46

Latest post of the previous page:

Rozumiem. Faktycznie kwestia promocji nie tylko na rynku wydawniczym bywa ogniwem zapalnym - sama tego doświadczyłam, ale w innej branży. Czy trudno jest zatem założyć wydawnictwo i wydać samego siebie? Lub innych? Nurtowało mnie to jakiś czas temu, bo chyba p. Katarzyna Grochola rownież ma własne i kiedyś myślałam sobie, jak to zrobiła.

47
Dzisiaj jeśli pozwolisz odpowiem bardzo krótko, bo jestem zawalony przygotowaniami do odbioru swojej ostatniej książki z drukarni i rozsyłki po hurtowniach, księgarniach i swoich czytelnikach - którzy kupili ją w ciemno.
Założyć Wydawnictwo jest bardzo prosto, wystarczy zarejestrować działalność w odpowiednim urzędzie, lub rozszerzyć swoją dotychczasową działalność - ja tak właśnie zrobiłem, gdy tylko zakładałem swoją działalność: na zasadzie jeść nie woła a już jest na papierze i czekam kiedy będzie potrzebne. Jeżeli dopiero zakładasz, to musisz wystąpić o REGON, NIP ( ja osobiście wolę być vatowcem), ale wbrew pozorom to wcale dużo czasu nie zajmuje.
Teraz jak wygląda praca w Wydawnictwie: ty piszesz, ale dobrze gdy współpracujesz z jakimś redaktorem, korektorem (najlepiej kilka osób, zawsze większa szansa, że wyłapie się większość błędów). Dobrze mieć grafika, który wie na czym polega współpraca z drukarnią - raczej odradzam artystę grafika, bo dla niego ważniejszy jest efekt artystyczny, a nie koszty jakie poniesiesz. ISBN otrzymujesz za darmo z Biblioteki Narodowej, więc nie ma kłopotu. Nie drukujesz w pierwszej lokalnej drukarni ale szukasz taniej, dobrej i otwartej na współpracę oraz podpowiadającą co można jeszcze zrobić. Sam skład książki jest super prosty, ale najpierw trzeba zainwestować w stosowne programy np. InDesing.
Do tej pory wszystko było z górki, teraz zaczyna się najgorsze - dystrybucja i sprzedaż. Najlepiej wcześniej umówić się z konkretną dużą hurtownią ( te największe nie będę rozmawiać z wydawcą który wydaje 2 -3 książki rocznie, ale można się dogadać...) Teraz trzeba zadbać o reklamę, ale wszystkie wiodące Czasopisma są obstawione od zawsze przez dużych wydawców którzy wykupują u nich reklamy za 100 tysięcy, więc musisz znależć sposób aby się tam wcisnąć. Dobrze mieć znajomego który tam pracuje (ja nie mam, ale nie narzekam). Nie ma sensu wysyłać w ciemno książki do czasopisma, bo nigdy nie dotrze do działu kultury i nigdy jej nikt nie przeczyta. Osobiście - piszę maila z zapytaniem czy są zainteresowani poruszaną tematyką i proszę o imienne wskazanie osoby w redakcji do której mogę przesłać książkę i później się z nią kontaktować. Mam chociaż gwarancję, że książka będzie przeczytana w ~ 50%.
Ustalanie ceny książki to osobna sprawa, ale wcale nie taka trudna i szybko można ją wytłumaczyć. I sprawa najważniejsza: nie zarabiam 10% tak jak inni Autorzy ale odpowiednio więcej, a poza tym sam odpowiadam czy osiągnę sukces czy nie. Kłopot jest jeden, bo jeśli jesteś właścicielem Wydawnictwa to trochę głupio samemu z sobą podpisywać umowę, a póżniej wystawiać sobie PIT-11 na podstawie którego masz 50% kosztów uzysku. Wiem, że inni nie mają skrupułów - ja mam.
Jakby co służę dalszymi informacjami.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

48
Bardzo dziękuję Ci za te informacje, być może kiedyś mi się przydadzą. Niestety z działalnością jest tak, ze jeśli założy się ją tylko na potrzeby wydawnictwa to co miesiąc trzeba będzie płacić ZUS i można splajtować, bo początki zawsze są trudne.

