Wiersz o Czerwonym Kapturku

1
Miałam pisać opowiadanie grozy, ale cóż - wyszło, jak wyszło. Ten tekst jest dowodem, że bezsenność i zdrowie umysłu, nie chodzą ze sobą w parze :P . No nic, naklepałam, to wrzucam...



Wiersz o Czerwonym Kapturku


Na skraju lasu, za wartkim strumykiem, stała polana z drewnianą chatką.
W chatce tej mała, blondwłosa dziewczynka mieszkała razem ze swoją matką.
I tylko jedno czerwone ubranko wkładała na siebie codziennie rano -
czerwony płaszczyk z czerwonym kapturkiem i wkrótce tak oto też ją nazwano.

Czerwony Kapturek miał babcię za lasem i razem z mamusią odwiedzał ją czasem.
Uwielbiał tych wizyt słodkie godziny... Lecz wkrótce nadeszły niedobre nowiny.
Mamusia zbudziła dziewczynkę o świcie, włożyła jej w rączki pleciony koszyczek.
- Wstawaj, Kapturku! Babcia jest chora! W samotny spacer wyruszyć dziś pora.

Pójdziesz przez las do domku babci. I pójdziesz grzecznie prosto przed siebie,
i nie przystawać będziesz po drodze - babcia tam czekać będzie na ciebie.
Zaniesiesz babci lekarstwo i ciasto, i zdrowe mięso w zdrowych jarzynach.
Na pewno babcia poczuje się lepiej po jakże troskliwych twych odwiedzinach.

- Dobrze, mamusiu! - krzyknęła dziewczynka. - Zaniosę babci mięsko w jarzynkach.
I pójdę grzecznie prosto przed siebie, przed zmrokiem babcię pozdrowię od ciebie.
Iść przez las sama troszeczkę się boję, lecz babcia chora, więc niech tak będzie!
Nie mówiąc nic więcej pobiegła dróżką, niewiele myśląc o tym co będzie.


A las był ciemny, i pełen cieni, i ciągle szeptało coś wśród zieleni.
Wciąż oczy mrużyła pod swym kapturkiem... nie wiedząc, że zło jest tuż za pagórkiem.
A był to wilk, okrutny, niedobry, a - co najgorsze - wychudły i głodny.
I tylko jedno od rana miał w głowie... niech każde dziecko dopowie to sobie.

Wtem ujrzał dziewczynkę kroczącą przez las, ściskając koszyczek przez cały czas.
I choć koszyczek tak słodką miał woń, inna pokusa popchnęła go doń.
Wyskoczył zza górki, wysunął pazurki, wytrzeszczył oczy, oblizał kły.
- Gdzie idziesz, dziewczynko? Gdzie niesiesz ten koszyk? Powiedz mi, proszę! Nie jestem zły!

Dziewczynka od razu, choć troszkę się bała, wilkowi grzecznie odpowiedziała:
- Niosę koszyczek do babci za lasem, bardzo ją kocham, odwiedzam ją czasem.
Zwykle babunię odwiedza i mama, lecz dziś jest zajęta, więc muszę iść sama.
Babcia jest chora - dodała dziewczynka. - Niosę jej zdrowe mięsko w jarzynkach.

- Och, jak mi przykro! - głos miał ochrypły. - Wpadł mi do głowy pomysł niezwykły!
Popatrz za siebie, tam jest polana, jest wyjątkowa, odkryłem ją z rana.
Na tej polanie, tuż pod tym niebem, wyrosły kwiaty specjalnie dla ciebie.
A pachną - przysięgam! - piękniej niż lilie! - Machnął ogonem i mruknął przymilnie.

- Och, jakie cudne! - pisnęła dziewczynka. - Cóż przy nich znaczy mięsko w jarzynkach.
Nazbieram ich troszkę dla babci od siebie, babunia poczuje się dzisiaj jak w niebie.
Choć mama przystawać mi zakazała, o kwiatach tych przecież nic nie wiedziała.
Dziękuję ci wilku, nie jesteś niedobry. Zadbałeś o humor babci mej dobry!


