1
"zgon"



otwarte okno

wita chłód

niebieska firana

ciężka jak stal

powiewa...



szare płyty

w centrum kropla bieli

na białej pościeli

stygnące ciało



na białej pościeli

czerwono

pachnie

krew





"syberia (tajemnica grudnia)"



kiedy na zegarkach

wołamy

Archanioła zimy

idiotyczne duszności i

ciemność u jego

boku

wysoko na powierzchni nieba

ponad całym tumultem

broniąc krawędzi egzosfery

jednym dotykiem w

biel

transformuje planetę



między nami tylko trzask

pęka

serce

w ukrytym powietrzu

on jest ciężki i posępny

lodu kapelusz jak tapir

skazuje

na

wygnanie



Nasza duma rośnie...



zwlekamy w cieniu bladej żółci

zwlekamy kolorze bladej żółci

to co jest

głębokością

tych ścian

jest

drogą

w naszej podróży

na płótnie tego obrazu nasza

droga

obrazu świata białego mądrością

zimy



zatrzymujemy krok

jesteśmy bezpieczni

a on?

On ...

nigdy nawet nie śnił...

jest czystym białym śniegiem

próbuje wypełnić

zimne

nocne

powietrze





"rozproszenie myśli"



twoje

Czerwone

rumieniące się policzki przeciw wiatrowi

twoje jajeczka dziecinnych spisków

rozmazując teren przeglądając

rozbłyskując blado żółtym kolorem

to pragnienie urosło i nadchodzi

absurdalnie plagiatorskie grymasy

moje oczy mogą objąć tylko łuk horyzontu

szerokie ubielone pola nieobramowane na końcu drogi

gdzie odkrywam

gdzie przechodzę

tam ona wyciąga rękę ku

zębatemu śpiącemu człowiekowi

inicjalnemu czarnemu stawonogowi prosto z desek teatru

przez drzewa - można zobaczyć jako roboty murarskie

jak głośną ręką malowania kładzie

moja jedyna myśl

dlaczego pozwala?



więc możesz oglądać mnie

podnosząc śnieg

niepierwotne rapsodie

do cichego dotknięcia odrobiny bieli to oscyluje

w głębokiej mgle która gasi każdy promień

falą obracania definiuje wiatr

blisko na końcu dystansu do dwóch

wyborów

nadal zostaje zaintonowany jako

osamotniony

do mojego umysłu dochodzi tylko

bezbarwna absencja



"sny odwróconego okręgu"



staczam się powoli plastelinową ulicą

Ożeskurwabogurać!!!

ludzie z owadzimi głowami są wśród nas!!

(Tu nie ma ludzi )

wpełzają do czekoladowego parowozu

tam czekają na nich w odludnych przedziałach

w ludziach przedziały

(Tu nie ma ludzi )

samoobsługowe karczmy z food fastem

a niech Pan poda jednego bo tani

(Tu nie ma ludzi )

bułek z ogonek szczurek z kalkulatorowa polewu słodki

który pod klawiszem całkowania dokonuję transformacji

jasnogórskie pielgrzymki zmieniają się w zakłady azotowe

a rodziny wielodzietne w małe pudełeczka

(Tu nie ma ludzi )





"bezdomni

i

pijani

aniołowie"



wśród nalewek szukają swojej Beatrycze

Samotni

Bezdomni

Pijani

oni mają dom

dom nie Dom

w sensie

House

Not

Home





"przywitaj apokalipsę"



czerwień wzrasta

pod piaskiem i śniegiem unoszą się fekalia

są zatwierdzone przez biskupstwo

usiądą zgodnie z limitem dla świata uskrzydlonych wiatrów

jeńców starego wroga który cały czas rozmyśla o

twym

duchu

duchu

który przynosi

cisze

twoją drogę

bycia

twoją drogę

widzenia

szydzenie z wiosny i jej szerokiego spectrum zmian

twoje liczby światła i ciemności idą razem w parze

wdzięczne za niesprawiedliwość w wynagrodzeniu poszukiwań

zieleni

jaśniejszej

zieleni

która przyjdzie kosmiczną szosą

ludzka duma przyćmiona przez jej nieobecność

zgermanizowana przez omdlenia

wita się z

Apokalipsą

zawartą w zegarze we mgle

w której ginie każdy promień





"zdeformowany embrion rzeczywistości"



