Rozmowa ze śmiercią

1
Cicho liście spadają w mej duszy,

Nadeszła jesień życia, zbliża się zima.

śmiertelny oddech łzy istnienia suszy,

I na powitanie kostucha wesoło kiwa.



Odkłada kosę, siada przy mnie,

Twarz skrywa w cieniu kaptura,

Gdzie się uśmiecha i okiem do mnie łypnie,

Ironię i sarkazm zdradza jej postura.



Siedziała dłuższą chwilę w ciszy,

Patrzyła w mą twarz uważnie,

Aż wreszcie głos jej słyszę,

Zadaje mi pytanie.



„Powiedz, ofiaro moja żywa”

Mówi zaświatów chłodem

„Co w życiu najpiękniejszego ci się zdarzyło,

Co cię tu trzyma, że żal ci odchodzić?”



„Co mnie tu trzyma?” rzekłam do siebie.

„Setki upadłych gwiazd bez spełnienia.

Lecz już to nie ważne, czekałam na ciebie,

I gdy tu jesteś, nicością stają się marzenia.”



„Nicością powiadasz, ciekawe stwierdzenie.

Pierwszy raz słyszę, a żywot mój długi,

Większość mych ofiar, błaga o spełnienie,

Ostatniej prośby i choć marne ich zasługi



W tym życiu ziemskim, ja spełniam tą prośbę,

I patrzę jak tracą ją, gdy ich sobą ujmuję,

Słucham błagania, przekupstwa, groźby,

Lecz nie ustępując, cierpieniem się delektuję”.



„Jesteś okrutna” szepnęłam jej, karcąc

Za zimny brak serca i uśmiech szyderczy.

Spojrzała mi w oczy, stwierdzeniem mym gardząc.

„Nie raz słyszałam” oznajmił ton szyderczy.



„A ty, nic nie pragniesz, ostatnie życzenie,

Nim w ogień cię wtrącę?” – obojętnie rzekła.

„Niestety, niebo zamknęło bramy zbawienia,

Dla tych, co schody żyletką rysują do piekła.”



„Nic mi nie trzeba, mam to co chciałam”

„Nic? Nic kompletnie? Więc wszystko już masz?”

Uważnie na śmierć spojrzałam.

„Chciałabym przed końcem ujrzeć twą twarz”



Do kostuchy rzekłam, odmowy oczekując.

„Ach, nie spodziewałam się takiej prośby od ciebie”

Mówiła, kaptur powoli zdejmując.

A pod nim ujrzałam nie śmierć, tylko siebie.



„Tak moja droga, tyś sama dla siebie,

Katem, tyś zbawicielem. To ty mnie wołałaś,

Więc jestem, przybyłam do ciebie,

Spełniłam twą prośbę, tak jak kazałaś”.



„Ja cię wezwałam? Jak to możliwe”

„Ludzie sami decydują, gdy przyjść mam,

Poczuciem spełnienia, bezsensu, czy też żartobliwie,

Człowiek swymi rękami zabija siebie sam.”



„Więc jak odmówię pójścia z tobą,

Dostanę szansę?”. „Ach, ile zechcesz,

Zawsze, gdy zapragniesz, moja droga,

Nie oddawaj za szybko, gdy już raz życie weźmiesz.



Bo ono jest jedno, choć szans wiele ma,

Krocz przez nie mądrze, rozważnie i dumnie,

Stąd też dla ciebie człowieczku rada ma:

żyj tak, by twój trup uśmiechał się w trumnie.”
"Czemuż wszystkie istoty, gdy wypełni się ich marzenie, zapominają z jakim trudem i zapałem dążyli do niego..."



"żyje się pragnieniem chwili, lecz umiera się, tracąc całe zycie..."




'Armandia' Wiktoria Korzeniewska
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron