ścieżka

1
I spojrzał za siebie

Na wszystko, co kochał,

Na wszystko, co było mu sensem istnienia,

I nagle bezgłośnie, z niemocy

Zaszlochał,

O losie okrutny, czemuż się tak zmieniasz?



W szacie złocistej, wśród hymnów i chwały,

Po wiązce światła do góry przepływał,

Był tu jak władca, lecz czuł się

Tak mały,

Gdy dary za życie minione

Otrzymał.



Wspomniał cierpienie, co

Odczuwał kiedyś,

Przez całą drogę nie patrzył przed siebie.

Tęsknił za życiem,

żałował, że umarł,

Czy tak okrutnie musi być tu,

W niebie?



Nie miał tego, czym kiedyś żył-

świadomość tak smutna.

Wciąż kochał najbardziej

Samotność swą wieczną;

I nagle myśl spadła

Na niego okrutna;

O Boże Mój, Ojcze, czy to

Nie jest piekło?



Wtem się otwarła

Brama złocista,

śpiewy ucichły i chwała już zbladła,

Lecz na jego twarzy znów

Radość przejrzysta,

Gdy dłoń wyciągniętą zobaczył

Wśród światła.
Walkę stworzyła przyroda,

nienawiść wynalazł człowiek.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”