W ŚRODKU

1
Wejdę kiedyś do środka –

do siebie.

Marszem żałobnym

wypełnię żyły strachem skażone;

utknę gdzieś tam

w piekielnym niebie

z Nimi i Im podobnym.

.

Wstanę potem jak Feniks –

złamane skrzydło złote.

Pieśnią straceńców

obudzę powieki zbrukane;

zliżę mózgowia wymioty

martwe już,

a jakby zaspane.

.

Jak żyletki są oczy -

tępe, choć błyszczą;

w słońcu,

w księżycu,

w sekcyjnej lampie.

Jak konary są palce –

twarde, choć w słodkim śluzie;

w końcu,

w mokrej głębi -

jak Harpie.

.

Spływa ślina

do rury bezdusznej;

krew płonie

w koronie drucianej;

starzec bez oczodołów

umarł na złotym tronie.

.

Wydziobię jak czarne kruki

z ran ciętych

słodkie mięso.

Wygryzę jak głodne wilki

z padliny

resztki mdłego szpiku -

kęs za kęsem,

kęs za kęsem,

powoli –

od zmierzchu aż do świtu.

.

Odpłynie łajba.

Samotnie przysiądę na brzegu;

jak zawsze,

jak tu tęskno,

jak cicho.

Czy pokoje wolne?

Jak co dzień

szukam noclegu.
"Być może pewnego dnia doznam nagle objawienia
I zobaczę drugą stronę tego monumentalnego, groteskowego żartu.
I zaśmieję się wtedy.
I zrozumiem, czym jest życie."
Sylvia Plath

www.bartoszmikolajczyk.pl
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”