idę przez zimną dolinę

dochodzę do bram osnutych halucynacjami

dzieci grających w hokej

zawroty głowy nie dają znaków

światła

ruchu

dźwięku

zawroty głowy rozmazują teren

ramy obrazu rzeczywistości ślizgają się na lodzie

zdeformowana rzeczywistość i wypaczony czas

twoją twarz lśni

więc przyglądam się chciwie

łapiąc każdy

promień

tak aby nie zniknął we mgle

wypełniam każdą sekundę terenu ogniem zmiany

niech to trwa

tylko takie mam ambicyjki





"dęby jak chmury"



mżąca styczniowa odwilż brązem maluje niebo

i układa samotne dusze w wielkiej szparze

to nie ich sezon

w jego rękach

cisza!

są w jego rękach

ptaki w pułapce

umierające śniegi zimy żądają aby był wyłączony

wielki szczęśliwy dzwon

wiecznie pełny i głęboki

zna to czego nie posiada kawałek farby

na końcu drogi nie ujrzy Obrazu

samolotu rozmazującego teren

cisza!

są w jego rękach

ptaki w pułapce





„krokusy (wzmagające ognistą cisze o poranku w telewizji)"



i stopie ducha i jego usta rozszerzę

wydobędę słowo wstępne do V edycji

wyprawy na sybir

i biel lamentem zastąpię

tak jak Deuter i Pani Machina

w dyskusji na temat wygrywania M

ktoś chce zabrać głoś w sprawie?

łgarz ze mnie…wierutne kłamstwa…

moje kłamstwa duszy trzaśnięte przez sztachetę

kiedy on w rozpaczy z drogą do drogi przez

wydarzenia na trójce

mówi:

"koniec pomalowanej drogi kończy się

oznaczony ciemnym ryżem od lewej strony

daleko do moich piosenek od konieczności pójścia

wdziera

rozpoczynają budowę białej autostrady prawdy

na linii Warszawa - Watykan

biel

wychodzę o czwartej nad ranem

ogniste poranki widuję parami

przecież to ma znaczenie!!

przecież one są zarumienione jak chłopcy na sterydach!

i tam na górze…no nie mogę powiedzieć…tam jest cicho

trasa na północ…pomalowana ciszą…krokusową"



Krokusy stworzył

Wariat



"nieoficjalny poradnik do zabijania siebie"



Wielki przyjaciel świnoujścia - Teodor ...

... pozostał w domu albo go nie ...

Ktokolwiek widział, proszony o pomoc

... uniwersalny traktat ...

... w obecności mojej żony ...

Witam w nieoficjalnym poradniku do

... zabijania siebie ...

... zajęłoby dużo czasu ...

... się zrobić, może być dowodem na ...

... na stojącego wciąż obok Johna ...

... nas barwnymi opowieściami o ...

..."Czopki uważam za jeden z najlepszych" ...

... trudem, co kilkanaście minut ...

... pytań, czekając aż wykryją że słaby ...

(...Kiedy pierwszy raz, mniej więcej rok ...)

Następnie sam chciał się powiesić się w czarnym ...

... bo fachowcy uznali ...

(... Uczniowie tajnego nauczania w czasie ...)

... do pieców, a pan, mechaniku ...

Kilka kępek owocników w ... Panie Prezydencie ...

... nieżyjącej Mamie piosenka ...

... Tata na mównicy w sutannie ...

Chciałabym z tobą wysłuchać

Same MUTANTY-CYBORGI nie kobiety

... płytkie i dlatego ciepłe ...

Fotografia zrobiona w pobliżu

W Wypożyczalni Nr 139

Szu, szu, szu!

Wielki przyjaciel świnoujścia - Teodor ...

... pozostał w domu albo go nie ...

