76

Latest post of the previous page:

Natasza pisze: A rzeczownik "nieboszczyk" jest żywotny.
"Nieboszczyk" nie sposób wymienić na "prochy". Brak ciała w jakimkolwiek stadium rozpadu w jakiś sposób zaprzecza tak łatwemu potraktowaniu problemu.
Pamiętacie wywiad Monty Pythona, w którym oprócz nich pojawiła się urna z prochami Chapmana? Czy można było równie łatwo ją zastąpić nieboszczykiem?
Więc jednak zmarły może być "względny"?
http://ryszardrychlicki.art.pl

77
bo to tak:
dokonujemy jakiejś gry semantycznej w obrębie synonimów:
nieboszczyk (archaizm)... zmarły... ciało... zwłoki
Czy instalacje muzealne von Hagensa to trupy? ciała? zmarli? preparaty naukowe?
Najbardziej zrozumiałą (dla mnie) formą obecności plastynowanych ciał jest wbrew pozorom sztuka - żywiąca się szokiem i prowokacją - jako akt artystyczny świadomy i fikcyjny, teatr.
Wtedy zniknie gra znaczeń i względność. Dyskurs przesunie się w stronę, moim zdaniem, bezpieczniejszą dla kultury i człowieka - plastynacja stanie się tekstem estetycznym, podlegającą etycznemu osądowi dziś i jutro.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

78
Natasza pisze:Najbardziej zrozumiałą (dla mnie) formą obecności plastynowanych ciał jest wbrew pozorom sztuka - żywiąca się szokiem i prowokacją - jako akt artystyczny świadomy i fikcyjny, teatr.
Nataszo, wyszło na to, że nie mogąc poradzić sobie z "fenomenem" Instalacji uczyniłaś z nich prowokującą, świadomie szokującą sztukę. Przekonaj mnie do tego. Bardzo Cię proszę, przekonaj.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

79
dorapa pisze:nie mogąc poradzić sobie z "fenomenem" Instalacji uczyniłaś z nich prowokującą, świadomie szokującą sztukę.
Nie, że ja uczyniłam - ale tylko jako świadoma fikcja (teatralizacja) daje się .. rozumieć? usytuować w kontekście? Spojrzenie od strony literatury pomaga!
Popatrz: w opowiadaniu Bartosha jest makabreska, czarny absurd (jak z Topora?), teatr, metafora wreszcie.
Spontanicznie skierowanie sensu odczytania Instalacji w konwencji "to-to" (w opowiadaniu motyw z dzieckiem), po nagromadzeniu klisz (sorry) horroru i intrygi, podbicie fabuły zemstą naiwną i jednoznaczną, niejako re-definiuje czy osadza w "zrozumiałym".
Nie chodzi o to, że jest etyczną i estetyczną niezgodą na wykorzystanie ciała ludzkiego w muzealnych instalacjach, ale o fakt, że potrzeba dla nich sankcji (odwagi) fikcji.
Dorapa, tylko jako działanie artystyczne mamy odwagę naprawdę nazywać czy indywidualnie wartościować i ponosić tego konsekwencje (poza medycyną oczywiście). Ten rodzaj przesłania brzmi w opowiadaniu Lady - bunt uprzedmiotowienia ciała, ostatecznego "obnażania" z pozorów dualizmu, wyparcia "ja" symbolicznego (duszy?).

Czyli:
Von Hagens, wyszedłszy z roli lekarza-anatoma - znajduje twórcza - estetyczną - satysfakcję. Bawi się ciałem jako tworzywem sztuki.

[ Dodano: Pią 15 Lis, 2013 ]
i spróbuję skończyć wątek "dzieło sztuki"

Poza rolą rzeczywistą i praktyczną plastynacji dla nauk medycznych - instalacje stanowią akt twórczej ekspresji, rodzajem indywidualnego dyskursu wyobraźni. Przekodowanie fikcji figur von Hagensa na cokolwiek innego stworzy dosłowne sensy z "Jądra ciemności" Conrada.

Dlatego NAPISANIE o tym dało mi równowagę siły. Na poziomie kreacji (fikcji) legitymuje Conradowską "zgrozę", można o tym mówić, jako o elemencie w przestrzeni kultury.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

81
Nie wiem, jak zakończyć...
Dziękuję Lady Kier, Bartoshowi i Błażejowi. Dziękuję smtk i Leszku za zainteresowanie.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

82
Dzięki Natasza za inicjatywę :-) Może i na forum gdzieś to wszystko przemknęło, ale mnie osobiście napędziło to dużo refleksji związanej z problemem. Jeszcze raz wielkie dzięki :-)

84
1. Śledzę te dyskusję i z przykrością muszę powiedzieć, że najzwyczajniej w świecie intelektualnie nie nadążam. Ona się rozstrzeliła dość mocno, choć cały czas krąży wokół fenomenu śmierci, dla analizy którego nie mam odpowiednich narzędzi. Poza emocjami i jakoś tu zdefiniowaną, a przeze mnie pojmowaną szerzej „pamięcią indywidualną”.

2. Synonimy, na których dokonuje się gier semantycznych w gruncie rzeczy nie są synonimami, każdy jest zanurzony w jakichś kontekstach, które mają wpływ na rozumienie i emocje wobec tych nie-całkiem-synonimów, co więcej porządkuje je na jakiejś skali, w zależności od wspomnianego kontekstu.

