Pzebudzenie

1
Zimnym psubratem, z grobu kwiatem,
Czarnym bławatem, schwycony latem.

Kędym szedł nocą z kaplicy nie rzeknę,
Czerwono szare spowiły dym-chmury,
Chybotliwe mgły zwisnęły na gwiazdach,
W trzask olch, w świerszcz-chrzęst to było.
Wtem cicho się zmrowiło.

Chwytam dłoń-ciałem, wieko zdrapłem,
Płytę targałem, ze snu powstałem.

Na com w próżni czekał w cichość nie rzeknę,
Gzie dźwięki zawłaszczył upiór ponury?
Słuch się wyostrzył uwaga stężała,
Kiego czarta, noga, dusza się bała.
Wtem zim no się zrobiło.

Wolny w noc byłem, z głodu zawyłem,
Mięso zoczyłem, człowieka ubiłem,
Chyba zgrzeszyłem.
Unless I grip the sword
I cannot protect you,

While grippinig the sword
I cannot embrace you...

3
mi się podobało, gdy ciepłe ciało głód zagrzało, tak się stać musiało... Coś we mnie zadrżało, coś zawiało, tak mi się zachciało krwi, ba tego mało, ugryźć jeszcze dać miało, to by się dopiero działo...
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron