Widziałam starsze panie, monopole, metro, brud,
Spojrzałam jeszcze dalej, jak okiem sięgnąć cepy,
Chodniki rozwarstwione i uliczne wertepy.
Między przystankami ganiają się gołębie,
Które upatrzyły swą kuwetę w ludzkiej gębie
I kroczą wszyscy w rytm plasków
Lejących się gówna kropel,
Tworzących zimą gładki i zielonkawy sopel.
Liżą go małe dzieci, nie mówiąc wcześniej nikomu,
Pozostawiając na chwilę nowego IPhone'a w domu.
Później wracają do mamy i płaczą nad dziwnym smakiem,
Na co każe im mama zjeść uszka ze szpinakiem,
Zieleń je wzdryga okrutnie, bo to wpomnienie żenady,
Proszą więc:
- Mamo, na frytki!
I tony czekolady.
