Latest post of the previous page:
Nie.„Może będę mógł pomóc, wiesz, poza oficjalnym śledztwem. - Mrugnął wesoło do chłopaka.”
Błąd w zapisie.
Może będę mógł pomóc, wiesz, poza oficjalnym śledztwem- mrugnął wesoło do chłopaka.
Dzięki:)Leszek Pipka pisze:Caroll: Dlatego, że taki poziom ma Twój tekst. Się muszę wysilić i dobrze mi to robi.
Chodziło mi o pokazanie że ona niejako w swoich uczuciach jest zautomatyzowana, musi mieć uczuciowy dystans żeby udźwignąć sytuację a jednocześnie chce dawać synowi uczucie - automatyzuje więc swoje uczucia, odruchy, gesty.”- Cześć synku - zawołała automatycznie w kierunku przedpokoju.”
Wykrzyknik by się przydał po zawołaniu. Odruchowo, nie automatycznie.
U mnie kuchnia wygląda jak korytarz a na niej wzorowałem.„Z nieśmiałą miną podszedł do matki, przystanął kilka kroków przed nią.”
Bloki. Mała kuchnia. Będzie kilka kroków?
Odporna jest - racja.”Teresa kroiła cebulę z uśmiechem na twarzy.”
- szczęśliwe czy nie ONA chce go pogłaskać, nie myśli o zapachach, kuchni itd.W ogóle motyw z cebulą jest troszkę niewygodny. Od cebuli walą ręce, więc chyba dziecko nie byłoby szczęśliwe z głaskania po głowie
Nie uśmiechnął, za dużo widział bólu związanego z tematem.„Pokręcił głową, westchnął i poszedł do samochodu.”
Święty Ireneusz? Nie uśmiechnął się mimowolnie? Przy całym tragizmie położenia pani Teresy napis jest komiczny.
Kiedy pisałem wydawała mi się fajnaMetafora z peletonem nie pasuje. Trzeba prościej i strawniej.
Uczuć się nie automatyzujeGodhand pisze:Chodziło mi o pokazanie że ona niejako w swoich uczuciach jest zautomatyzowana, musi mieć uczuciowy dystans żeby udźwignąć sytuację a jednocześnie chce dawać synowi uczucie - automatyzuje więc swoje uczucia, odruchy, gest
Dla mnie słowo które pierwsze przyszło mi do głowy po przeczytaniu tego tekstu brzmiało "profesjonalny"Godhand pisze: jednak uparłem się na ostatnie słowo (nienapisane) mając wrażenie że będzie to doskonałe podsumowanie tekstu. Nie było.
Jako słowo pasujące po ostatnim wielokropku?Grimzon pisze:Dla mnie słowo które pierwsze przyszło mi do głowy po przeczytaniu tego tekstu brzmiało "profesjonalny"
Dlaczego nie? Profesjonalizm to nie bezduszność, przynajmniej w tej sytuacji rozumiem go jako zdolność do przekazania informacji trudnych w sposób taktowny i bezpośredni, z wrażliwością, ale bez przeżywania i zadręczania się. To jak lekarz, przekazujący podobną informację. Profesjonalizm tutaj chroni przed wypaleniem, a nie jest oznaką znieczulenia.Godhand pisze:Myślę że policjant informujący bliskich ofiary o jej śmierci, nie nabiera w tej materii doświadczenia i profesjonalizmu wprost proporcjonalnego do czasu pracy w policji.
Hm, nie jestem pewna czy rozumiem jak to pojmujesz. Dlaczego narzuca sobie miłość? Tzn, jak dziecko klnie i jest trudne to już go nie kocha? Zupełnie to inaczej odebrałam w tekście. Matkę jako osobę bezradną, spolegliwą, nie stawiającą granic (jedno to choroba, drugie to zachowanie) ani wymagań, taką pochylającą się i użalającą nad synkiem i sobą samą. Jednak nie odczytałam żadnych pustych (no bo jak za głaskaniem i przytulaniem nie idzie emocja - choćby chęć dodania otuchy, współczucie itd, to są to gesty sztuczne) gestów. Chyba skojarzenia poszły mi zupełnie w inną stronę.Chodziło mi o to, że ona sobie to narzuca - miłość do syna i gesty z tą miłością związane.
Nawet jeśli czasem czuje inaczej to chce żeby syn widział i wiedział że matka go kocha.
Więc niejako automatyzuje - tu pogłaskać, tam przytulić - gesty automatycznie, założone, a nie wynikające z potrzeby emocjonalnej.
Jest przekonana że tak trzeba, niezależnie od swoich burzliwych i mieszanych uczuć.
Może mam wypaczone postrzeganie ale ciężko mi to sobie wyobrazić.Dlaczego nie? Profesjonalizm to nie bezduszność, przynajmniej w tej sytuacji rozumiem go jako zdolność do przekazania informacji trudnych w sposób taktowny i bezpośredni, z wrażliwością, ale bez przeżywania i zadręczania się. To jak lekarz, przekazujący podobną informację. Profesjonalizm tutaj chroni przed wypaleniem, a nie jest oznaką znieczulenia.
Nie umiem wyjaśnić, co za chwilę sprawi wrażenie że plącze się w zeznaniach.Hm, nie jestem pewna czy rozumiem jak to pojmujesz. Dlaczego narzuca sobie miłość? Tzn, jak dziecko klnie i jest trudne to już go nie kocha?
A jak to inaczej nazwać?Godhand pisze:Może mam wypaczone postrzeganie ale ciężko mi to sobie wyobrazić.
A i słowo "profesjonalizm" w kontekście przekazywania takich informacji jakoś mnie razi.
A to można tak nie przejawiać innych emocji? Niestety trochę nadal tego nie łapię (co nie jest problemem) ale i nie widzę w tekście (zupełnie inna wizja matki mi się stworzyła) i jakoś zupełnie nie dochodzę do takich wniosków po tym, że ona odruchowo czy nawykowo jakoś tam się do niego zwraca, czy go przytula (może to robić bo uważa, że on tego oczekuje np.).Godhand pisze:Ona go bardzo kocha, z tym że boi się mu pokazać jakikolwiek przejaw innej emocji bo ma wypaczone wrażenie że nie powinna (uważa że on nie powinien widzieć jak jego choroba wpływa w negatywnym sensie na matkę). Więc przytula i głaszcze, zawsze, czy idzie za tym emocja czy akurat nie. Czy odczuwa taką potrzebę czy nie odczuwa. Taki rygor kochania sobie narzuciła, taka chce dla niego być.