Mich'Ael pisze:Kupiłem wczoraj "Słoneczną Dolinę" i chyba pozostanę z pana twórczością na dłużej...
W kwestii formalnej: nie mam nic przeciw temu, aby pisać do mnie po imieniu... :-) Takie są zasady forów, ale z drugiej strony, nie będę nikogo zmuszał, jeśli czuje się z tym niezręcznie.
Pozwól więc, że odpowiem per "Ty".
Mich'Ael pisze:Jak na razie (przeczytałem mniej więcej do połowy) książka nie wciągnęła mnie tak jak "Dom na Wyrębach", ale jest zdecydowanie dobra. I albo ja zrobiłem się sprytniejszy albo cała intryga jest nieco bardziej przewidywalna - nie żeby to była wada czy coś...
Z tą przewidywalnością fabuły sprawa jest dość skomplikowana (oczywiście piszę ogólnie, bo jeszcze - jak rozumiem - nie znasz jeszcze zakończenia "Słonecznej", a tym bardziej wieńczącej dylogię "Starzyzny"). Uważam, że autor powinien prowadzić fabułę tak, jak mu podpowiada intuicja. Wielokrotnie spotkałem się na przykład z wyrzutem ze strony czytelników, że nie zakończyłem "Domu" tak, jak by sobie tego życzyli. Czasem jednak chyba warto dać satysfakcję z odgadnięcia zakończenia pewnych wątków. Droga wywracania fabuły do góry nogami "na siłę" może być drogą donikąd. Myślę też, że takie właśnie intencje autora zawsze łatwo rozszyfrować. Mało tego - sądzę, że może być to infantylne i irytujące.
Mich'Ael pisze:czy wzoruje się pan na jakichś prawdziwych nawiedzonych miejscach? Znaczy - nie chodzi mi o wzorowanie się w sensie dosłownym, lecz bardziej o to, czy był pan kiedyś w miejscu na tyle posępnym/złowrogim/nawiedzonym/uduchowionym na tyle, że nasunął się panu jakiś pomył iście straszliwy?
To nie do końca tak. Bywam w różnych miejscach i są one inspiracją czasem właśnie na zasadzie przekornej odwrotności. Tak było na przykład ze Słoneczną Doliną na Roztoczu. Niezwykle zainspirowała mnie perspektywa, by z tego całkiem sielskiego miejsca uczynić arenę, na której mogło rozegrać się coś przerażającego.
Z "Domem na wyrębach" było nieco inaczej. Pomysł "iście straszliwy" jeszcze nie nasunął mi się pod wpływem odwiedzenia mrocznego miejsca, chociaż inspiracją do napisania "Domu" była pewna prawdziwa opowieść... Tyle, że ona w sumie jest tylko epizodem w całej historii. Reszta, to wynik dywagacji na temat "co by było, gdyby..."
Mich'Ael pisze:Dalej w kwestii nawiedzonych miejsc, ale już nie w kontekście literackim tylko "ciekawościowym" - czy znane są panu jakieś miejsca nawiedzone, okryte szczególnie złą sławą, bądź też takie, w których "straszy" i działają nadprzyrodzone siły?
Znam lokalizację dwóch tzw. "nawiedzonych domów". Jeden znajduje się w Izbicy, przy głównej trasie nr 17 (w kierunku na Lublin, po prawej stronie, gdy wyjeżdża się z miasteczka). Drugi taki dom mam rzut beretem od miejsca, z którego teraz piszę. Opinia na temat ich "nawiedzoności" jest dość powszechna, aczkolwiek ja tego faktu nie potwierdziłem i nie mam takowych ciągotek. ;-)
W miejscu, w którym często bywam (stary, drewniany dom na Polesiu) osoba, która ponoć widuje tzw. "aury", dostrzegła coś takiego. Ja nie zauważyłem niczego dziwnego i podejrznego, choć spędziłem w tym miejscu jakieś 250 nocy.
Mich'Ael pisze:Odchodząc jeszcze dalej od literatury - jakie są pana zapatrywania na świat nadprzyrodzony, duchy, demony i tym podobne rzeczy będące super natura (a może tylko extra natura? zależy czy uznajemy je za część porządku tego świata).
Zbyt wiele jest relacji, często niewyjaśninych w sposób naukowy, by ze stuprocentową pewnością zaprzeczać istnieniu czegoś, czego nie da się objąć rozumem. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Spotkania autorskie, które dość często odbywam, są niezwykle inspirujące w tej kwestii. Usłyszałem na nich lub bezpośrednio po nich wiele relacji z pierwszej ręki na temat takich zjawisk. Czasem skóra cierpnie...
Mich'Ael pisze:odnoszę wrażenie, po przeczytaniu jednej książki i kawałka drugiej - mogę się więc grubo mylić - że jest pan raczej zwolennikiem subtelnego horroru. Inaczej - horroru bez macek i walających się po podłodze wnętrzności, w których bohaterowie mogą brodzić... To dobrze, taki "dyskretny horror" przemawia niekiedy do ludzi, którzy w nim nie siedzą. Samo zaś pytanie - czy myślał pan nad napisaniem czegoś bardziej "krwawego" i bliższego wizycie w jatce? Żeby nie pozostawiać rzeczy bez przykładu - przeczytałem dzisiaj "Wielką Księgę Potworów, tom drugi" i jest tam opowiadanie Cliva Barkera "Król Trupiogłowy", momentami mocno makabryczne. Czy nie kusi pana czasem by pójść w tym kierunku i pokazać trochę bardziej bezpośrednio jak potworne są potwory? Jeżeli tak/nie to skąd preferencja dla takiego "dyskretnego" horroru?
Często powtarzam, że "slasherowe" epatowanie brutalnością jest mi całkowicie obce. Jeśli trzeba, to brutalność przy pisaniu powieści, czy opowiadania grozy bywa konieczna. Zawsze jednak chciałbym, by w moim wykonaniu czemuś to służyło. Dlatego cieszę się, jeśli moje książki są postrzegane jako opowieści z pograniacza obyczaju i grozy. Krew i flaki dla samej krwi i flaków są dla mnie bez sensu. Ostatnio czytałem trochę Ketchuma i on nie pisze o potworach. Pisze o bestiach w ludzkiej skórze, ale nie po to, by przerażać, ale - moim zdaniem - głównie po to, by ostrzec.
W powieściach grozy cenię dreszcz emocji, podskórny lęk Czytelnika, który po skończonej lekturze przeradza się w ulgę, że te emocje są wywołane tylko przez wyobraźnię autora. Za mistrzostwo w tej kwestii uznaję umiejętność wywołania strachu nawet w zatłoczonym autobusie.
Co ciekawe, po lekturze "Domu" spotkałem się z sygnałami od Czytelników, że bali się po ciemku pójść do toalety (to oczywiście zależy od indywidualnej wrażliwości, więc trudno o uogólnianie). Niemniej jednak, równie wiele osób, o ile nie więcej, pisało mi, że po lekturze "Słonecznej" zdarzały się koszmarne sny z postaciami o ślepych gałkach ocznych, zamiast źrenic.
Mich'Ael pisze:Ponownie odchodząc od literatury - jaki jest pana ulubiony kolor?
Trudne pytanie. Powiedzmy, że ostatnio czarny, bo jeżdżę czarnym autem. :-)
Raczej ciemne tonacje stawiam ponad krzykliwymi jaskrawościami.