Takie tam.
Kiedy miasto upadnie.
Kiedy nikt nie pozostanie nam.
Gdy śmierć swój cel odgadnie.
Gdy z myśli zostanie chłam.
Nawet gdy miasto upadnie.
Coś przetrwa, coś ukryje się.
Złą parę oczu ślepota ogarnie.
Coś przetrwa, coś ukryje się.
Nawet wtedy.
Gdy legną mury.
Gdy spalą się mosty.
Drzewa, domy, drobnostki.
Nawet wtedy.
Wtedy, i kiedyś, i zawsze.
Znów, później, następnie.
Marmurowe ściany otulą ciemne płaszcze.
Miasto upadnie, lecz uczucie nie legnie.
Bo czymże jest kawałek bryły?
Czymże most pochyły?
Fosa, pal, miecz.
Wszystko. Marny skecz.
Bo upadnie to miasto.
Obrona w ostatnie tchnienie się przerodzi.
Lecz uczucia nie wbiją ciężkie buciory.
W ziemię.
Uczucia nie rozpłata miecz.
I cierpienie.
Uczucia nie przebije strzała.
I chwała.
Uczucia…
Uczucia?
Uczucia!
Miasto upadnie.
2
Pod koniec zapachniało mi Mironem Białoszewskim i jego piecem podobnym do bramy triumfalnej. 

Z powarzaniem, łynki i Móza.
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי