Taka sobie para
<p align="justify">WWWDelikatnie uchyliłam skrzydło wrót. Zupełnie jakbym się bała, że ktoś mnie nakryje. Cicho położyłam torbę i zapaliłam latarkę, aby się rozejrzeć. W słabym świetle zobaczyłam zrujnowaną maszynerię. Podłoga była usłana różnymi częściami, od trybików wielkości główki szpilki, po takie na których mogłam spokojnie spać. Gdzieniegdzie wisiały zerwane łańcuchy i uszkodzone kładki. Spodziewałam się zniszczeń, ale gdy to zobaczyłam, nie mogłam pojąc jaki potwór mógł tego dokonać.
WWWWreszcie znalazłem pstryczek, który oświetlił pomieszczenie, a przynajmniej część, bo wiele jarzeniówek tylko iskrzyło. Gdy ciemność się bardziej skryła, oczami wyobraźni już widziałam odrodzone piękno żelaznej rzeźby. Chwyciłam swój pas z narzędziami i bez śniadania ruszyłam w wir pracy.
***
WWWPomimo mych wysiłków, spora część instalacji nadal nie działa. Myślę, że szczury przegryzają gdzieś kable. Pomysł z pułapką wykorzystującą koło zębate, wciąż wydaje mi się zbyt brutalny. Ale to może minąć po pierwszej nocy. W międzyczasie znalazłam dźwignie uruchamiającą cały sprzęt. Z trudem ją przesunęłam, tylko po to by usłyszeć świsty uciekającego powietrze, zablokowane zębatki i głuchy huk.
WWW-I ja mam to wszystko naprawić? - wykrzyczałam w próżnię. Odpowiedziała mi tylko moja duma. Nie podam się.
***
WWWPo kilku dniach, poruszałam się już z zupełną łatwością. Wchodziłam po olbrzymich zębach, biegłam po wałach korbowych, czy latałam niczym Tarzan. Nawet mnie to bawiło, pozwalało zapomnieć o mijającym czasie. Pomimo wszechobecnej ciszy, nie czułam się samotna. Może to dlatego, że moja praca była dla mnie niczym rodzone dziecko? Obym tylko nie zaczęła z nim rozmawiać!
***
WWWDziś trafił mi się mały problem. Taki tyci tyci, jak sobie to mówiłam. A mianowicie: jak wnieść siedmiometrowy tryb na wysokość piątego piętra? Długo się zastanawiałam nad przerobieniem mechanizmu, aby ominąć i inne, równie maluśkie problemy. Rzecz w tym, że to niemal przyznanie się do porażki. Iście na skróty. Inni pewnie nazwaliby to postępem, właściwym myśleniem. Chciałam przywrócić dawną świetlistość. Odnowić, nie zmienić. „Zmodernizować”, jak ładnie nazywają swoją zbrodnię.
WWWAle pragnienie nie zmienia możliwości. Pogłaskałam delikatnie wyczyszczony metal, zupełnie jakby mógł wyszeptać upragnioną odpowiedź.
***
WWWMijałam rzeczy, z którymi nic nie mogłam zrobić, prąc dalej naprzód. Wierzyłam, że kiedyś coś wymyślę, ale teraz nie mogłam się zatrzymywać. Z dumą patrzyłam na rosnące w oczach postępy. I wtedy poczułam podmuch świeżego powietrza. Odwróciłam się w stronę uchylonych drzwi.
WWW-Ohayo! - wesoło zawołałam, szukając nieśmiałego gościa.
WWWZeskoczyłam z podestu, by podejść do drzwi. Powoli wesołość znikała, zastępowana przez zdenerwowanie. Wyparowała całkowicie, wraz z dźwiękiem skrzypienia paznokci po szybie. Szybko podbiegłam do źródła hałasu, ale zobaczyłam tylko trzy niewyraźnie smugi na strzaskanej szybie i usłyszałam jak ktoś rysuje po wypolerowanym metalu.
WWW-Kim jesteś? - zapytałam wystraszona niczym małe dziecko. W odpowiedzi dostałam kobiecy śmiech.
***
WWWTa wiedźma wciąż się przede mną skrywa. Z początku wyłącznie przerażała. Z ledwością mogłam pracować. Potem uruchomiła system, nieomal mnie zrzucając z samego szczytu. I na szczęście, tak, szczęście, bo gdyby nie to, chyba bym stąd wkrótce zwiała, wczoraj uszkodziła jedną z wież napędowych. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak wściekła. Nawet nieliczne ocalałe szczury uciekają na sam widok.
WWWNieważne czy ją powstrzymam, czy zniszczę. Ten dom jest mój i nikomu go nie oddam!
WWWI coś czuje, że w tym jestem jej bliska. Unika mnie z taką łatwością - musiała wcześniej znać to miejsce. To ona je zniszczyła? A może była tu i oszalała widząc katastrofę? Nie wiem. Ale choć już jej na tym miejscu nie zależy, to nie zamierza go oddać. Kobiece ego jak pewnie nazwałby to mój głupiutki miś.