Ktokolwiek widział, proszony o pomoc

... prawdopodobnie nie głosował ...

... akurat wybierał się na polowanie ...

... znaczenia wybranych barw w ...

życiorys artystyczny?

... dobrze siebie osądzić, ...

Na złotej kwadrydze zaprzężonej w ...

Woda sodowa - z radzieckiego i Wspomnienia z Bieszczad łupków ...

... mają symbolizować pozytywną ...

... i dowiedzieć się czegoś o ...

... następne nakręcenie ...

... płócienne koszule ...

Zaćmienie słońca

Jeden strzał

Kochani!

Life is over





"emocje dla mas"



Uuu ale mi dobrze...







"mechaniczny ogień"



nadrabiał zaległości wlewając mechaniczny ogień do rurki

miał powodzenie

obcinarkę do cygar i zapalniczkę gabinetową

lubił gościć byłe gwiazdy koszykówki

ludzi misji

pracowników kostnic czy nieustraszonych twardzieli

wychodził przed dom...On i cygaro

żadnych innych zbędnych bytów

zawsze nosił ze sobą klucze do magazynku...

małe na czerwonym breloku

przez magazyn wychodził drabiną

rzucał się na dach okryty papą i leżał

całe noce...

galaktyka nieregularna M82...podziwiał ją

on i cygaro

żadnych innych zbędnych bytów...



(naiwne prawda?)





"abstrażgloznak"



jest tak bardzo Niebiesko...

mgła rozbija się o czas

million myśli dmie w żagielki

i ta naga góra...

te sny przyjemne

jedyne...

krystaliczna woda na ogromnej sali

operacyjnej...

Niebieskiej

wiatr kołysze znaki drogowe

...a ludzie łapią chmury w sieci...

ciągną je za sobą...

ja stoję

tak to jest być mną...później ci się znaki kołyszą

wiatr przynajmniej nie wieje mi w twarz tylko w plecy

ale te znaki...

już nie wiem dokąd mam iść...





"vivat pustostan"



Sekundy

bez słów

Minuty

bez prawdy

Godziny

bez zrozumienia

Dni

bez celu

Tygodnie

bez ciepła

Miesiące

bez światła

Lata

bez niczego



życie

z niczym





"biuro poszukiwań surrealistycznych"



modlitwy Księcia setek kapłanów nie mogą ocalić mojej duszy

duch na misternie zdobionym balkonie

znika

bo w poniedziałek nieczynne

tylko

Beton

Beton

Blok

Beton

1

poranny tort i ręce Modlące się przed nim i kubek kawy pusty na różanym stole

podoba mi się to bardzo i nic poza tym

zadać pytanie stołkowi co tu robią wolontariusze?

i po co te słonie?

na ryżowym papierze

list od siebie do siebie samego zapisze na nim

naprawdę wygodne

wysuszyć pióra wysoce nasycone domową abstrakcją

sukienką skrywającą piekła innych ludzi

zamkniętych w słoiku

tak...małe to biuro ale wysoko w górach...na parapet wyjdę





"wodogrzmoty brzmią mickiewiczem"



wodogrzmoty rozbrzmiały

w czerwonej chmurce nasłuChuj

leczetti one w sposób łatwy

są zacnymi perkusistą i dobrymi wujkiem

mają wiele rąk

ciężkie stópki wodogrzmoti

one bardzo lubią pisać swojego Pana Tadeusza





"samonarodziny"



pola snu...czuć w tym miejscu swój oddech

spalać się nim

samobjąć się w ramionach

wiedzieć ale nie powiedzieć

nie wiedzieć co chce się powiedzieć

nie potrafić powiedzieć co się może powiedzieć

mówić

stać się dźwiękiem obrazem prędkością kobietom i czasem

stać się narkotykiem i sam w sobie nałogiem

przeklinając ja przeklinać Boga

nie stracić siebie







"trup mojej komedii"



