16

Latest post of the previous page:

Bardzo miłe, akurat w wigilię :)

[ Dodano: Wto 21 Sty, 2014 ]
Zapraszam wszystkich chętnych na mój wieczór autorski, który odbędzie się 1 lutego (od 18:00) w klubokawiarni "Pod stopami" (Warszawa, ul. Piękna 22).
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

18
Owszem, mam :)

Podam jeszcze raz i uzupełnię informację o spotkaniu:

Zapraszam wszystkich chętnych na mój wieczór autorski, który odbędzie się 1 lutego (od 18:00) w klubokawiarni "Pod stopami" (Warszawa, ul. Piękna 22).
Oprawę muzyczną zapewnią dwaj moi przyjaciele: Bartosz Kowalski (kompozytor, m.in. zwycięzca konkursu Krzysztofa Pendereckiego Arboretum 2012) oraz Marcin Więcek :)



Kilka informacji o wspomnianym konkursie:

http://m.radom.gazeta.pl/radom/1,106518 ... utwor.html
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

22
Dzięki Av :) Bardzo mi miło, że niektórzy weryfikatoriusze wpadli na spotkanie :)

[ Dodano: Sob 22 Lut, 2014 ]
Mam prośbę o komentarze w sprawie możliwości wydania książki :)

[ Dodano: Sob 22 Lut, 2014 ]
Staram się o wydanie angielskiego tłumaczenia mojej powieści, m.in. dlatego ostatnio mniej udzielam się werowo :)

Książka jest przetłumaczona (tłumaczka ukończyła filologię angielską na państwowej uczelni, dwa lata podyplomowych studiów translatorskich, dziewczyna bardzo zaangażowała się w przekład mojej pracy :), w wersji angielskiej powieść zawiera nieco ponad 49 tys. wyrazów (czyli ponad 280 tys. znaków, w krajach anglosaskich praktycznie nie podaje się liczby).
Tekst powysyłałem do różnych wydawców w krajach anglojęzycznych (przede wszystkim w USA). Wydawcy dzielą się tam wyraźnie na dwie grupy: przymilających się do autorów albo straszących aspirujących pisarzy (tekst tylko mailem, bo inaczej natychmiast wędruje do niszczarki, tylko w wersji papierowej, bo maile niezwłocznie kasują, tylko w lutym, tylko 3 pierwsze rozdziały... znalazłem nawet wydawcę, który przyjmuje teksty bez pośrednictwa agentów wyłącznie w pierwsze poniedziałki miesiąca pomiędzy 9 a 5 po południu :D )
Wysyłam prawie wyłącznie do tych drugiej grupy:)

Zdążyłem już ustalić, że:

znakomita większość dużych wydawnictw nie przyjmuje tekstów bezpośrednio od autorów, lecz przez agentów (a poszukiwania agenta mogą być równie żmudne jak poszukiwania wydawcy);

prawie każdy wydawca otrzymuje rocznie od tysiąca do nawet ponad dziesięciu tysięcy tekstów - liczby nieporównywalne do tych w Polsce;

statystycznie 1/1000 tekstów wysyłanych do redakcji można znaleźć później w formie opublikowanej na półkach księgarń;

Te fakty oczywiście dotyczą prac "tubylców", cudzoziemcom jest jeszcze trudniej (np. bardzo wielu wydawców kanadyjskich podaje na swoich stronach, że przyjmują zgłoszenia wyłącznie od Kanadyjczyków;

Dla debiutantów (tym bardziej z kraju Europy Wschodniej) pozostają zasadniczo następujące możliwości:

A. Próba wydania pracy w małym wydawnictwie (jest ich ogromna liczba).
B. Publikacja w systemie POD (do wyboru: z dopłatą autora lub bez dopłaty)
C. Self-publishing, czyli w praktyce umieszczenie swojej książki w formie elektronicznej na Amazonie (czasami za pośrednictwem firmy, która pobiera opłatę, ale wtedy nie jest to czysty "self").

Realne jest otrzymanie oferty przygotowania edycyjnego tekstu i opublikowania całkowicie na koszt wydawcy (e-booka i wersji drukowanej w POD lub w znikomym nakładzie).
Jak myślicie, czy to dobry pomysł? Mam na myśli wyłącznie takich wydawców, wokół których nie ma "dymu" w necie.

DOPŁACENIE DO WYDANIA POWIEŚCI MNIE NIE INTERESUJE.

Wyjaśnienie: na naszym forum terminy: POD, self-publishing i wydanie z (współ)finansowaniem są często błędnie utożsamiane i rozumiane po prostu jako opłata za opublikowanie książki.

