Dziwna chatka starszej pani

1
Przy cichej, wąskiej, bocznej ulicy,
w prywatnych domów miejskiej dzielnicy,
pomiędzy dwoma pałacykami
mieszkała sobie ta starsza pani.
W jej szarym domu ubogim, skromnym,
w pięknym ogrodzie - choć nie ogromnym
działy się rzeczy niesamowite
wśród blichtru willi szczelnie ukryte.
Nieduży kotek - zwykły dachowiec
lubił codziennie stawać na głowie,
natomiast piesek - czarny kundelek
śpiewał piosenki w każdą niedzielę.
Cicha mieszkanka tej dziwnej chatki
zbierała nici i stare szmatki,
a gdy nad miastem chmury wisiały
jeszcze dziwniejsze rzeczy się działy.
Wówczas staruszka pełniutka życia
przy swej maszynie tkwiła do szycia
i z tego, co uzbierać zdążyła
ponadczasowe dzieła tworzyła.
To latający dywan szmaciany
wyrazem dobroć uruchamiany.
To lalkę, która ludzi skrzywdzonych
uszczęśliwiała skinieniem dłoni.
To znowu szary cudowny chlebak,
co zaspokajał biednych potrzeby.
Bo w swoim wnętrzu - niby topornym
mieścił ilości złota ogromne
Ów plecak pani co któryś dzionek
udostępniała dzieciom z ochronek.
Wówczas urwisy w skromnych odzieniach
spełniały swoje skryte marzenia.
Ach, przecież jeszcze...byłbym zapomniał...
uszyła pani ściereczki skromne.
Ściereczki, które zniszczone graty
jednym przetarciem zmieniały w kwiaty.
Jednak pewnego dnia lipcowego,
bardzo dusznego i upalnego,
doczesne życie tej cichej pani,
odeszło gdzieś do niebios otchłani.
Młody mieszkaniec sąsiedniej willi,
w pewnym momencie, w króciutkiej chwili,
nie zapanował nad kierownicą,
potrącił panią gdy szła ulicą.
Wnet arcydzieła staruszki zmarłej
stały się takie całkiem zwyczajne,
cudowne cechy swe utraciły
i od tej chwili nic nie znaczyły.
Piękny ogródek zarósł chwastami,
domek z kolei pajęczynami.
Zwierzaki wlaściciela zmieniły,
nic niezwykłego już nie robiły.
A babcia w niebie pośród aniołów
i pośród suto nakrytych stołów
żyje w dostatku i szczęściu wiecznym
- tak Bóg się za jej dobroć odwdzięczył.
Nie mam co robić, więc coś tam klecę;)

2
Ładne. Mało już takich "tajemniczych ogrodów" i zwykłej dobroci w literaturze.


(trochę dużo rymów gramatycznych :( )
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
Ale jeśli to piosenka (a już szczególnie punkowa), to nawet rymy gramatyczne spokojnie się obronią.
Fajny kawałek pod jakąś ciekawą muzę.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron