Porównanie trzech rysunków konia wykonanych przez: a) Nadię, b) Leonarda da Vinci, c) przeciętnego ośmiolatka (kliknij, aby powiększyć).
"Wcześniej sugerowałem, że sztuka polega na kreowaniu obrazów prowadzących do zwiększenia pobudzenia wzrokowych obszarów w mózgu i emocji kojarzonych z obrazami. Ale każdy artysta nam powie, że zwykły kontur czy szkic – powiedzmy gołębie Picassa czy akty Rodina – mogą wywierać znacznie większy efekt niż barwna fotografia tego obiektu. Artysta podkreśla jedno źródło informacji – kolor, formę czy ruch – i celowo pomniejsza znaczenie innych bądź całkowicie je pomija. Nazywam to prawem izolacji.
(…) Szkic jest bardziej skuteczny, ponieważ mózg ma ograniczone możliwości obdarzania świata uwagą (…) Choć mózg składa się ze stu miliardów komórek nerwowych, tylko niewielka ich liczba może być aktywna w danym momencie. Dynamika percepcji polega na tym, że jeden stabilny percept (postrzegany obraz) automatycznie wyklucza pozostałe. Zachodzące na siebie wzorce neuronalnej aktywności i obwody neuronalne w mózgu nieustannie rywalizują o ograniczone zasoby uwagi. Dlatego kiedy patrzymy na barwną fotografię, uwaga jest rozpraszana przez nadmiar barw, faktur i innych szczegółów obrazu.
(…) Wielcy artyści intuicyjnie sięgają do prawa izolacji, ale są dowody, że działa ono także w dziedzinie neurologii – znane są przypadki, w których zaburzone jest funkcjonowanie wielu różnych rejonów mózgu i „izolacja” pojedynczych modułów mózgowych pozwala mózgowi łatwo zyskać dostęp do ograniczonych zasobów uwagi, zupełnie bez wysiłku ze strony pacjenta.
Uderzający przykład tej prawidłowości pochodzi z zupełnie nieoczekiwanego źródła: autystycznych dzieci. Porównajmy trzy rysunki koni przedstawione wyżej. Ten po prawej został narysowany przez przeciętnego ośmiolatka. Proszę mi wybaczyć, że to mówię, ale jest fatalny – pozbawiony życia, jak wycięty z tektury. Ten po lewej, co zdumiewające, jest dziełem siedmioletniej Nadii, upośledzonej umysłowo dziewczynki z autyzmem. Nadia nie potrafi rozmawiać z ludźmi i z trudem wiąże sznurówki, ale (…) Rumak wygląda, jakby miał wyskoczyć z obrazka. I wreszcie pośrodku mamy konia narysowanego przez Leonarda da Vinci. Podczas wykładów często przeprowadzam sondaż i proszę słuchaczy o ocenę, który jest najlepszy, nie mówiąc nic o autorach. Co ciekawe, większości bardziej podoba się koń Nadii niż wielkiego Leonarda. Tu też mamy do czynienia z paradoksem – jak to możliwe, że upośledzone, autystyczne dziecko, które ledwie potrafi mówić, rysuje lepiej od jednego z największych geniuszy renesansu?
(…) Skłonny jestem sądzić, że niski poziom funkcjonowania wielu obszarów mózgu Nadii przyczynił się do obdarzenia tego, co zostało zachowane (…) większymi zasobami uwagi. Ty czy ja moglibyśmy osiągnąć podobne efekty jedynie w wyniku wielu lat wysiłku i ćwiczeń.
(…) Dowody na poparcie zasady izolacji w sztuce można znaleźć także w neurologii klinicznej. Na przykład nie tak dawno otrzymałem list od lekarza, który cierpiał na napady padaczkowe wywodzące się z płatów skroniowych. (Takie napady to serie niekontrolowanych impulsów nerwowych rozprzestrzeniających się po mózgu na podobieństwo sprzężenia dźwięku między głośnikiem a mikrofonem.) Mężczyzna ten aż do sześćdziesiątki, kiedy to zupełnie niespodziewanie zaczęły go nękać wspomniane napady, nie interesował się poezją. A tu nagle otworzyła się w nim cała skarbnica rymów. Było to objawienie, nagłe wzbogacenie życia umysłowego, i to wtedy, gdy szczyt swoich możliwości miał już, jak się wydawało, za sobą.
(…) Kiedy dumałem nad tym w czasie swojej ostatniej wizyty w Indiach, odebrałem telefon i odbyłem najdziwniejszą rozmowę telefoniczną w swoim życiu (a to już coś znaczy). Było to połączenie zamiejscowe, dzwonił dziennikarz jednej z australijskich gazet.