49
Zarejestrować możesz w ostatniej chwili, a poza tym możesz pracować gdzie indziej i tam firma może płacić za siebie ZUS, a Wydawnictwo może być jako dodatkowe.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

50
Naturszczyk pisze:jestem zawalony przygotowaniami do odbioru swojej ostatniej książki z drukarni i rozsyłki po hurtowniach, księgarniach i swoich czytelnikach - którzy kupili ją w ciemno.
Czyli, że można już kupić nowych Misjonarzy?
Choć rozumu nie przedają,
I chłopowie rozum mają.

52
Władku, sam wydajesz swoje książki i bardzo sobie to chwalisz, ale czy początkującemu autorowi również polecasz taką drogę? Wydaje mi się, że na początku lepiej trafić pod skrzydła większego wydawnictwa zanim zmierzymy się z rynkiem sami. Jak to u Ciebie wyglądało? Od początku wydawałeś sam czy jednak nazwisko "wyrabiałeś" sobie w innych wydawnictwach? Jak myślisz, jaki nakład powinien się sprzedawać przez inne wydawnictwa zanim będzie sens pójść na swoje?
Leniwiec Literacki
Hikikomori

53
Wydaję i sobie chwalę! W największym skrócie - daj mi takie Wydawnictwo które zapłaci ci najmniej 10 zł, od każdego sprzedanego egzemplarza a osobiście do nich pójdę. Jak zacząłem sam wydawać, to nie miałem "nazwiska" - tak w każdym razie uważam. Coś tam wcześniej wydawałem w Czytelniku, ale później robiłem wyłącznie za spin doctora, więc bez swego nazwiska.
Poniekąd moje wydawanie wzięło się ze złości, bo Wydawcy traktowali mnie jak ostatniego osła, który nie wie na czym polega wydawanie książek. Poza tym, nie chciałem się zgodzić na ich dyktat, cenę książki i warunki. Okazało się, że można wydać samemu i do tego nie dokładać, (choć zrobiłem na dzień dobry za duży nakład i teraz powoli go kończę, choć gdybym nie był takim optymistą, to teraz miałem dwa kolejne nakłady poprawione. Ale człowiek się uczy i wyciąga wnioski. Miałem szczęście, że trafiłem z tematem i historią w odpowiedniej chwili, poza tym nikt nie opisuje moich historii w podobny sposób - to jest mój atut. Z drugiej strony, jak miałem propozycję od klasycznego Wydawca, od razu się zgodziłem bo wydawało mi się, że w ten sposób będę miał więcej czasu na pisanie kolejnych książek. I to był mój błąd, bo Wydawca co innego obiecywał, a co innego robił. Książka o połowę cieńsza, była o 5 zł droższa od mojego pierwszego tomu. Podobno drukarnia nie wkleiła do środka zdjęć, ale Wydawca w związku z tym nie obniżył ceny książki. Według rozliczeń jakie mi "nie" przesyłał - większość nakładu sprzedawał po zaniżonych cenach, zapomniał o reklamie i tysiącu innych spraw. Odczekałem rok i przy pierwszej okazji rozwiązałem umowę z jego winy i nigdy więcej nie będę z nim gadał. Ze Znakiem zresztą też, ale z innych powodów.
Teraz sam jestem sobie sterem i okrętem. Na nikogo nie mogę liczyć, jeśli czegoś sam nie zrobię, to wiem że inni za mnie tego nie zrobią. Mając pieniądze z pierwszego tomu, mogłem dopracować spokojnie drugi tom i go wydrukować. W przeciągu dwóch tygodni połowę nakładu poszła do ludzi (nakład na dzień dobry to 2 tys. - więc jak widać nie szaleję) Z tego 1/3 poszła od razu bezpośrednio do czytelników, a pozostałe do współpracujących księgarń i jednej hurtowni. W między czasie nie zgodziłem się na warunki EMPiK-u i reszta książek nie trafiła do nich, tak jak było omówione, ale nie przejmuję się,bo zaczynają schodzić nowe zamówienia, a zauważ że jeszcze nigdzie nie było recenzji. Od moich stałych czytelników, są więcej niż dobre.
No i najważniejsze, zostałem zauważony poza granicami i rozmawiam poprzez Agenta na temat sprzedanie praw do swoich książek do UK, Francji i Rosji. Jeśli się dogadamy, a zauważ że jestem jedynym właścicielem praw to nie będę się musiał martwić o resztę spraw. Notabene nie jestem samosiem i dałem namiary swojego Agenta innym purpurowym z forum.
Czy inni muszą iść moją drogą? NIE - ale to decyzja każdego z nich. Mi się udało, ale nie ma gwarancji że z innymi będzie tak samo.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Archiwum Pisarzy”