3
Przemek!

No, to teraz tylko do przodu! Właśnie wczoraj wziąłem się za czytanie i dzisiaj pewnie pochłonę do końca :)
Pisanie to życie a życie to zabawa

4
WOW! Dziękuję bardzo Imperatorowi Avengerowi, to dla mnie zaszczyt. Postaram sie podołać. Prosze jednakże o cierpliwość i wyrozumiałość, czasami mam tyle na głowie, że nie bywam codziennie, aczkolwiek staram się :)

[ Dodano: Czw 10 Lip, 2014 ]
Cedrik pisze:Przemek!

No, to teraz tylko do przodu! Właśnie wczoraj wziąłem się za czytanie i dzisiaj pewnie pochłonę do końca :)
To bardzo się cieszę, gdy przeczytasz ciekawy będę jak to odebrałeś. Pozdrawiam

[ Dodano: Czw 10 Lip, 2014 ]
Korzystając z tego wątku pozwolę sobie zamieścić ogłoszenie do Wrocławian. Swego czasu mieszkałem tam przez pół roku i jest to chyba najcudowniejsze miasto pod słońcem, aczkolwiek nie wiem czy bym się drugi raz zdecydował, bo można się tam nieźle zapomnieć :)

HEJ, LUDZIE Z WROCŁAWIA!
Jeżeli w najbliższą sobotę zamiast plażingu połączonego z wysmażaniem słonecznym na łonie przyrody postanowicie jednak pozostać w miejskich murach, to zapraszam na naszą mini trasę koncertową... a raczej autorską Katarzyna Berenika Miszczuk, autorka „Gwiezdnego wojownika” i ja (Przemek Angerman) z „Tożsamością Rodneya Cullacka” zagościmy we wrocławskim empiku w CH Renoma, ul. Świdnicka 40, 12 lipca (sobota) o godz.16.00
Jeżeli ktoś chciałby poznać bliżej mroczne inspiracje towarzyszące powstawaniu tych książek, to widzimy się
Za tydzień Łódź!

[ Dodano: Czw 10 Lip, 2014 ]
Natasza pisze:mmm
mmm

Gratulacje! Bardzo.
Dzięki Natasza, wielki uśmiech dla Ciebie
"Tożsamość Rodneya Cullacka", książka już w księgarniach.
Więcej o książce: www.facebook.com/tozsamoscrodneyacullacka

5
Ponieważ Przemek prosił o opinie po przeczytaniu jego książki, oto moje drobne na jej temat przemyślenia. Mam nadzieję, że będzie to początek równie drobnej dyskusyjki (albo mordobicia) ;)

Nieśmiertelna korporacja
Pulpa. Piękne słowo. Autor pewnie jest tego samego zdania, bo zapełnił nią, pulpą, dobrych 80 procent powieści. Są bijatyki, pościgi, strzelaniny, bohatera zabijają kilkakrotnie, po czym również kilkakrotnie ucieka, deus ex machina czeka za każdym rogiem, czytelnik włazi na nią pełnym rozpędem i klnie, bo już by chciał, żeby jakoś to wszystko się trochę wygładziło, ułożyło.

Ale nie, Autor ma inne plany i pędzi, pędzi, czasem tak szybko, że szwy fikcji się prują i wyłazi szanowny grizipiór we własnej postaci.

To wszystko powyżej, to nie są zarzuty, po prostu taki wybór twórczy, jednym się spodoba bardziej, innym mniej. Osobiście dostrzegam w tego typu zabawie literackim tworzywem jedną, ale za to poważną wadę: czytelnicze niespełnienie. Trudno przejmować się bohaterem, którego sam Autor traktuje z jawną kpiną, staje się on jedynie trybikiem w maszynie, niezbędnym, ale też zupełnie nie wzbudzającym emocji. Podobnie świat przedstawiony, nie czuje się go, nie wącha, bohater przemierza go nie rozglądając się na boki, prze do swojego celu z determinacją i nieludzką energią.