3. Proces przeniesienia instalacji wykorzystujących ciała zmarłych w sferę sztuki, jakkolwiek psychologicznie jakoś usprawiedliwiony (dla mnie usprawiedliwiony) pozostawia mnie w całkowitym rozdarciu. Owo jest spowodowane napięciem między wolnością wyrażania się w sposób estetyczny, a otwarciem w ten sposób furtki do piekła możliwości – innymi słowy powołanie się na kategorie estetyczne mogłoby usprawiedliwić KAŻDE działanie sprzeczne z normami i…no nie wiem, absolutnymi podstawami konstytuującymi człowieczeństwo. To są tylko odczucia, jako się powiedziało, wobec takich zagadnień intelekt mnie zawodzi.

4. Przed paroma godzinami oglądałem dokumentalny film o Sobiborze, w nim filmowy narrator mówił z ekranu, stojąc na skraju niewinnie wyglądającego pola, o długości 70 metrów i podobnej szerokości, w istocie zbiorowej mogiły, w której warstwa pogrzebanych ciał ma grubość bez mała sześciu metrów. To przekracza jakiekolwiek ogarnianie rzeczywistości, dopełniając przekonania, że nic więcej w tym wątku nie będę w stanie powiedzieć.

5. Chciałem jeszcze raz przeprosić pozostałych, biorących udział w konkursie autorów za bezwzględność mojej oceny. Same w sobie Wasze prace nie są bezwartościowym chłamem, również jest godne najwyższego uznania, że chcieliście zabrać literacki głos w ważnej sprawie. Tak się jednak stało, że głos Nataszy wybrzmiał najmocniej i byłoby nieuczciwie udawać, że jest inaczej. Wybaczcie.

85
Ech... Wiecie, jeśli eksponaty van Hagensa umieszczać w przestrzeni kulturowej, to one mówią wprawdzie coś o naszym stosunku do śmierci, ale... mówią w gruncie rzeczy niewiele. Przecież to są mumie. Mieszczą się w tym samym ciągu, co zmumifikowane ciała Egipcjan albo Peruwiańczyków - w sensie materialnym. Bo w duchowym już nie. Mumifikacja w tamtych systemach religijnych miała swój sens i cel, gdyż trwanie materialnego ciała podtrzymywało egzystencję ducha gdzieś w zaświatach, zapewniało mu lepszy los. Ten związek między materią i duchem w aspekcie eschatologicznym uległ zerwaniu w religiach monoteistycznych: z prochu powstałeś, w proch się obrócisz, a ciało po zmartwychwstaniu będzie innym ciałem, przemienionym i chwalebnym. Dlatego nie jest potrzebne przeciwdziałanie jego rozkładowi. Mumifikacja staje się więc jedynie namiastką, substytutem nieśmiertelności w aspekcie czysto materialnym, przedłużeniem doczesnego trwania. O śmierci plastynaty van Hagensa mówią nam nie więcej, niż mumia Lenina czy Kim Ir Sena (nie jestem całkiem pewna, ale chyba go zmumifikowali). Pomijam aspekt kultu wielkich wodzów, bo nie o to tu chodzi. To jest zapewnienie trwania materii, bez kontekstu duchowo-religijnego.
Plastynaty mówią natomiast dużo o współczesnym stosunku do CIAŁA, do jego pokazywania oraz przetwarzania. Są bliższe takim zjawiskom, jak kobieta-kot czy kobieta-Barbie, te dobrowolne ofiary zabiegów chirurgicznych i innych, przekształcających ich ciała w jakiś twór wymyślony, wykoncypowany. Tyle, że żywe ciało narzuca duże ograniczenia, pewnych zabiegów na nim nie da się jednak przeprowadzić. Na przykład, nie da się go otworzyć i tak chodzić po ulicy (gdyby się dało, to przypuszczam, że natychmiast znaleźliby się chętni do prezentacji własnego wnętrza, w sensie najzupełniej dosłownym). A z ciałem martwym można zrobić wiele. Upozować je, pozbawić skóry całkiem czy częściowo, otworzyć. To jest w gruncie rzeczy skrajny ekshibicjonizm, do ekstremum doprowadzona manipulacja ciałem, tyle, że nie własnym.
To łamie pewne tabu kulturowe (ciałom zmarłych należy się szacunek i pochówek), ale nie normy religijne, gdyż dla pośmiertnych losów człowieka w gruncie rzeczy obojętne jest, co się stanie z jego ciałem. Może zostać pogrzebane, spopielone, a jeśli kogoś gdzieś na polu bitwy rozdziobią kruki i wrony, to też nie ma to znaczenia dla jego egzystencji w zaświatach.
Dlaczego o tym tu piszę? Bo moją uwagę zwrócił pierwszy tekst konkursowy. Tam wprawdzie Weronika wydaje się nieświadomą ofiarą manipulacji nieznajomego, poza tym zakończenie jest nazbyt pospiesznie dopisane, chyba ze względu na limit znaków (w gruncie rzeczy, gdyby nie konkurs, to trudno byłoby się domyślić, że nieznajomy przerobił ją na plastynat), lecz całość dotyka tych właśnie kwestii: pokazywania, przekształacania, otwierania ciała. Akt namalowany nie wystarcza, trzeba coś zrobić z prawdziwym ciałem. Bo jak szukać prawdy o nim, to już takiej ekstremalnej.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Konkursy różne”