Przebudzenie.

1
Słychać tylko szum liści
I nasze wspólne myśli
"Niech ten sen się ziści"
Aby złe mary nocy
Co trzymają nas z dala
Zginęły pod uciskiem mocy
Splecionych rąk naszych

Czy widzisz miła to samo?
To żebro co nabrzmiało
poprzez łomot serca szalonego?

Poznaliśmy się poranka niedawnego
A może to roku zeszłego?
Dni i godzin nie liczyłem
Zbyt miłością upojony byłem

Widziałem w snach
Wielki, przeraźliwy strach
I jak z mgły szarej
W szacie lnianej starej
Śmierć kosę swą ostrzyła
Imię me szepnęła
Drogę odwrotu zaraza zamknęła

Padłem i zamarłem w bezruchu

I wtedy głos głos zabrzmiał w mym uchu
Delikatnie niczym obłok smagał me gruczoły
W amoku oczy szybko zamknąłem
I jedynie co to marzyć zacząłem
O złotowłosej z uśmiechem szerokim
Niczym błękit lazuru wzrokiem głębokim
Zacząłem dotykać i pieścić to ciało
I obojgu nam ciągle było mało

Jednak powoli odpłynęło wszystko
Sny jak kropla spłynęły
Lęki z czeluści zasnęły
I gdy już koniec zdawał się prawdą
Obok w łożu Ciebie zobaczyłem
Sprawdziłem czy aby na pewno się obudziłem
Wnet sobie uświadomiłem
Że wizje które miałem
Mówiły jedno
W tobie się zakochałem
"Ona miała oddech o zapachu miętowego odświeżacza, pachniała kliniką operacji plastycznych i telewizyjnym ekranem, ..." - M. Witkowski - Margot
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”