Nie zamierzam podawać tutaj nazw wydawców, moje dylematy dotyczą samych zasad publikowania :)

[ Dodano: Sob 22 Lut, 2014 ]
Staję się człowiekiem naprawdę światowym, teraz będą mi odmawiać nawet w Nowej Zelandii :D
Odmowy są w tak uprzejmej i dyplomatycznej formie, że gdy mówią: spadaj, można zacząć czuć ekscytację przed nadchodzącą podróżą :) Zwykle nic z nich nie wynika, wydawcy prawie zawsze zachęcają do aktywnego poszukiwania innych edytorów.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

24
Niektóre odpowiedzi sugerowały, że tekst przynajmniej został przejrzany.

Czasami do listu dołączałem CV ze spisem książek.

Dostałem dwie propozycje wydania powieści w formie elektronicznej na koszt wydawcy. Jeden z nich ma niezbyt dobrą opinię, drugi - wręcz przeciwnie. Ten drugi publikuje także książki w wersji papierowej - na zamówienie klientów (i to jest właściwy POD, gdy klientem jest czytelnik, a nie autor). Ma również własny, fizycznie istniejący sklep, gdzie można kupić wszystkie książki, które wydaje :)
Problem polega zatem na ograniczonej dystrybucji i reklamie oraz oddaniu praw (na 5 lat) do książki oraz części ewentualnych zysków. Z drugiej strony, w USA wychodzi rocznie grubo ponad 300 tys. pozycji, więc szansa na to, że autor z odległego kraju zostanie zauważony, jest zapewne zbliżona do prawdopodobieństwa zajścia w ciążę podczas seksu oralnego :D, nawet gdyby 2-3 tys. egzemplarzy trafiło na półki (co również jest całkiem bliskie zeru).

[ Dodano: Sob 22 Lut, 2014 ]
Oczywiście w USA także działają firmy, u których można wydać książkę za pieniądze (vanity press, także w wersji subsidy press - czyli z "dofinansowaniem") zwykle za sumę rzędu 5000 dolarów, ale nie o nich jest tutaj mowa.

[ Dodano: Nie 23 Lut, 2014 ]
Kilka zdań o tłumaczeniu :)

Można by podjąć dyskusję nad zasadnością dokonywania przekładu polskiego tekstu beletrystycznego na angielski przez Polaka. Raczej nie podlega dyskusji fakt, że językiem wyuczonym prawie nikt nie posługuje się z zupełną swobodą. Niewątpliwą jednak zaletą przekładania książki na język obcy przez Polaka jest zrozumienie tekstu wyjściowego (z tym tłumaczka poradziła sobie świetnie).
Miałem także możliwość współpracy z Polakiem urodzonym w Anglii (absolwentem Oxfordu), który mieszka w Polsce od niedawna, jednak już po przekładzie fragmentu powieści okazało się, że potencjalny tłumacz ma spore kłopoty ze zrozumieniem treści.

Blisko współpracowałem z translatorką, sugerowałem zmiany (przede wszystkim we fragmentach dotyczących filozofii) ale pozostawiłem jej nadanie ostatecznego kształtu powieści, to ona jest fachowcem.
Zależało mi na tym, aby tłumacz był kobietą :D ; chciałem bowiem uniknąć całkiem prawdopodobnej rywalizacji dwóch mężczyzn (co, on wie lepiej? D:), które mogłyby wiązać się ze sporą stratą dla tekstu. Postanowiłem także nie konsultować gotowego przekładu z innymi polskimi tłumaczami, również ze względu na kwestie ambicjonalne (ja bym przecież napisała to zupełnie inaczej!).
Redakcja anglojęzycznego edytora będzie jednak konieczna i zgodzę się na wszystkie poprawki, które nie będą wiązały się ze zmianą treści.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

25
Marcin, kibicuję i trzymam kciuki.
Niemniej, wydaje mi się, że tu dużo zależy od Twoich oczekiwań. Odsuwając na bok kwestię przekładu, zastanawiam się, co chcesz osiągnąć: popularność na anglosaskim rynku, czy raczej zależy Ci po prostu na dotarciu do czytelnika?
Bo jeśli to pierwsze, czyli książka ma zaistnieć, choćby w ograniczonej skali, to jednak uparcie szukałbym agencji. Bo wydanie papierowe - raczej musi i powinno iść przez agencję cię reprezentującą.
Jeśli to drugie, czyli wystarczy ci książka elektroniczna i niech się dzieje wola Boża, to ten drugi wydawca może wystarczyć. Tekst będzie dostępny. Aczkolwiek skala dystrybucji pozostaje zagadką :)
Jest i trzecie wyjście: skoro masz tekst przetłumaczony, możesz go wrzucić na Amazon.

Wreszcie, skoro masz orientację, może któregoś dnia rozwinąłbyś szerzej temat tych subtelności w samopublikowaniu? Bo u nas rzeczywiście ciężko to ogarnąć, widać natomiast, że rzecz nie sprowadza się wcale do prostego podziału...
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

26
Romku, dzięki za miłe słowa :)

Mogę umieścić za darmo tekst na Amazonie, jednak on wymaga opracowania przez "tubylca" obytego z redagowaniem powieści.

