miejsce snu

1
Kiedy za oknem bezlitosna drze serce zawierucha,
deszcz smaga płaczem połamane brzozy,
kiedy wyjąca banshee wyciska powiekom resztki ducha,
mrok wsuwa lodowate ostrza noży,
kiedy świat płacze, mną zwykłym i prostym obrażony,
walę w stół cicho bezgłośnymi rękami,
bo chcę mieć czas dla swoich dzieci i swojej żony
Żeby każde resztki dni były z nami.

Zgarbiony pod worem pełnym powtarzanych wieści
o ludziach nieludziach co prawdę zjadają,
w kieszeniach złom żeliwny światowych boleści,
przystaję pół oddechu w płucach mając,
żebrzę o łyk jeszcze jeden bezdusznie zdławiony.
Walę w stół cicho bezgłośnym kajdanem
Bo chcę mieć czas dla swoich dzieci i swojej żony
Żeby każde resztki dni były nam dane

A tutaj, w ich sercach, jak w cichym pokoju
Burza tylko łopotem zaokiennego świata.
A tutaj, w ich dźwiękach, jak w złocistym słoju
Lampy, przy której świat jak ćma niezdarnie lata,
Tu zasnąć mogę w pieszczocie prostoty,
Jak niedźwiedź gawrą obleczon zimę gości,
Jak przy piecu mruczące śnią o łowach koty,
Jak człowiek zakochany w swojej miłości.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”