
Dnia szóstego czerwca o szóstej nad ranem
obudziłem się, by spotkać z moim guru i Panem.
Lecz zawiodłem się srodze,
gdy już na drodze
czarne diablo lamborghini,
by zatrzymać się, nie skąpiło chwili.
Powróciłem do kuchni, by zjeść śniadanie,
a tu patrzę: co to, mocium Panie?!
W saloniku w karty grają
Mefi z moją żoną i całą tą diabelską zgrają.
A on: ty durniu, ty idioto skończony,
ja tu byłem w domu, obok twojej żony!
A ja z wrażenia pajdę upuściłem chleba.
Chyba za karę PóJDę DO NIEBAAAA! (tu długi growl)