Biedny, nie wie nawet, że ten cel, to wielka manipulacja, że to Autor mu go wcisnął przed oczy i kopie w tyłek, żeby nie zbaczał z wyznaczonej ścieżki. Te boskie ingerencje, są chyba najbardziej irytujące, chociaż w zamierzeniu miały służyć jako drugie dno powieści, ukazywać zamysł filozoficzny, zadawać istotne pytania o świadomość, wolność, człowieczeństwo. Pięknie, godne to pochwały, tylko czemu w tak brutalny sposób? Akcja powieści toczy ze 300 lat po naszej, czytelników śmierci, w świecie wysublimowanej technologii farmakologicznej, imperiów galaktycznych i podróży między przestrzennych, ale ciągle jest w niej miejsce dla korporacji, której nic nie było w stanie ani zastąpić, ani zmodyfikować. Problemem bohatera są rzeźnie, w których niedokładnie ogłuszone zwierzęta krojone są żywcem, czasami też wyskakują, jak królik z kapelusza wspomnienia sprzed 3 wieków, żywe i szczegółowe, jakby bohater doświadczył ich na własnej skórze. I znowu czytelnik odbija się od tej powieści, nie znajdując żadnych otwartych gościnnie drzwi.

A szkoda, bo masa tam niezłych kąsków, pachnących “Mechaniczną pomarańczą”, Dickiem, “Matrixem”, Lemem, które Autor przyprawia na swój oryginalny sposób. Nie można też odmówić stylowi płynności, czyta się to dobrze od czasu do czasu tylko złorzecząc na Twórcę tłamszącego swoją własną Kreację.
http://ryszardrychlicki.art.pl

6
Uwikłana jest Tożsamość (nomen omen!) w konwencje, kulturę, sytuacje pragmatyczne i nie poddaje się do końca prawom logiki. O ile możliwe światy logiki to twory tymczasowe, wybiegi wspomagające proces myślowy, o tyle w ramach fikcji tej powieści światy są wyposażone bardzo bogato w indywidua i przedmioty. Są obciążone sensem. Bezsensu! I to jest sens.

Tak napisałam w recenzji, którą wciąż poprawiam, bo wciąż mi nie pasuje - wnioski mi się zmieniają szybciej, niż tożsamości bohatera ;)
Jedno wiem - po trzykrotnej lekturze (a tak!) jestem pewna, że nie ma znaczenia, ile razy powieść przeczytam. Ona jest "w kółko", dopóki nie zechcę sam przerwać
I zgoda, smtk69, bez świadomego dystansu "to jest fikcja fikcji" i bez dyskursu "zewnętrznego", powieść rozpada się w warstwie fabuły na szkiełka, jak zbity kalejdoskop
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Natasza, Ciekaw jestem twojej interpretacji, bo moja jakoś nie przewiduje wspięcia się na wyższy poziom odczytu. Nie widzę kluczy do odblokowania głębszej interpretacji. I cały czas zastanawiam się, czy Autor świadomie manipuluje elementami fikcji. Jak na razie pozostaję na stanowisku, że nie ;)
http://ryszardrychlicki.art.pl

8
Czy musi być ta świadomość po stronie autora?
Wiem, wiem, że musi... Teoretycznie :)
Ale... przyjęłam nie sf jako kategorię nadrzędną (ta jest maską), ale autotematyczny oniryzm.

[ Dodano: Pią 11 Lip, 2014 ]
aha - zgadzam się, że to winduje (w Tybet!) porzeczkę dla odbioru i na pewno jest problemem targetu.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

10
w WF nr 3 będzie recenzja. :)

smtk69, ja nie twierdzę że jestem "mądrzejsza". W pierwszym wrażeniu miałam tak (wybacz, Przemku) - tak pisałby Proust (chodzi mu o strukturę, a nie styl), gdyby chciał się współcześnie sprzedać na półce "literatura popularna".
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

12
smtk69,
patrz! uzupełniłam ...