jesteśmy bardzo elastyczni

wbrew prognozą przedstawicieli

układu

wytryskowego

niosąc przez własny spokój

salamandry w wiadrach

demonstruje talent do

komedii

trzeba się jednak przygotować

że minęło już dziesięć lat od

śmierci

ostatniej z nich

potem zaziębienie stałe

łańcucha pokarmowego

i uśmiech kobiety nie

mojej

z punktu widzenia

osoby

zainteresowanej

dzieje się bardzo wiele

dla was został

tylko śmierdzący

trup





"pożeracz nocy"



nie jestem tutaj sam by wykonać

najchłodniejszy skok

pokocham to ostatnie

pytanie

wiele rzeczy wokoło rusza się w ten sposób

gdy moje oczy są martwe czerń nigdy nie wyjdzie na zewnątrz

w zapłatę czekam na uderzenie niebem

miejsca które rozświetlają mrok są zbędne

koniec dnia jest iluzją





"boże kurwa zaś"



=?ISO-8859-2

?

Q?Re: samotny,

nie potrafi

=B1cy trafi=E6

,bez pi=EA

niedzy_i_

permanentnie_robio=

fq#+39ny*jf4fw

& 2$@BS? = 7t3

chuja





"słupy w jezdni"



słup numer 1:



nocy morkości

niedowierzanie mnie prowadziło

i nadpsute nadnercza



słup numer 2:



dębowa aleja obok przedszkola

na wprost za słupem w jezdni i przystankiem

halucynacjo-ociekaniem urzeka



słup numer 3:



przymglenia rozczulone nad śmiercią

kropel i żołędzi

zaostrzona szumność rury bezdomnej



słup numer 4:



przycupnięta rozżalona szyba

mężczyzna zabił kobietę

o zgaszeniu zapomniał



słup numer 5:



pomarańczowy idzie sobie pujść

nie będzie tutaj był

rozlany do szóstej nad ranem przez przymus



słup numer 6:



Twoje małe Betlejem

zrób je sam sobie

firmowo najlepiej w garażu



słup numer 7:



zza okna nadpowietrzna kula

unosi się gęstniejąc w firanie

podśpiewuje transowo gwałcąc ostatnią z cisz



słup numer 8:



czarne gwiazdy i ostanie zamilkły niedymne papierosy

wieczna zmarzlina wzbogaca duszę

nawet jabłonie zawieszają się astralnie



słup numer 9:



rozdany krzyk kota sugeruje że kasztanom

wszystkojedno

to przecież pierwsze wiatry



słup numer 10:



imperium kałurzyste z martwymi żabami

obszklonymi wnętrznościami zachwycają

do domu nie wrócą i nie wiadomo czy witają?



słup numer 11:



on mówi żebym nie pogłaśniał

wie że mam racje a mówił kiedyś inaczej

teraz nie chce wyjść na idiotę (vide infra)



przystanek "stwierdzenie-zamknięte-najbardziej":



bo to ja jestem idiotą

tak było jest i będzie

tak ma być

choć nigdy nie było

i pewno nie będzie





"mowa oskarżycielska"



"ty chuju!

oskarżam cię!"



w przypadku Boga stosuje się formę taką samą



bo ktoś w Ameryce pozwał Boga do sądu







“kwiat polskiego rycerstwa”



powiem Ci szczerze. kurwa komu mam to powiedzieć jak nie tobie

jestem nieszczęśliwym człowiekiem

kobieta którą kochałem, mówię to twojej mamie, leci w karola. leci w karola…

robi wszystko żeby mnie skopać. dosłownie i w przenośni. jest złym człowiekiem

jest złym partnerem. nie jest partnerem w ogóle

a to że ja pije wódkę…ha a nie pije wódki. nie lubię. natomiast to że ona mnie oszukuje

to…to nie tak.