Małe wydawnictwa w USA często proponują wydanie na swój koszt w obu wersjach, ale drukowana zwykle jest na zamówienie czytelników (przy czym obie formy są dostępne przez Amazon). Część z tych wydawców naciska później na autorów, żeby kupowali swoje książki, dlatego ważny jest wywiad netowy. Osoba, która złożyła mi propozycję, ma bardzo dobre opinie na różnych stronach. Ja nie jestem zbyt szybki w podpisywaniu umów :) Muszę być pewien, że wydawca jest zainteresowany moim tekstem, a nie moimi pieniędzmi :)

Duże wydawnictwo podejmuje decyzję o publikacji zagranicznego autora głównie na podstawie wyników sprzedaży (zapewne co najmniej pięciocyfrowych), trzeba mieć to na uwadze.

[ Dodano: Nie 23 Lut, 2014 ]
W kwestii samopublikacji: u nas jest ona często błędnie rozumiana jako zamówienie druku określonej liczby egzemplarzy w jednym z wydawnictw (często to słowo warto - niestety - zamknąć w cudzysłowie), które się tym zajmują. W USA najsensowniejszą formą jest umieszczenie tekstu w wersji elektronicznej na Amazonie (za darmo).

Sprawa dystrybucji: jeśli wydawca drukuje określoną liczbę kopii, można spodziewać się, że znajdą się na półkach, natomiast jeśli czeka na zamówienia czytelników, o książce raczej niewiele osób się dowie. Są oczywiście również formy pośrednie, np. lokalna dystrybucja.

Warto pamiętać jednak, że nawet tacy giganci, jak np. HarperCollins, wydają niektóre teksty wyłącznie w wersji elektronicznej.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

28
Wyjaśnię na przykładzie to, co napisałem o danych dotyczących sprzedaży:

Oto odpowiedź na mój list do jednego z wydawnictw:

"Hi Marcin, thanks for your email. You're right about the submissions, but when we see something that looks good, we always take a peek. I'm not certain that we'd be the best house for you, as we already have a time travel series, but I'm so intrigued by your concept that I'm going to take it to my managing editor and see what she has to say. Can you give us some more information in regard to your sales figures in Europe, and what you've done for marketing on the book? That will almost inevitably be a part of the final decision. I'll get back to you ASAP."

I kolejny list, po mojej odpowiedzi:
"Hi Marcin, thanks so much for your patience on this one. I've spoken with my managing editor, and though she loves your pitch, she believes that since we already have one (and potentially two) time travel series, we're going to have to pass. Sorry about that! Best of luck on your continued road to international publication!"

Niezależnie od tego, czy próbuję u większego wydawcy bezpośrednio, czy przez agenta, w pewnym momencie pojawi się ta sprawa. Natomiast gdy kontaktuję się z małym wydawnictwem, nie jest mi potrzebny pośrednik.

Dodam, że stardardowe wynagrodzenie agenta to 15% od zysku ze sprzedaży książki.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

29
I teraz zapragnąłem zobaczyć pitcha! :)

Pytanie a propos tłumaczenia. Najwyraźniej władasz angielskim. Tak się składa, że miałem pewne doświadczenia z tłumaczeniem własnego tekstu na angielski i pamiętam, że widząc dokonania tłumacza (notabene też Polka, ale z dużym doświadczeniem) miałem pewne poczucie, że to nie mój tekst. Że nagle zrobił się kanciasty, że nie brzmi tak i jest inny. I że sam, pisząc w tym języku napisałbym go zupełnie inaczej. No, ale właśnie - bardziej napisał, niż przetłumaczył. Dopiero świadomość, że tłumaczeń na ogół nie konsultuje się z autorami, a fakt, że mnie to zaproponowano był grzecznością pomógł mi jakoś to wszystko sobie poukładać.
Miałeś podobnie?

Nie chcę też radzić, bo nie znam rynku zachodniego, ale ja osobiście zaryzykowałbym chyba wszystko albo nic. Kilka lat, to kawał życia. Będziesz pisał kolejne książki, może przyjmą się świetnie, a wtedy może się okazać, że oddanie komuś praw do tej pierwszej na nazbyt ustępliwych warunkach było błędem.
Również kibicuję.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

30
TadekM pisze:tłumaczeń na ogół nie konsultuje się z autorami
Serio? To znaczy może nie całe tłumaczenia, ale często tłumacze mają chyba kontakt i mogą o coś podpytać.
Słynne są przecież korespondencje Lema z tłumaczem.

Marcin, wydaje mi się, że to zależy, co chcesz osiągnąć. Jeśli chcesz trochę zarobić, to pewnie w takim małym wydawnictwie. Jeśli natomiast chciałbyś najpierw zbudować sobie markę na tamtym rynku, to pewnie lepszy Amazon, bo masz większą możliwość dotarcia do odbiorców. Małe wydawnictwa są małe, a Stany są duże.
Nie wiem za dużo na temat POD, ale ja bym raczej w to nie wchodził.

Oczywiście trzymam kciuki! :)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

Wróć do „Archiwum Debiutów”