SERCE RYCERZA Z GRODU NAD WISŁĄ

1
Gdzie wstęgą Wisła knieje oplata,

nurt wartki tworzy brody piaszczyste.

Przed wiekiem średnim powstała chata

a w niej mieszkało dziewczę barczyste.

Nie rzekłbyś o niej że krasawica.

Raczej maszkaron – istna chłopczyca.

Pomimo swojej szpetnej facjaty.

Ciała pulchnego coś na kształt beczki.

Słuchała z siostrą rozkazów papy

„Spłodzić potomków moje córeczki”

„Jak mam to zrobić?- pierwsza pytała.

„Nie dane ojcze mi to niestety”

„Czemuż to dziecko? Ptaszyno mała…”

„Wielbię ja papo tylko kobiety”!!!

Ojciec był znany z bogobojności.

Na marginesie – gród do dziś taki.

Precz dziewko!!! – krzyczy. „Zrachuję kości.

Nie ma nadziei już na pędraki”

Wnet druga córka uchyla usta

ta, której kibić ma formę obłą:

„Dzieci tatulku rosną w kapustach.

Przegoń naprędce siostrę mą podłą”

Minę nietęgą przybrał pan rodu.

Podrapał siwą, gęstą czuprynę:

„Trzeba ją było sprzedać za młodu.

Czy to jam spłodził taką dziewczynę?

Na nic lamenty. Coś radzić trzeba.

Wiara praojców jest bezlitosna.

Toć bezpotomna nie zazna nieba.

Trzeba za żonę dać tego osła.”

W tym samym czasie po ścieżkach leśnych,

których przy chacie było bezliku.

Chodził młodzieniec o genach przaśnych.

Dziad to śmigustny – cały w słomioku.

Choć rozum chłopak miał mało tęgi.

Nosek jak piernik i wklęsłą głowę.

Od matki zbierał codziennie cięgi:

„Jakąś dziewoję zaproś w alkowę!!!”

„Matko najdroższa” – wyrzut odpierał.

„Pamiętasz jaki miałem ambaras?

Do dziewki znad Brdy żem się dobierał.

Jak mi mówiłaś – by dwoje naraz?”

Łza popłynęła przez Maci lica:

„Prawda. Mówiłam. Lecz głuchyś chyba.

Nad Brdą po bruku jeździ konnica.

A u nas? - Oset, perz i pokrzywa.

Siły Ty musisz brać na zamiary -

Szukaj syneczku jakiejś poczwary.”

Zrezygnowany po lasach chodził.

Zaglądał w dziuple. – Sądził że znajdzie.

Po wodach płytkich w drewniakach brodził.

Nie chciał umierać w boga pogardzie.

Chłop (jeśli można nazwać go chłopem)

Zrezygnowany do domu wracał.

Przykląkł na chwilę przed siana snopem

i poczuł odór. Ręką wymacał.

(choć raz zabłysnął miernym polotem)

„Rzecz niesłychana !!!” – krzyczy pod niebo.

„Chyba dziewoja.. Nogi kłaczaste…!.

Nawet ma barki twarde jak drzewo.

Wspomnę ją przed snem – wtedy nie zasnę”

„Nie musisz miły” – Z siana głos płynie.

Mocny, tubalny, prosto z przepony.

„Przyjdź do mej chaty. Tatko da świnię

i nie poskąpi też na kapłony.”

„Wnet przed domostwem ojca dziewczyny

muzyk wygrywał piosnki z piszczały.

(psyt! w grodzie jest ciągły brak kataryny

nie znają oni także gitary)

Miesięcy osiem po weselichu

(Tutaj wątpliwość budzi dziewictwo,

temat wstydliwy, mówmy po cichu)

na świat wydało łono potomstwo.

Ochów i achów było bezliku…

Pomimo tego, że jest pokraka

z tej części pieśni konkluzja taka:…

(Nie. Nie konkluzja. Dokończ gawędę).

Racją. Z pióra historię wnet wydobędę.

Synowie, Ćóry tej szpetnej pary

nad Wisłą mury pobudowali.

Krzywe, fikuśne z gliny i błota.

Ciężka to dla nich była robota.

Jednak po latach to inne plemię

wzniosło zamczysko hen ponad ziemię.

(Jakie? Bo w głowie to się nie mieści)

To w dalszej części tej opowieści.

Były to czasy gdy ród piastowy

najeżdżał często rycerz zakonny.

Łupił i grabił skarb narodowy,

porywał z domów prześliczne panny.

( Czy Piastów łatwo było rabować?

Czy zamki wielkie mogli plądrować?)

Proszę o więcej ja cierpliwości.

Niech spokój w sercu Twoim zagości.

Otóż wojowie z krzyżem na płaszczach,

co imię Marii na piersiach mięli.

Gubili tropy w kniejach i chaszczach

więc o warowni wnet pomyśleli.

A że ujrzeli mury na drodze,

co prawda brudne, krzywe i smutne.

Jak to się mówi „na jednej nodze”

zrzucili płaszcze ciężkie, pokutne.

Do budowania zamku się wzięli.

Po latach wielu – tak przy niedzieli

w baszty wcisnęli ostatnie cegły,

by ich nie zniszczył rycerz przebiegły.

Mieszkali w zamku zakonni bracia.

Natura jednak ma swoje prawa:

Nie tylko modły, walka i praca,

ale też dziewki, miód i zabawa.

Lepiej jest mieć choćby wróbla w garści,

niż widzieć z okna stado gołębi.

Takiej okazji woj nie przepaści.

Zamknął to co miał w piwnicach głębi.