"poza czuciem"



wchłaniam głębie

Bagna

pod osiemdziesiątą falą

wyłuszcza żeglugę

wyprzedza poza czucie, ze studni oczy

odgradzające ostatnią stałość kropli na lhysthach

Pustynia

poza czuciem

blisko końca naturalnej formy

zabarwiony wścieklizną

urągliwych czy identyfikujących – bez znaczenia





"lotna"



unosi sięunośi

unosi sięmgła





"czasami bylibyśmy piękni"



w tym związku tak jest

ja jej o miłości a ona o galaretkach

a przecież mógłbym się rozebrać do naga

odżywiać swój głód impresją

opuścić piekło

życie jest wtedy po drodze

metamagiczne atuty dżumy

kreślą uprzedmiotowienie

myśli że

gdyby serce miało usta i genitalia

czasami bylibyśmy piękni

jak rzeźby we francuskich pozach





"skrzywdzeni przez dietyloamid kwasu lizergowego"



skaczą z balkonów i dźgają się nożami

ich piosenka nigdy się nie kończy

zabawna w czarnym strapieniu

nie ugina uszu do próśb i skarg

on nie słyszy

policjant tylko schodzi z konia

"trafić w szklankę i nie zabić kochanki…

niestety....przegrał pan"





"hymn pawia"



fiolet by zaskoczyć nieśmiertelność

granat by nagłośnić nasze słowa

błękit by okryć nasze dłonie

zieleń by przetrzeć huragany

brąz by udostępnić zaufanie

czerń by pogłębić naszą pustkę

pomarańcz by pokazać naszą moc





"medalion i złota tynktura"



znaleziono mamuta

zaraz za pragnieniem

przestraszonych oczek

chciał tworzyć nowe urządzenia

wołał "o chwała swaroże"

somnabulicznie ogrzany

poprzez przechodzenia

jak bateria

jaszczura krawędzie usunąć

pokropione socznym cytrynem

byczym kamieniem

bo bakteria...



chciał zapytać o cokolwiek...(ON - kot z trzema nogami

jak wyperswadowany azymut [pufą wyperswadowany!])

bo jednak można

chronicznie przychodzi emocjonalny paroksyzm

te wpływowe municypalne oczarowania

wszystkie hebrajskie opinie

wprawiają w ruch wirowy



osamotniony indianin z purchawką

dorzucił do pralki flegmę kosmity

nie będzie rozważ nad jeziora istoty

myśli szkoda unosić

odziać sztylpy korzyść większa

komedia o horrorze odwagę przesuwa

głowica wyprowadzona rękawicą

złota jak diadem heleny



czym to dla ciebie jest?

serniki

(wyśmienite)

filmy

(o malarzach)

słowo

(duszpasterskie)

czas

(niezrównany)





„zmiermiał”



się kłaniam się

Ja

przedwcześnie zmarł

a którego pogrzebion nie



[„zmiermienie” to taki stan kiedy ktoś umiera

ale się go nie pochowuję i on jeszcze trochę żyje

on zmierł ale on miał to zmiermianie czyli zmiermiał]



"twojizm"



ferromagnetyczna twoja forma

konsensem twój głos

arkusze twoim schronem

Czysta twoje imię



uściski twojej duszy nie pozwalają ukraść twoich oczu





"szron, pożądanie i czyste oczy"



palą cię w śniegu

przenikasz mierzeje wiadukty

abisalne wspinaczki

niech te sny implodują

jak stare cisze

starsze uszlachetnia



poczuj wygłodzony mróz

spopieli twoją skórę

poprzez plamę moich oczu

dostać ciebie więcej

mity odginają gzymsy

wpełzując do ziarenka gradu

szprycować na moim powrocie

różowe duchy zabłąkane

w próżni wodyelyktr

fotony ulegają eterowi

denuncjują

szron w moim szpiku pasożytem





„lejtmotyw z alienacji heliofizyka”



policzyłem każdy wrak

nawet nie przestudiowanych

zmarnowanych tajemnic

znów ugryzły mnie promienne załamania

zezowate karnawałowe dwururki



gwiazdy rosną nie strzyżone

astralna rzeka spływa

kołysanką zza okna

z akompaniamentem

heliozofistycznych

nudów



drży moja głowa

słoneczna korona paruje

moje astrolabium

kręci się

wiruje

pomóż mi





"ostatnia nanosekunda"



karczujemy pozapolityczną nefrozę

produkując w paluszkarni latające spodki

w piwnicy mamy bazę N.A.T.O

nie miarodajne są te wykresy

więc kreślimy sobie koniec

zrywamy połączenie z rzeczywistością...