– Doktorze Ramachandran, przepraszam, że przeszkadzam panu w domu – powiedział. – Dokonano niezwykłego odkrycia. Czy mogę zadać panu parę pytań na ten temat?
– Oczywiście, bardzo proszę.
– Zna pan poglądy doktora Snydera na temat szczególnie uzdolnionych osób cierpiących na autyzm? – zapytał.
– Tak – odrzekłem. – Sugeruje on, że w mózgach zdrowych dzieci niższe obszary wzrokowe tworzą trójwymiarowe reprezentacje koni czy jakichkolwiek innych obiektów. Bo w tym właśnie celu w ogóle wyewoluował wzrok. Ale w miarę jak dziecko stopniowo coraz więcej dowiaduje się o świecie, wyższe ośrodki korowe generują bardziej abstrakcyjne, pojęciowe opisy konia – na przykład, że jest to zwierzę z długim pyskiem, czterema nogami, miotełkowatym ogonem itd. Z czasem poglądy dziecka na temat konia stają się coraz bardziej zdominowane przez takie abstrakcje wyższego rzędu. W większym stopniu kierują nim pojęcia i coraz mniejszy ma dostęp do wcześniejszych, bardziej wizualnych reprezentacji właściwych sztuce. U dzieci autystycznych te wyższe obszary nie rozwijają się należycie, toteż w odróżnieniu od nas mają one niezaburzony dostęp do tych wcześniejszych reprezentacji. Dlatego też niektóre z nich mają zdumiewające zdolności artystyczne. Snyder sformułował podobną teorię dotyczącą talentów rachunkowych u autystycznych dzieci, tej linii rozumowania nie jestem jednak w stanie w pełni prześledzić.
– A co pan myśli o tej koncepcji? – zapytał dziennikarz.
– Zgadzam się z nią i posługuję się podobnymi argumentami – powiedziałem – ale społeczność naukowa odnosi się do niej z dużą rezerwą, uważając, że koncepcje Snydera są zbyt mgliste, aby można je było testować czy wykorzystywać. Nie zgadzam się z tym. Każdy neurolog może przytoczyć przynajmniej jedną historię pacjenta, który w wyniku udaru czy urazu mózgu nagle odkrył w sobie jakiś niezwykły nowy talent. Najlepsze jednak jest sformułowane przez niego na podstawie tej teorii przewidywanie, które teraz, po fakcie, wydaje się najzupełniej oczywiste. Sugerował, że jeśli udałoby się w jakiś sposób wyciszyć wyższe ośrodki mózgu normalnej osoby, to mogłaby ona nagle zyskać dostęp do tak zwanych niższych reprezentacji i tworzyć piękne obrazy lub generować kolejne liczby pierwsze.
To, co mi się szczególnie podoba w tej prognozie, to fakt, że nie jest to tylko eksperyment myślowy. Możemy posłużyć się metodą zwaną przezczaszkową stymulacją magnetyczną (TMS), by w nieszkodliwy sposób czasowo wyłączyć wybrane części mózgu zdrowych dorosłych osób. Można się w ten sposób przekonać, czy w czasie ich wyciszenia pojawiłby się nagły przypływ talentów artystycznych czy matematycznych. Czy to doświadczenie nauczyłoby badane osoby przekraczać własne ograniczenia i blokady pojęciowe? A jeśli tak, to czy wiązałoby się to z utratą jakichś innych umiejętności? I jeśli dzięki stymulacji nauczyłyby się pokonywać blokadę (o ile w rzeczywistości tak by było), to czy potem potrafiłyby ponownie samodzielnie osiągać taki stan bez pomocy magnesu?
– No więc, doktorze Ramachandran, mam dla pana niezwykłą nowinę. Dwaj tutejsi badacze, zainspirowani po części przez koncepcje doktora Snydera, przeprowadzili taki eksperyment. Zaprosili do udziału w nim przeciętnych studentów i sprawdzili te hipotezy.
– Naprawdę? No i jak, co się stało? – zapytałem zafascynowany.
– Potraktowali mózgi studentów magnesem i nagle ci studenci zupełnie bez wysiłku zaczęli pięknie rysować. A jeden z nich podawał kolejne liczby pierwsze jak upośledzony geniusz".
Tyle skrótu jednego rozdziału z książki profesora Ramachandrana.A co, jeśli prawo izolacji dotyczy nie tylko rysunku, malarstwa i matematyki, ale także literatury? Może zły tekst to taki „koń ośmiolatka”? Może, aby napisać dobry tekst, także należy wyłączyć część mózgu (tę odpowiedzialną za „wyższe reprezentacje”) i całą uwagę skoncentrować na tych „niższych”?