***
WWWNaprawiłam ostatnią lampę. Trudniej się skryć, gdy nie ma cienia. Także obudowałam miedzianą blachą wszystkie łatwe do uszkodzenia elementy. Odczuwałam cierpką satysfakcję, żmija coraz mniej się wychylała. No, ale dzięki niej rozwiązałam problem gigantycznych zębatek. Niech me dzieło same pomorze mi się odbudować! To tak proste, że nigdy bym na to nie wpadła.
***
WWWOd kilku dni nie widziałam ani jednego śladu tej kobiety. Ku mojemu zdziwieniu, poczułam melancholie. Znowu jestem sama. Jak długo to trwa? Miesiąc? A może dłużej? Nawet zbliżający się koniec już mnie nie cieszy. Powoli zaczynam zadawać sobie pytanie: „Co dalej?” Czy zostanę stąd wyrzucona, gdy tylko wszystko naprawię? A więc chyba powinnam nigdy nie kończyć tego zadania. W końcu od wielu dni jest to mój dom. Niezbyt przytulny czy schludny, ale ma swój urok, a gdzie indziej się podzieję? Takie głupie myśli są teraz moim najgorszym wrogiem. I w przeciwieństwie do swej poprzedniczki, ani trochę mnie nie napędzają.
***
WWW-(...)Więc nie siedź w depresji. Tam jest zimno, wierz mi! - śpiewałam sobie pod nosem, zapinając ostatni łańcuch. Zgrzyt. Zaskoczył. Koniec! Nareszcie! Odetchnęłam z ulgą i powolnym krokiem, niczym na defiladzie, zmierzałam do nowiutkiej wajchy. Z łatwością podniosłam ją do góry i koła poszły w ruch. Najpierw powoli, ociężale, nieśmiało przyśpieszając. Bęben, wysoko nade mną, wybijał równe, choć lekko przyśpieszone tętno. Ale nie uśmiechałam się. Wściekła rzuciłam kluczem w ścianę. Coś było nie tak. System witraży się nie ruszył ani o milimetr.
WWWPoliczyłam do dziesięciu, a potem jeszcze do stu. Wreszcie nieco uspokojona, wyłączyłam sprzęt i ruszyłam na poszukiwanie usterki.
WWW-Gdy wszystko idzie jak spłatka. To nie jest jest żadna gratka. Bo gdzież w tym wszystkim jest zabawa? No, odpowiedz mi moja mała. - Zamilkłam, szukając słów, by stworzyć sobie nową piosenkę do pracy.
***
WWWJakich problemów może być przyczyną niedobra kanapka? Po godzinach dłubania i napadzie wściekłości, zainteresowałam się piskami myszy. Próbowała ona wejść do pewnej skrzyni, ale nie umiała się zmieścić w żadnej ze szpar. Gdy uklękłam nad nią i ku mojemu zdziwieniu nie uciekła, poczułam smród.
WWWOdkręciłam kilka śrub i nim odłożyłam płytę, gryzoń zdołał wskoczyć do środka, aby po chwili z zadowoleniem pomlaskać. Tak, tak. Właśnie znalazłam stare śniadanie, które było tak obrzydliwe, że przed kilkoma dnia bezmyślnie je wyrzuciłam.
WWWJak tu trafiło? A kto to wie? Mogę to tylko dopisać do wielkich tajemnic wszechświata, tuż za znikającymi długopisami i splątanymi słuchawkami.
WWWNie śpieszyłam się. Czekałam aż mój nieoczekiwany pomocnik zje i spokojnie odejdzie. Wtedy wyczyściłam wszystkie elementy, na nowo wsadziłam wybite i zamknęłam pokrywę. I znów, tym razem cała ubabrana smarem, podeszłam do dźwigni i płynnym ruchem przełączyłam ją w pozycję: włącz.
WWWMechanizmy znowu ożyły, równy dźwięk z góry zdawał się bardziej pewny. Kolejne okna się odsłaniały, pokazując mi wspaniałe obrazy. Wtedy centralny witraż ożył nieznanym mi światłem. Podeszłam zdziwiona. Nie widziałam dotąd żadnego połączenia systemu z tym miejscem. Strzaskane elementy, połączyły się w jedno, niczym doskonale dopasowane puzzle, nie pozostawiając żadnej rysy. Na ten widok serce zabiło mi mocniej.
WWWTo była brama! Dopiero po chwili to do mnie dotarło. Pięknie zdobione wejście, które teraz się otwarło. Za nim był ogród, las i chatka, zapraszająca zapachem. A znikąd odezwał się głos, którego skrycie oczekiwałam.
WWW-Kocham cię – powiedział, a ja czułam jak się uśmiecha. Więcej nie było mi trzeba. Dostałam swoją zapłatę.
</p>