"halo?"



--no signal--time line finish--

Dodane po 5 minutach:

"nasienie egzystencji"



czara mojej egzystencji jest pełna

kipi paletą bieli nieskażonych

jest pełna a ja ją napełniam

sobą coraz głębiej

mała cząstka mnie wędruje

daleko

eteryczne jęki moralności fałszywej

toną w radosnych westchnieniach wolności



platynowy dukat mojego istnienia

ciepły Owoc życia

sprowadzam na ziemie witalny życia płyn

jak fortepian Chopina sięga bruku

mgłą alabastrową nakrytej posadzki

usłanej wołowiną



bo to był bardzo stronniczy wytrysk…





"mistyka"



stoisz nad morzem...

KRZYż

męczeństwu Chrystusa mistyczny nadaje wymiar

niczym wirującym wymionom nad polami rzepaku







"cietrzew odnowy istnienia"



stoi na wietrze

dumnie i bez ruchomo

jak cietrzew

a ten wiatr wieje wieki

...

przynieś warzywa

...

wyzwól się

...

Dodane po 11 minutach:

"weltschmerz"



quo vadis...bomby atomowe

quo vadis...pieśni godowe

quo vadis...alkohol i narkotyki

quo vadis...kino pełne erotyki

quo vadis...szara masa

quo vadis...miłość zgasa

quo vadis...dezintegracja moralności

quo vadis...jamy pełne kości

quo vadis...wizualizacje zamkniętego oka

quo vadis...przeciw bombowa powłoka

quo vadis...holocaust w mojej głowie

quo vadis...nienawiść zaklęta w mowie

quo vadis...dezaprobata odbytu

quo vadis...racja niebytu

quo vadis...róg gondoru

quo vadis...brak honoru

quo vadis...analne fantazje

quo vadis...dla diabła okazje

quo vadis?...do dupy





"w dół spiralą szaleństwa"



spiralnie

spadają incydenty

drążą jak

komendy

wydają jak puszczyki

komety do gardła

ognia wdech

Wielki Grzech

nadtłuczone kufelki

plastikowy dźwięk

wydaje odkurzacz

który wodą zmiękł

spada w dół

bez dna

ktoś może Monikę

zna?

ktoś widzi to co

ja?

kosmitę z torami w ustach

w smutnym miasteczku strach

w domach listy przebojów

anglii setki podbojów

czy

ktoś

to

widzi?!





"najsłodszy"



w zaistniałych okolicznościach

zrobię rzecz jedna

wyjątkową

mianuję Ciebie

pierniczku

najsłodszym

słodkościem

na świecie





"dzieci chaosu"



myszy zniszczenia turniejowego

zielone jak pleśń lotniarza

pokrywająca oczy trupa - piwowara

żółte jak trawa na cmentarzu

która co dzień pije zdechły jad

myszy zniszczenia wymachują czymś utajonym



biała róża na ofiarnym stosie pedofilii

zbroczona krwią niewinnych myszy

rozczłonkowanych i wypatroszonych

niewinnych myszek małej miary

które samotnie trafiają

na łono mysiego Abrahama





"podium"



s

tonąłem

sam na podium

s

padając e

z Venus orzechy

drążą dziury w polach żyta



dotknąłem nieba...







"trylogia pijacka w częściach trzech (pięciu)"