Nie miał być. Że zmysłowy. Nie ma być "zmysłowości" - o tym jest Tożsamość! Fabuła jest jest swoistą " dell arte" - do bólu sekwencjami akcji (dziania się) na zadany temat. I fakt - to jest "mankamentem popełnionym z premedytacją".
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

13
Natasza pisze:Nie miał być. Że zmysłowy. Nie ma być "zmysłowości" - o tym jest Tożsamość!
Ja rozumieć i to podejrzewać, że ten świat ma być płaski jak w powiastce filozoficznej, ale mi brakuje czegoś, co by zastąpiło jego nieobecność. Iskra, wzięła i nie przeskoczyła.
http://ryszardrychlicki.art.pl

14
Chciałem, to mam :) Gorąca dyskusja i dobrze. Wiem z opinii czytelniczych, że do niektórych ta książka mocno dociera i wzbudza głębokie emocje i pytania, do niektórych zaś w ogóle. I zawsze tak pewnie będzie i bardzo dobrze, zdania ujednolicić się nie da, a nawet byłaby to porażka, gdyby się udało. Jako autor chętnie przyjrzę się różnym opiniom i spróbuję popatrzeć na swoją książkę czyimś oczyma, to zawsze jest ciekawe. O odbiorze danej rzeczy zawsze decyduje aparat percepcyjny jakim się posługujemy. Pamiętam wielogodzinne rozmowy z pewnym producentem filmowym na temat Lyncha. Dla mnie „Zagubiona autostrada”, czy „Mulholland Drive” były to majstersztyki, których nawet do końca nie potrafiłem intelektualnie złożyć w całość, natomiast emocjonalnie i duchowo wszystko mi tam pasowało. Dla mojego znajomego był to bullshit i śmiał się, jak to Lynch oszukał pół świata. Nie potrafił tam dostrzec, żadnego ładu, ani głębi, dla niego było to „nie wiadomo co”. Podobnie jest np. z „Avatarem”, dla jednych boska opowieść o łączności z Najwyższą Inteligencją, o przepływach energii, o świadomości, dla drugich prymitywna bajeczka bez zaskoczeń. Myślę, że odbiór w uproszczeniu oczywiście zależy od tego czy nasz aparat percepcyjny bardziej jest nastawiony na „emocje, uczucia”, czy też „analitycznie”. Jeśli chodzi o moją książkę, podejrzewam, że dla aparatu percepcyjnego nastawionego „analitycznie, intelektualnie” może ta książka okazać się płytka i pusta. Nie ma w niej bowiem zawikłanych intelektualnie koncepcji, nie ma wystarczającej pożywki dla rozważań analitycznych. Natomiast ktoś bardziej nastawiony na „emocje, uczucia” swoją pożywkę być może tam odnajdzie :)
To jest w ogóle szeroki temat, cała koncepcja odbioru danego tworu przez drugiego człowieka. Ten który „nadaje”, tworzy, czyli autor i jego aparat percepcyjny, wyczulony na pewne obszary, „pasma”, na inne zaś całkowicie obojętny, a z drugiej strony „odbiorca” ze swoim aparatem i swoimi „pasmami”. Może być tak jak w „Solaris”: całkowita rozłączność tych dwóch światów, totalne niezrozumienie, „minięcie się”. Czasem mogą pojawiać się elementy wspólne, częściowe porozumienie, częściowa satysfakcja. A niekiedy, gdy aparaty percepcji autora i odbiorcy są dosyć zbieżne, odbiorca nagle zacznie ubóstwiać dzieło i autora, gdyż będzie ubóstwiał... swój sposób widzenia świata :)

[ Dodano: Śro 16 Lip, 2014 ]
Podkleję tu jeszcze ogłoszenia parafialne:

Słuchajcie, jeśli ktoś jest z Łodzi lub okolic to zapraszam na spotkanie autorskie z Katarzyną Bereniką Miszczuk, autorką „Gwiezdnego wojownika” i ze mną, czyli autorem „Tożsamości Rodneya Cullacka”. Spotkanie odbędzie się w empiku Manufaktura (ul. Karskiego 5) w sobotę (19.07) o 16.00. We Wrocławiu gdzie mieliśmy spotkanie w poprzednią sobotę było bardzo sympatycznie, były fajne pytania i ja też dowiedziałem się parę ciekawostek. Np. czy ktoś kto napisał i wydał siedem książek może się z pisania swobodnie utrzymać. Nie była to info jednak zbyt optymistyczna :( Ale jak mówi (między innymi) Rodney Cullack: „Prawda was wyzwoli”.
Tak więc zapraszam.