I poszedł Kapturek niepomny słów mamy, zbierać kwiatuszki piękniejsze niż lilie.
I ani troszeczkę nie myślał o tym, dlaczego głos wilka brzmiał tak przymilnie.
A wilk uśmiechnął się tylko pod wąsem: Ha! Już za chwilę coś sobie przekąszę!
I pognał przez las do chatki babki, bo wielką dziś chęć miał na... dwa!... obiadki.

Tymczasem za lasem babuni stał domek, i wilk też już był tam machając ogonem.
Zakradł się wolno, cichutko, i blisko. Oblizał się chytrze, pochylił łeb nisko.
Zaskrobał okropnie pazurem o drzwi. A potem ktoś spytał: „Kapturku, to ty?”.
I ledwie się drzwiczki przed nim rozwarły - hyc! - był przed łóżkiem i pożarł staruszkę.

Szybciutko naciągnął jej czepek na głowę. - Wspaniała uczta! - pomyślał sobie
wkładając na siebie babci ubranie... - A teraz pora na drugie danie!
- Ha! Jestem sprytny! - warknął nieskromnie. - Czerwony Kapturku, chodź tutaj do mnie!
Nie ma cię jeszcze? Nie będę narzekał. - Wskoczył pod kołdrę i tam cicho czekał.

Spóźniony Kapturek wnet dotarł do chatki, w koszyczku cudownie pachniały kwiatki.
Babunia na pewno mu wszystko wybaczy, gdy tylko te piękne kwiaty zobaczy.
Poprawił koszyczek, zastukał do drzwiczek, i stał tak czekając, pojęcia nie mając,
że to nie babcia, a coś bardzo złego, czeka w tej chatce dzisiaj na niego.

- Jesteś tam babciu? Dobrze się czujesz? Mama mówiła, że bardzo chorujesz?
- To ty, moja wnuczko? Czekałam na ciebie. Dlaczego nie było cię na obiedzie?
- Jest bardzo późno, otwórz mi, proszę. Świeże kwiatuszki ci dziś przynoszę.
- Bardzo niedobrze się czuję od rana. Nie mogę wstać z łóżka, więc otwórz drzwi sama.


- Babuniu ma droga, źle bardzo wyglądasz! I dziwnym okiem na mnie spoglądasz.
- Och, dziwna mgiełka oczy me zmogła. Wszystko, bym lepiej widzieć cię mogła.
- Lecz głos masz zmieniony. I uszy nie swoje. Zobacz, jak wielkie zęby są twoje!
- Cóż, wnuczko moja... niestety, masz rację. Wszystko, bym mogła cię zjeść na kolację!

Raz okiem łypnął, raz zastrzygł uszami, i dopadł dziewczynkę dwoma susami.
Kapturek krzyknął... lecz tylko króciutko, bo w brzuchu wilka się znalazł szybciutko.
- A to ci obiad! A to ci gratka! - od śmiechu wilka zatrzęsła się chatka.
I padł na łóżko zadowolony, bo dawno już nie był tak najedzony.

Wtem dziwna myśl dopadła zwierzaka: „Uciekaj z chatki, bo będzie draka!”.
Lecz ziewnął tylko, zakopał się w kołdrze, nie wiedząc, że bajki kończą się dobrze.
I chociaż z chatki uciekać już pora, senna zmora zwaliła potwora.
I tylko położył po sobie uszy, bo tak był obżarty, że nie mógł się ruszyć.

Tymczasem lasem kroczył gajowy. Wtem dobiegł go dźwięk ochrypły, basowy.
Czy mu się zdaje? Czy dobrze słyszy? A któż tak w chatce chrapie i dyszy!
Otwarte drzwiczki? Jak to! Dlaczego? Oj, nie wróżyło to nic dobrego!
To chatka babci! Czy nic jej nie grozi?... i tylko zachrapał ktoś w odpowiedzi.