Część I: Poczęcie



Księżyca okręgi

W blasku twojej ręki

Jak na ścianie

O mój panie

W moczu pianie

Sponiewieranie

W kaftanie



Część II: Aplikacja Płynu



Wino dobrze robi

Oblicze Ci ozdobi

Ciebie zadowala

Serce Ci rozpala

Bo Cię zadowala

Wielka pyta drwala



Część III: Opowieści



Prąci pięć ma mój zięć

Na nerkach kilka cięć

W rękawie żurawie

Mały domek w murawie

Jąder swąd

Dobiega stąd

Wącha jądra

Kobieta mądra



Część IV: Postój



Stoję z Tomkiem

Pod ptaków domkiem

Wielkie drzewo

Ewo mewo

W barze na Włosieni

Stado jeleni

Są też i sarny

Bo utarg jest marny



Część V: Postanowienie powrotu



Kaplica dziewica

Księżyc na nas świeci

Bo my jego dzieci

Chmurki nas nie zasłaniają

Bo też nas kochają

Co krok szok

Widzę skok

Samolotu

Spod płotu



Część VI: Powrót i Dom



Poranne zorze

Wypływają na morze

Statki w kratki

Na łonie matki

Płyn octowy

Wypływa z podkowy

Kilka razy

Nocne zmazy

Gdy się spuszczałem

łkałem kałem

Płakałem i srałem





"sen alchemika"



Bo im się udało zmienić świat

Ze zwykłego kruszca złota krople wyciśli

Jak cytrynę po sok szczęścia

Dajcie mi coś jeszcze!!



Chce metalu lżejszego od powietrza

Od platyny cięższego

Metalu przezroczystego jak woda

A twardszego niż tytan



Podnosisz swe stare już ciało garbem zdobione

Ruchy kwadratowe na twarzy rowami zmarszczek

Poprzecinanej grymas bólu widnieję emblemat codzienny tobie

Broda sięga ziemi kurz zamiata z podłogi drewnianej

Patrzysz mi na twarz...

Nasze oczy na spotkanie wyszły sobie

Moje zielono niebieskie kule obleczone blaskiem szaleństwa

Gonią twoje małe szare puste oczęta marne co słońca nie widziały

Od czasów młodości straconej...

łapie Cię za wzrok i wiercę w tobie dając do zrozumienia że czekam

Na odpowiedz...

To nie możliwe rzeczeż dodając że nie da się stworzyć czegoś z niczego

Twierdzisz że nie da się stworzyć czegoś z niczego?

I na co twe studia?

Młodość w bibliotece?

Wzrok stracony ciało wątłe...

(Trup w zasadzie tyle że z sercem)

Stron przewertowałeś Bóg jeden wie ile

życie przy świecy za księgą

W rękach tylko alembiki

Moździerze

Retorty

Dnie z nocami za stołem koło piecyka

Spędzone...

Jeden przyjaciel kolba kulista płaskodenna bez słów rozumie

Twą mądrość...

W takim razie wezwij swą Wiedze zdobytą i zrób co każe

Przecież jesteś mądry starcze prawda?

Jestem powiadasz...

I nie potrafisz?

Starcze...Bo cię oddam handlarzowi starzyzny...

Ja poprostu chce niemożliwego

Czy to aż tak wiele?





" trylogia pijacka w częściach trzech (pięciu) akt II"



Cześć I: Widmo Rzepaczych Pól Przekwitłych



W rzepaku

Jak w baraku

Widma smutne

Rzepak utnę

Jedna przeszkoda

Pan i panna młoda

Z samochoda wystaje

I dupy panu daje



Cześć II: Traktor i menadżer



Benzyny morze

W moim traktorze

Gdy pole nim orze

Bóg mi pomaga

I wiatrem smaga

Jak z gaźnika

Wspiera ciągnika



Część III: łowcy



Drewniana komora

Na przeciw obora

Przy łajnie

Jest fajnie

Wdziera przebojem

Czyni Cowboyem

Ekipa z Jeepa

Wygnała z ambony

Te kondony



Część IV: Moc Sangrii



Sangria przewraca mnie

Ja ciągle podnoszę się

Gromada stada

Tak nie wypada

Do rowu wpaść

Chwile kraść

Piękne nad stawem

Uczynić sobie zabawę



Część V: Miejsca ruchome



Zmiana planu

Kopniak z glanu

W stada lwa

Co są dwa

żubr pęka

Sangrii męka

Gordonowi

Prącie mrowi



Część VI: Wspomnienia



Przy trawie

Na ławie

W oparach jabola

Z przedszkola

Wspomnienia

Od niechcenia

Salto w rów

Bydląt chów

Bieg po dachu

Zero strachu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron