oczy ssaków, np. barana są przysmakiem. Brak mi źródła do zalinkowania, że psie oczy też, ale klisza jest taka, że Chińczycy wszystko zjedzą. Nawet żywą mysz w sosie lub jaja z zarodkami polane moczem chłopców.
Jason pisze: Ja tu widzę sprzeczność: traktowanie psa jak pupila/traktowanie psa jak jedzenia. Nie to, że wystąpiło w Chinach, ale że u jednej osoby. Niefrasobliwie głaszcze coś, co dla niej wygląda apetycznie.
Nie sugerowałam, że szczenięta pochodzą od suczki - towarzyszki pani Han. Ale... nawet na naszej rodzimej wsi sympatyczne cielątka są głaskane, a potem ubijane przez chłopów i zjadane. Człowiek to najbardziej zadziwiające zwierzę.
Jason pisze: od razu zapaliło lampkę co ma mi to zrobić jako czytelnikowi.
I co, zrobiła Ci coś ta informacja? Ciekawe.
Jason pisze: Nie wiem, czy potrafię to lepiej wyjaśnić, po prostu ta scena ma wiele chińskich elementów, ale nie brzmi mi po chińsku.
Mea culpa. Po całości.

_________
Quincunx pisze: O biciu piany wiem niewiele, dlatego dostaniesz ode mnie w prezencie jedynie klapsiora w część ogonkową. Nie moje bajki i literki. Sorka z worka, ale nie. Tylko klaps. Przebacz.
Wybaczam, odpuszczenie poprzedniego prezentu też:)

Mokry targ

10
Wrotycz pisze: Przyznaję, że to dobra wskazówka.
Jeśli choć w jednej rzeczy mogłem pomóc, to już się cieszę :)
Wrotycz pisze: Nie jest to scena z reportażu, to po pierwsze. Oczy ssaków, np. barana są przysmakiem. Brak mi źródła do zalinkowania, że psie oczy też, ale klisza jest taka, że Chińczycy wszystko zjedzą. Nawet żywą mysz w sosie lub jaja z zarodkami polane moczem chłopców.
Dzięki za odpowiedź i wybacz drążenie - dla tekstu nie ma to najmniejszego znaczenia, ot zawodowa ciekawość ;)
Wrotycz pisze: I co, zrobiła Ci coś ta informacja? Ciekawe.
No właśnie mi nic nie zrobiła, bo nic niezwykłego dla mnie tam nie było, dlatego chcę poczytać opinie innych użytkowników.
Mieszkałem i pracowałem z Chińczykami, studiowałem też ich kuchnię dopóki bardziej nie wciągnęła mnie japońszczyzna. Trochę zobaczyłem i różne ich dziwactwa mnie nie zaskakują.
Choć zasugerowanie czytelnikowi, że np. lubiany pisarz zagraniczny może mieć nieakceptowalne upodobania kulinarne uważam za ciekawe ;)
Wrotycz pisze: Nie sugerowałam, że szczenięta pochodzą od suczki - towarzyszki pani Han. Ale... nawet na naszej rodzimej wsi sympatyczne cielątka są głaskane, a potem ubijane przez chłopów i zjadane. Człowiek to najbardziej zadziwiające zwierzę.
Może tak być i w tym przypadku, mi nie pasowało, ale kopii nie będę kruszyć.
Wrotycz pisze: Mea culpa. Po całości.
Ale naprawdę nie ma czemu. Wydaje mi się, że ten tekst jest ciekawy, odpowiednio mocny i wystarczająco prawdziwy. Po prostu w moim odczuciu jest mało chiński i trudno mi to lepiej opisać. Oni po prostu zachowują się inaczej niż my, a Koreańczycy jeszcze inaczej, podobnie Japończycy, Filipiny to w ogóle osobna historia ;) Miałem tak trochę z Takeshim Kossakowskiej, wybacz porównanie, bardzo dużo szczegółów pokazywało szeroką wiedzę autorki nt. Japonii, a jednocześnie było tam bardzo mało japońskiego ducha. I to nie jest zarzut. Raczej ogólna refleksja, jak trudno takie obce cechy opisać.

Przy czym dalej uważam, że nie jestem ekspertem, więc może przyjść ktoś, kto na takim targu bywał, stwierdzając, że miniatura oddaje to 1:1. I to jest piękne :)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Mokry targ

12
Jason pisze: Po prostu w moim odczuciu jest mało chiński i trudno mi to lepiej opisać. Oni po prostu zachowują się inaczej niż my
Jasne, że mało, ot moja próba zrozumienia kupujących i sprzedających na mokrych targach. Potępiam po całości ten proceder. Miesiąc trawiłam obrazki. Miałam nawet zarys opka, gdzie kot - narrator, rozumiejący ichni język, zostaje ukradziony właścicielom i zabity na takim targu. Wyciskacz łez. Strasznie ciężko było pisać kolejne zdania.
Mam nadzieję, że covid będzie tym czynnikiem (Wuhan - źródło przeskoczenia wirusa), który spowoduje ich zanikanie, i bynajmniej nie z powodów humanitarnych, ale strat gospodarczych wywołanych epidemią, obawą przed następną.
Dzięki, Jason za dyskusję.
szopen pisze: Drabbla komentować nie będę, niespecjalnie mnie poruszył, spodziewałem się po tytule treści. Za to bardzo dziękuję za dyskusję pod drabblem :D
Jasona też nie poruszył, mam swoje przypuszczenia, ale zostawię je dla siebie.
Dzięki, Szopen za wpis.
Pozdrawiam.

Mokry targ

13
No, mnie poruszył, powiedziałem: "Eeee, chciałem wejść na Wery, a wszedłem na Wirtualną Polskę?" :)
Znaczy, ja widzę ten tekst jako ledwie tylko posypany mąką dla niepoznaki publicystyk. Lubię Twoje teksty, ale nie kiedy widzę Wuhan, nosiciela koronawirusa i inne takie maski, pod którymi co się właściwie kryje? Treści nie widzę. Przekazu.
Sorry, ale nie kupuję ani oczu, ani piesków, a ni czegokolwiek innego z tego targu :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Mokry targ

14
Wrotycz pisze: Wybaczam, odpuszczenie poprzedniego prezentu też:)
To o "Zamkniętych"? Wciąż uważam tamte pisanki za najlepsze w całym konkursie. I nawet zamazałem coś żółtego w żółtym świetle na tę okoliczność dla Ciebie z wyrazami najlepszości. Ale ten nieoswojony garbus wciąż pozostaje nieukończony, wrrr I bu. Czasu zwariował, a ja razem z nim. Może kiedyś lubo niegdyś?... może Wrotyczko. Papiloty.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.

Mokry targ

15
Romecki, dzięki serdeczne za podzielenie się odbiorem.
Quincunx pisze: Ale ten nieoswojony garbus wciąż pozostaje nieukończony
Quin, myślałam, że po prostu chęć mazania przeszła. Jeśli to kwestia normalności czasu... jestem cierpliwa:)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”