Szybko pchnął drzwiczki i wkroczył do środka, zdziwiło go to, co w chatce napotkał.
Na ziemi koszyczek, a obok kwiatuszki. Ni śladu babci, ni śladu dziewuszki.
Na łóżku chrapiąc i strzygąc uchem, spał brzydki wilk z ogromnym brzuchem.
Zerknął na zwierza... i to wystarczyło. Już wiedział co złego się dziś wydarzyło.


- Och, wilku brzydki, żarłoczny, i zły! Jak śmiałeś wyszczerzyć na kogoś kły!
Pożarłeś babcię! Pożarłeś wnuczkę! Oj, dostaniesz ty wilku nauczkę!
I sięgnął do boku, gdzie zwisał nóż luźno. Miał tylko nadzieję, że nie jest za późno.
Oddaj te panie! Ale to już! Podszedł do zwierza i wyjął nóż.

Że żyją obie jeszcze się łudził, więc ciach! - rozciął brzuch zwierza, nim ten się zbudził.
I wyszły babcia i wnuczka cała, na szczęście krzywda im się nie stała.
Spojrzały po sobie, z przestrachem obie, nie wierząc jeszcze, że wolne są wreszcie.
I naraz padły sobie w ramiona, jedna i druga uszczęśliwiona.

- Och, babciu kochana, tak bardzo się bałam! Przepraszam najmocniej, nie posłuchałam
gdy mama mówiła, bym grzeczna była. Och, wszystko to tylko moja jest wina!
- Już dobrze, już dobrze, już wszystko w porządku. Co prawda w wilka skończyłyśmy żołądku,
lecz los sprawiedliwy i dobry dziś sprawił, że w samą porę bohater się zjawił.

Bohater zaś wierząc, że wilka to zmieni, nawrzucał zwierzowi do brzucha kamieni.
Gdy ten się zbudził... - Ach! Co za ból brzucha! - I naraz ogromna dopadła go skrucha.
Oj, bardzo źle! Oj, bardzo niedobrze! Dla wilka historia nie skończy się dobrze!
I łkanie potwora nic tu nie dało, miał dostać nauczkę i tak właśnie się stało.

Uciekł do lasu i nigdy nie wrócił. Kapturek zaś wiele się dzisiaj nauczył.
Od teraz starał się czynić rozważnie i mamy zawsze już słuchać uważnie.
Cokolwiek mówiła, cokolwiek radziła, bez cienia protestu szybciutko robiła.
Był dzieckiem mądrym, był dzieckiem kochanym, i nie rozmawiał już z nikim nieznanym.





Tylko błagam, nie bijcie za mocno za ten tekst :) - przysięgam, że to było niechcący. Przepraszam i obiecuję, że to już ostatni raz :D

2
Jestem Twoim fanem chce Twój autograf na piersi, wiem już jaki sobie zrobię tatuaż, "Mięsko w jarzynkach" ;) Mięsko w jarzynkach anuluje tu wszystkie błędy i niedociągnięcia. MIĘSKO W JARZYNKACH ! MIĘSKO W JARZYNKACH ! MIĘSKO W JARZYNKACH :P
"-Jak się dowiemy ile on ma lat ?
-Utnijmy mu nogę i policzmy słoje"

3
Też taki kiedyś chciałam :D Ale pewien pan mi to wybił z głowy. Nie wiem jak się nazywał, ale miał taki ładny biały fartuszek :P

5
Też mi się podobał. ;)

W przedszkolu zrobiłby furorę! :D

Szkoda, że nie wszędzie są rymy. :D Ale i tak dobrze się czyta, tak rytmicznie jest i fajnie. Czytałam z zapartym tchem, bo do końca nie wiedziałam, czy zakończy się klasycznie czy też...zupełnie inaczej. ;)

6
bezsens rymowac bajke zresztą znaną wszystkim

ps myslałem że to podchwytliwe bedzie z tym czerwonym kapturkiem i coś bedzie zaskakującego ale będąc troszke przebiegły od niektórych nie mozna powiedzieć że przeczytałem tylko rzuciłem okiem na poczatek środek i koniec i to co na poczatku

a dzieci to chyba by sie zamuliły i poszły spać chyba żeby to czytać w cześciach na miesiąc rozłozonych zresztą teraz jets inna era
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”