A jeśli ktoś nic nie słyszał o „Tożsamości...”, a lubi słuchać radia to w piątek (18.07) po 13.00 zapraszam na Markowy Program do RDC, gdzie świetny Marek Wiernik będzie mnie przepytywał na okoliczność napisania książki :)

[ Dodano: Wto 05 Sie, 2014 ]
Zamieszczam link do audycji u Marka Wiernika, jak ktoś chce sobie posłuchać:

http://www.rdc.pl/publikacja/markowy-pr ... -cullacka/

I jeśli kogoś ciekawi „Tożsamość Rodneya Cullacka” to zapraszam na Avangardę, do gmachu Politechniki Warszawskiej (sala literacka 2) w najbliższą niedzielę 10.08 o godzinie 11.00 na spotkanie z autorem, czyli ze mną :)) Będzie o Rodneyu Cullacku, skąd, dlaczego i po co? Będzie też o filmach, reżyserii i spełnianiu marzeń :) Z uwagi na to, że napisałem parę scenariuszy (Skazany na bluesa, Fala zbrodni) w drugiej części spotkania przedstawię miniprelekcję na temat tworzenia właśnie scenariuszy filmowych. Jeżeli ktoś poczuł się zainteresowany, to... widzimy się w niedzielę :)

Aha, a jutro (środa), o ile nie wydarzy się żaden kataklizm, Rodney Cullack będzie gościem w Teleexpresie o 17.00 zapraszam :)

[ Dodano: Czw 07 Sie, 2014 ]
Wczoraj Rodney Cullack gościł w Teleexpresie, a ja wraz z nim :) przy okazji nagrywania zwiedziłem Centrum Nauki Kopernik i jest to ciekawy temat. Myślę, że niezły odlot być tam strażnikiem i samemu w środku nocy wnikać w pewne eksponaty :) dla ciekawych link:
http://teleexpress.tvp.pl/16338558/tozs ... ya-cullaca
"Tożsamość Rodneya Cullacka", książka już w księgarniach.
Więcej o książce: www.facebook.com/tozsamoscrodneyacullacka

15
Wczoraj kupiłem, a następnie przeczytałem w nocy książkę Przemka. Nie mogłem się od niej oderwać :)
Autor starannie opracował fabułę powieści, dlatego poznawanie przygód Richarda Zongi, wysoko postawionego agenta służb specjalnych, sprawiło mi sporą frajdę. Protagonista dowiaduje się, że jego pamięć i przeszłe przeżycia zostały zmanipulowane przez rządzących i próbuje dowiedzieć się, kim naprawdę był. Popularny motyw w literaturze sci-fi, w tym przypadku zgrabnie opracowany. Akcja się dzieje się szybko, a bohater często jest zaskakiwany, a nawet bombardowany (bardzo dosłownie) wydarzeniami.
Tożsamość Rodneya Cullacka wielu czytelnikom kojarzy się z Martixem; słusznie, zawiera jednak głębszy przekaz filozoficzny. Celem Przemka Angermana było przekazanie czegoś istotnego o nas samych, o naszym istnieniu, co nie może być ujęte w słowach, jednak może być mniej lub bardziej zgrabnie wskazane. Autor konsekwentnie dążył do realizacji postawionego przez siebie zadania i zrealizował je po mistrzowsku. Nie narzucił jednak swoich pomysłów czytelnikom.
Elementem, który mnie nieco zmęczył podczas lektury, była zbyt duża liczba przeżyć bohatera oraz ich intensywność, przede wszystkim bólu, strachu, złości i rozkoszy.
Sceny erotyczne silnie działają na wyobraźnię czytelnika, zostały jednak przedstawione bez słodzenia i tandety (co jest niemałym „wyczynem”).
Okładka jest bardzo ładna (znacznie lepiej wygląda, gdy książkę trzyma się w rękach, niż na ekranie) W tekście jest również kilka ciekawych czarno-białych szkiców.
Zdecydowanie zachęcam do przeczytania tej książki.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words
ODPOWIEDZ

Wróć do „Archiwum Debiutów”