Wie już czytelnik kto to był taki?

To przecież jasne. Szpetne pokraki,

co w pierwszej części o nich wspomniałem

i ich historię tu opisałem.

Znowu biologia zrobiła swoje.

Wnet i brzemienne były dziewoje.

I do szpetności dodała w głowie

wielkie mniemanie o własnej osobie.

Mijały lata…(zmierzaj do sedna!!!)

Fakt. Kierować trzeba się już do celu.

Teraz w część główną wejdzie gawęda.

Tych głupio mądrych jest bardzo wielu.

(O Matko Boska!!!. Aż tylu mówisz?)

Nie wołaj Matki!!!. Gniew rydza zbudzisz.

Łażą po ziemi z głową do góry

i wcale nie jest to żart ponury.

(A znasz ty jakiś?. Powiedz. Wysłucham).

Nie chcę zamęczać Twojego ucha.

O wszystkich długo prawić by trzeba.

Powiem o jednym z pychą pod nieba.

Wszystkim wiadomo gdzie się urodził.

(Błagam cię. Proszę. Przecież to jasne)

Jak większość stamtąd po wodzie brodził

i portki nosił lekko przyciasne.

Miarkował. Myślał. Nagle Eureka!!!

„Woda i statek. Ryby i glony.

Życie przez palce szybko ucieka

Będę rybakiem. Pomysł szalony?

Nie przecie. Mądry.

Nałapię śledzie, płocie i flądry”.

Zapomniał jednak, że w takich rzeczkach

z ryb wymienionych tylko płoteczka

śmiga swobodnie w poprzek, w dół, w górę.

Bohater za to otrzymał burę.

Lecz nie poddawał się, nie biadolił.

Na edukację sobie pozwolił.

Kiedy fach w ręku wartko zdobywał.

Sieci poznawał, wiedzę odkrywał.

Poznał też tezy Pitagorasa

i zaczął krążyć od Sasa do Lasa.

Jednak od zawsze do dzisiaj. (niestety)

Lgną wciąż ku niemu różne kobiety.

( O! To ma dobrze. Dzierlatek tyle.)

Można tak rzec. Wiesz.. Co kto lubi.

Nie są to jednak same motyle.

Raczej odwrotnie. (On się tym chlubi?)

Nie ma co mówić. Natura taka.

Z hipopotamów nie będzie ptaka.

Razu pewnego na bitwę ruszył -

tak jak przystało na serc rycerza.

Z kobiecych westchnień kapotę uszył.

Na koniu tłustym ku wrogom zmierza.

Za nim zastępy dziewic niemłodych,

życiem dotknięte, smutne matrony.

Rozgrzane chłopki w strojach bojowych.

Cierpiące nudę niewierne żony.

Idą niezłomnie za swoim księciem.

Pchane nadzieją na skinienie Pana.

Jednak on cieszy się dużym wzięciem.

W sercu jest rana wciąż rozdrapana.

Słońce wstawało nad horyzontem.

Już pole bitwy miał przed oczami.

Nie można nazwać go z gór Piemontem.

(Chyba znów błądzisz swymi myślami!)

Do starcia Książę wojsko szykuje.

Po drugiej stronie zacne postacie:

skryby, malarze i męskie zbóje.

Na jego tarczy gorset i gacie.

Ruszył. Zadarta głowa świeci w promieniach.

„Kocham was wszystkie!!!” – To krzyk bojowy.

Z daleka słychać pieśń uwielbienia,

westchnienia, jęki jak kot marcowy.

Przed nim na polu wojownik staje.

Trójząb i harpun. Sieci i Sztylet.

W Rzymie zdobywał oliwne gaje.

Imię: Retiarius herbu Blue Velvet.

Pan serc niewieścich tarczę wystawia.

Wnet pospadały z niej pantalony.

Retiarius sieci swoje zastawia.

Król upadł z konia!!! Król obnażony!!!

Retiarius pieśni triumfu śpiewa.

Lecz ten się śmieje co jest ostatni.

Wąsata dziewka wyszła zza drzewa.

Wojownik błądzi jakby był w matni.

„Nie będziesz królu samotny w sieci.

Który podejdzie?!. Kto się odważy?!

Zginę za miłość do mych miraży.

Panie najdroższy!!! Chcę z Tobą dzieci.”

„Wygrał król bitwę!. Nagroda czeka!”

Zróbmy chuć wielką!” Ściągajmy bluzki!”

Pan jednak zaczął szybko uciekać.

„Idziemy płakać znów do poduszki…”

Za jej przykładem wszystkie ruszyły.

Wybrały życie w wiecznej ułudzie.

Naiwność swoją wnet obnażyły.

Westchnienia znikły w życiowym brudzie.

(Smutna to bajka. Ale prawdziwa.

Po cóż szukały z bajeczek księcia?)

Nie wiem ja tego. Ale wiem jedno:

żadna z nich nie jest już do wzięcia.

(Czemuż tak prawisz bajarzu miły?)

Bo szansę swoją już przegapiły!!!

( Z trzewi pytanie mi się wyrwa. Mogę?)

Proszę. (czy gród ten Toruń? Tak się nazywa?)

Oj przestań, przestań. Boli mnie głowa.

Ach!. Zbieżność zdarzeń jest przypadkowa.
"Być może pewnego dnia doznam nagle objawienia
I zobaczę drugą stronę tego monumentalnego, groteskowego żartu.
I zaśmieję się wtedy.
I zrozumiem, czym jest życie."
Sylvia Plath

www.bartoszmikolajczyk.pl
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”